Jest 1975 rok. Maturzysta Leszek Kogut zgłasza się do franciszkanów Prowincji Wniebowzięcia NMP w Katowicach Panewnikach. Gdzieś w pobliżu biega 9-letni Bogdan Janicki. Gdy będzie miał tyle lat co Leszek, zrobi to samo.
Czas w Wieluniu
Od 2001 r. w Wieluniu żyły obok siebie dwie wspólnoty franciszkańskie: miejscowa i pustelnicza. „Pustelnicy” wyznaczyli sobie trzy cele: doświadczyć życia modlitewnego w tak małej wspólnocie, dograć się, poznać, drugi - utrzymać się i trzeci - znaleźć miejsce na pustelnię. Podstawą „dochodów” były intencje mszalne, ofiary zebrane podczas głoszonych rekolekcji i pieniądze otrzymywane przez o. Syracha za tłumaczenia. Od początku ustanowili wspólną kasę, bez „kieszonkowego”
Sposób na kłopoty
Najtrudniejsze okazało się znalezienie miejsca. Nie mogło być radykalnie oddalone od prowincji. Dom powinien stać w oddaleniu od ludzi, ale bez przesady. Zgodnie z regułą św. Franciszka dla pustelni, wspólnotę tworzy trzech, czterech braci. Nie mógł być więc to duży dom, by sami mogli go utrzymać. - Na kłopoty mamy wypróbowany sposób - uśmiecha się o. Rafał - więcej modlitwy! Napisał do ponad 30 żeńskich klasztorów kontemplacyjnych. W tym czasie o. Syrach był odpowiedzialny za formację braci, fundację klarysek i pracę powołaniową z dziewczętami. W październiku 2001 r., podczas dnia skupienia w Częstochowie u sióstr służebniczek, opowiadał im o pustelniczym życiu. - Nie pytałem, czy mają taki dom, bo gdzieżby? I wtedy jedna z sióstr mówi, że pochodzi z Istebnej i że taki dom, jakiego szukamy, mają jej rodzice. Że to ładne miejsce, ale daleko. „Siostro, co nam szkodzi zobaczyć? Niech siostra dzwoni do rodziców”.
Z aparatem na Śliwkulę
5 listopada 2001 r. s. Bartłomieja Sikora, jej rodzice oraz ojcowie po raz pierwszy pojechali na Śliwkulę. Piętrowy dom, od ponad 20 lat niezamieszkany, tuż pod granicą ze Słowacją, mógł stać się pustelnią - 110 km od Panewnik, 7 km od Jaworzynki i 4 km od Koniakowa (ale droga zablokowana, bo w pobliżu jest hodowla głuszca). Była ładna jesień, porobili zdjęcia i 25 listopada pokazali je radzie prowincjalnej. 7 grudnia o. Rafał pędził z Wielunia wraz z Ojcem Prowincjałem dziękować Sikorom. Rozpoczął się proces załatwiania formalności związanych z ich darowizną dla franciszkanów.
Z brodami, ale bez trumien
Wykonano - jak mówi o. Rafał - „maksymalny” projekt przebudowy domu - cztery pokoje dla pustelników, dwa dla współbraci przyjeżdżających i jeden dla osoby świeckiej. By plan zrealizować, trzeba by dom podnieść o piętro. Koszt był kwotą kosmiczną. Podjęto decyzję o remoncie. 13 maja 2003 r. rozpoczęto prace. W tym czasie ojcowie zamieszkali u sióstr służebniczek w Istebnej - 10 km od pustelni. - Mieszkając u sióstr, mieliśmy możliwość delikatnego wejścia w teren. Od początku życzliwi nam byli miejscowi proboszczowie. Ludzie dowiadywali się, kim jesteśmy. Nie patrzą już na nas przez pryzmat brody i spania w trumnach (choć brody, owszem, posiadamy) - dodają. - Ludzie, którzy nas poznali, służyli nam z otwartymi rękami. Poznaliśmy wspaniałego stolarza - całą stolarkę, z wyjątkiem okien, wykonał on sam. Podarował ołtarz i ambonę do kaplicy.
- Dom mieści trzy cele na piętrze, na parterze kaplicę, pokój dla gościa, salkę rekreacyjną, a w przyziemiu kuchnię, pralnię i kotłownię. Ojcowie mieszkają tu od grudnia 2003 roku. - To, że już tu jesteśmy, to działanie Opatrzności - podkreślają. - Dzieło sfinansowała prowincja. Ale od początku naszego pobytu nieustannie otrzymujemy ludzką życzliwość i dary.
Prezenty Opatrzności
Pracowali tu budowlańcy z Tychów, ale pomagali nasi bracia z Panewnik i przyjaciele. Współbrat (kapłan) elektronik zrobił oświetlenie z najróżniejszymi efektami w kaplicy, inni wykafelkowali łazienki i pomagali przy montowaniu instalacji elektrycznej. Staszek, przyjaciel z Katowic, poświęcił swój urlop i wyłożył kamieniem kaplicę (to dolomit, z którego jest budowany nasz kościół w Tychach. - Pojęcia nie mieliśmy, ile go było potrzeba. Załadowaliśmy sześć ton i... zostało tylko kilka kamieni!). - To wszystko znaki Bożej Opatrzności i ludzkiej życzliwości - opowiada o. Syrach. - Elżbietanki z Jabłonkowa podarowały talerze i sztućce, s. Michaela, karmelitanka bosa z Katowic, namalowała krzyż do kaplicy, rodzina z Jabłonkowa dała kanapę i fotele, siostry antoninki z Wielunia - pościel i pralkę.
Choć pustelnia jest miejscem pewnego odosobnienia, żyje się tu całym światem, a jej dobroczyńcy są szczególnie obecni w modlitwie braci.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.