Jest 1975 rok. Maturzysta Leszek Kogut zgłasza się do franciszkanów Prowincji Wniebowzięcia NMP w Katowicach Panewnikach. Gdzieś w pobliżu biega 9-letni Bogdan Janicki. Gdy będzie miał tyle lat co Leszek, zrobi to samo.
Wydaje się niemal pewne, że nigdy w życiu się nie spotkają - prowincja franciszkańska sięga wszak od Helu po Rybnik. Pewne? Jednak Boża Opatrzność zaprowadzi obydwu różnymi drogami, ale w jedno miejsce, do tworzenia pierwszej w Polsce franciszkańskiej pustelni.
- Najważniejsze to się nie zatrzymywać - rzuca ojciec Syrach znad kierownicy terenowej łady, kiedy z centrum Jaworzynki skręcamy w nieodśnieżoną drogę do Krężelki - stromo w dół, koleinami w śniegu. Przed nami siedem kilometrów. Sanna jak w „Potopie”. Zachwycamy się beskidzkimi widokami i patrzymy, jak pod ciężkimi czapami śniegu uginają się świerki.
- Zimą są suche jak zapałki. Jak nie przestanie sypać, zaczną się łamać - przekonuje o. Syrach. Kiedy z uznaniem myślimy o jego wiedzy przyrodniczej, śmieje się: - Nie jestem taki mądry - proboszcz z Koniakowa mi powiedział. Jest coraz bardziej bezludnie. Dojeżdżamy - z małego drewnianego domku wychodzi pan Suszka. Otwiera wrota stodoły - tu zostawimy samochód. Łagodnym zboczem idziemy 200 metrów do pustelni.
Dziesięć lat przepaści
- Dzieli nas dziesięć lat życia w zakonie - opowiada o. Rafał Kogut - Leszek, który w 1975 r. zgłosił się do franciszkanów. - W zakonie to przepaść! Syrach był święcony, kiedy ja już byłem gwardianem. A jednak w pewnym momencie spotkaliśmy się. Choć mieszkał naprzeciwko kościoła parafialnego w Bytomiu, wolał chodzić siedem minut dalej, do franciszkanów, do św. Wojciecha. O. Syrach Janicki - Bogdan, od IV klasy podstawówki mieszkał na terenie franciszkańskiej parafii panewnickiej w Katowicach. - Obaj wychowywaliśmy się w cieniu klasztoru - żartują.
Cisza na drodze
- Przez całe życie Pan Bóg zapraszał mnie do modlitwy - żeby więź z Nim była więzią żywą, żebym budował wszystko, opierając się na Nim. Zapraszał poprzez różne znaki, budząc pragnienie jej poszukiwania - wspomina o. Rafał. - Starałem się odpowiadać na to wezwanie. Na moich dwóch pierwszych placówkach nie było wspólnej modlitwy, więc musiałem sam jej szukać.
Z czasem szukanie nabrało tempa.
- Dziesięć lat temu przestałem słuchać czegokolwiek - cisza weszła w moje życie. Pan prowadził dalej... Byłem proboszczem w Zabrzu. W 1997 r. zorganizowaliśmy pielgrzymkę śladami św. Franciszka i na trasie była La Verna...
Pustelnicze wakacje
- Pierwsze wezwanie do życia skoncentrowanego na modlitwie poczułem w nowicjacie - opowiada o. Syrach. - W czasie jednego z wykładów o. Hipolit wspominał, że w zakonie są pustelnie, że taki dom odbudowywało się wtedy w Woźnikach (koło Grodziska Wielkopolskiego). Po pierwszym roku pojechałem z dwoma współbraćmi na tydzień do Woźnik na taką pierwszą próbę. To było pierwsze, bardzo pozytywne doświadczenie. Wtedy prowincjałem był ojciec Joachim. Był bardzo za tym, żeby taka modląca się wspólnota powstała. Odtąd każde wakacje mogłem spędzać w Woźnikach.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.