Zdaniem kapelana protesty na Uniwersytecie Columbia organizowane były przez siły komunistyczne.
... byśmy popadli w pustkę egzystencjalną i nie utracili nadziei życia.
Papież zachęca proboszczów do wniesienia wkładu w prace Synodu.
Postulator procesu kanonizacyjnego Papieża - Polaka o jego dziedzictwie.
Wtedy ewentualne jej kłamstwo nie będzie obciążało sumienia farmaceuty.
Farmaceuta nie ma prawa pytać o stan zdrowia kobiety. Nie jego sprawa. Już nie mówiąc o tym, że nie wyobrażam sobie zadawania takich pytań publicznie w kolejce.
Farmaceuta ma prawo odmówić TYLKO I WYŁĄCZNIE wówczas, gdy ma moralną pewność że środek zostanie wykorzystany w złym celu. A taką pewność co do zasady ma wtedy, gdy nie da się go zastosować inaczej.
No właśnie - a jakim prawem ?
Wydawało mi się, że tekst dotyczy środków hormonalnych które utrudniają zagnieżdżenie się zarodka. Rozmowy o klauzuli sumienia również.
Antykoncepcja rozumiana jako środek wyłącznie zapobiegający poczęciu, bez cienia działań mogących wpływać na zarodek, to zupełnie odrębne zagadnienie.
Ma Pan prawo nie wydać leku (z punktu widzenia moralnego, bo prawnie to wygląda inaczej), jeśli Pana sumienie pozwala Panu odmówić pomocy w imię posądzenia o chęć grzechu. Katechizm zacytowałam poniżej.
Nie ma Pan prawa ujawniać publicznie żadnych informacji zawartych na recepcie, a pytanie o przyczynę przyjmowania środków antykoncepcyjnych jest takim ujawnieniem. Jest Pan - jako farmaceuta - moralnie zobowiązany do dyskrecji.
Ogólnie: NIE WIE PAN, czy tej Pani grozi grzech śmiertelny. To tylko Pana osąd na ten temat. Zdecydowanie pochopny.
I z powodu tego osądu chce Pan publicznie upokorzyć człowieka, bo pytanie o kwestie intymne w takiej sytuacji jest upokarzaniem.
Jestem chrześcijaninem wyznania katolickiego, jestem zobowiązany do Miłości Bliźniego, która przejawia się też w mądrym upominaniu i głoszeniu Słowa Bożego.
Uważam, że postawa "wydać i nie pytać, bo trzeba zakładać, że każdy człowiek jest dobry i wie co robi" jest po prostu obłudnym usprawiedliwianiem samego siebie.
A gdy staniemy przed Bożym Sądem i będziemy musieli zdać relację z tego co zrobiliśmy dla innych to co wtedy? Zamysły i to co w naszych sercach jest Bogu znane - w tym również nasz strach przed głoszeniem Prawdy.
Podobnie przecież nie można obarczać sprzedawcy młotka za to, że nabywca zaraz po wyjściu ze sklepu zaczął nim walić w zaparkowane samochody.
I powtórzę: Pan NIE WIE, czy ta kobieta popełnia grzech. Więcej: nie wie Pan nawet, czy to co zamierza, jest złe.
To Pan ją osądza bez należytych podstaw - czyli to Pan popełnia w tym momencie zło. Zło, nie grzech, grzech zależy od świadomości i dobrowolności.
Może warto się nad tym zastanowić. Nad konsekwencjami dla siebie...
no wolne żarty.........niech sobie w domu poucza..
A przecież wczoraj ks Artur ostrzegał, że w szczegółach tkwi diabeł.
Dodam:
2477 Poszanowanie dobrego imienia osób zabrania jakiegokolwiek niesprawiedliwego czynu lub słowa, które mogłyby wyrządzić im krzywdę. Staje się winnym:
- pochopnego sądu, kto nawet milcząco uznaje za prawdziwą - bez dostatecznej podstawy - moralną wadę bliźniego;
- obmowy, kto bez obiektywnie ważnej przyczyny ujawnia wady i błędy drugiego człowieka osobom, które o tym nie wiedzą;
- oszczerstwa, kto przez wypowiedzi sprzeczne z prawdą szkodzi dobremu imieniu innych i daje okazję do fałszywych sądów na ich temat.
