Dla krów opłatek żółty, aby mleko tłuste dawały, a dla koni – czerwony, żeby gzy latem nie gryzły.
Zmarł w Boże Narodzenie w Krakowie. Dokładnie 100 lat temu. Wielu pod jego wpływem zmieniło i nadal zmienia myślenie o tym, czym jest pomaganie.
Dają zajęcie bezrobotnym, karmią potrzebujących, stworzyli możliwość terapii uzależnionym, ofiarowali bezpieczny kąt migrantowi z Ukrainy. Odczytali, że Bóg chce w tym miejscu ukazywać ludziom swoje miłosierne oblicze.
Trzeba wielkiej pokory i wiary, aby świętować Boże Narodzenie! Trzeba, dosłownie, upaść na twarz, aby wypowiedzieć tajemnicę: „A Słowo ciałem się stało i zamieszkało między nami”.
Czy jest możliwe ugotowanie domowego bulionu z kostki lub pasty przygotowanej samodzielnie? Bez ulepszaczy smaku i zapachu, wzmacniaczy, tłuszczu palmowego, barwników i regulatorów kwasowości?
W tym miejscu śmierć nie jest dla nikogo zaskoczeniem. Chorzy terminalnie wiedzą, że to, co nieuniknione, jest już blisko. Bardzo blisko.
– Nigdy nikogo o nic nie prosiłam, chociaż czasem popłaczę sobie w kącie, zwłaszcza kiedy mój syn przychodzi smutny ze szkoły, bo dzieci powiedziały, że ma kurtkę jak spod śmietnika albo wieśniacką czapkę.
„Jeśli jesteś chrześcijaninem - ewangelizujesz. Jeśli nie ewangelizujesz, twoje chrześcijaństwo jest teoretyczne” – mówił bp Adrian Galbas podczas rozpoczęcia „Lata z Chrystusem na Mazurach” na Wzgórzu św. Brunona w Giżycku.
To było niezwykłe spotkanie z siostrą kapłana, który zrozumiał, że został posłany, by świadczyć o obecności Boga w morzu beznadziei; okazywać miłość tam, gdzie jest nienawiść, ufność, gdzie jest oszustwo.
Cztery wieki temu kameduli przybyli do Rytwian. Przez dwa wieki żyli tutaj sam na sam z Bogiem i dla Boga. Dziś powstało tu Sanktuarium Ciszy.
Jedna z legend wspomina, że gdy święty odprawiał mszę, podczas przeistoczenia wpadł do kielicha z winem wielki pająk.