2478 W celu uniknięcia wydawania pochopnego sądu każdy powinien zatroszczyć się, by - w takiej mierze, w jakiej to możliwe - interpretować w pozytywnym sensie myśli, słowa i czyny swego bliźniego.
Proponowałabym te słowa rozważyć w kontekście co najmniej osądu kobiety przychodzącej z receptą. Statystyka nie jest dostateczną podstawą.
A farmaceuta nie jest odpowiedzialny za wydanie leku, który został zastosowany w złym celu. Nie odpowiada za czyjś cel. Chyba, że wiedział na pewno, że w tym celu środek zostanie zastosowany.
W innym miejscu Katechizm powiada:"2478 W celu uniknięcia wydawania pochopnego sądu każdy powinien zatroszczyć się, by - w takiej mierze, w jakiej to możliwe - interpretować w pozytywnym sensie myśli, słowa i czyny swego bliźniego:
Każdy dobry chrześcijanin winien być bardziej skory do ocalenia wypowiedzi bliźniego niż do jej potępienia. A jeśli nie może jej ocalić, niech spyta go, jak on ją rozumie; a jeśli on rozumie ją źle, niech go poprawi z miłością; a jeśli to nie wystarcza, niech szuka wszelkich środków stosownych do tego, aby on, dobrze ją rozumiejąc, mógł się ocalić (św. Ignacy Loyola, Ćwiczenia duchowne, 22)"
Więc pani, która jest katoliczka i której odmówiono sprzedaży tego lekarstwa z pewnością się nie oprazi, a jeśli się obrazi to znaczy, że wydała pochopny sąd i osądziła sprzedawcę. Amen.
A klientce powiedzieć: przykro mi, ale ten lek już nam się skończył- zapraszamy ponownie.
Mowa była o środkach, które zwiększają ryzyko śmierci ewentualnie poczętego dziecka. Czym innym jest wpływ na płodność, czym innym działanie na zarodek.
Kobieta lat około 30. Po menopauzie (patologicznie wcześnie) przed 10 laty. W depresji m.in. z powodu tego, że nie może zostać matką, choć bardzo by chciała. Przyjmuje suplementację hormonalną.
Proszę kazać się tej kobiecie tłumaczyć z przyjmowania leków hormonalnych! Wszystko jedno publicznie, czy nie. I wyjaśniać, że współżycie jest niedozwolone, bo może dojść do poronienia.
Gdyby była w dobrej formie pewnie autorowi tego tekstu dałaby w twarz. I miałaby pełną rację. W takiej, w jakiej ją widziałam, dobiłby ją Pan kompletnie. Nieświadomie, z głupoty i braku miłości bliźniego, o której tak wiele słyszę.
Są słowa, które mogą zabijać. Warto mieć tego świadomość.
Kazuistyka? Może. Ale przed ladą nie stoi statystyka, tylko konkretny człowiek.
I dużo bym się modlił, za tę kobietę, bo Bóg obarczył ją bardzo ciężkim krzyżem.
Osobie o nicku marcin proponuję ciepłe bambosze, piwko i politykierstwo przed telewizorem - bo do niczego więcej nie ma predyspozycji. Przykre, ale prawdziwe.
Nie pijam alkoholu, telewizora nie posiadam i nie oglądam. Akurat jest na zwolnieniu lekarskim, więc mam chwilę poczytać wiadomości na tym portalu.
A to, że problem bezpośrednio mnie nie dotyczy uważam, za plus, zgodnie z zasadą, nemo est iudex in propria causa.
Być może do niczego więcej nie mam predyspozycji, ale każdy człowiek ma godność jako dziecko Boże, nie ważne do czego ma predyspozycje.
Ani to co napisałeś user nie było przykre, ani prawdziwe.