Wielu ginie, ale tymi, którzy tracą najwięcej, są chrześcijanie. W ten sposób sytuację w krajach arabskich skomentował dla agencji ANSA abp Elias Chacour, zwierzchnik melchickich katolików w Izraelu.
Jego zdaniem nazywanie wydarzeń zachodzących na Bliskim Wschodzie i w północnej Afryce „arabską wiosną” jest nieporozumieniem, biorąc pod uwagę to, co działo się czy dzieje w Tunezji, Egipcie, Iraku, Libii, a ostatnio w Syrii.
Jest to, jak stwierdził melchicki hierarcha, jedynie gigantyczny rozlew krwi, w którym toną nadzieje społeczeństw zbuntowanych przeciwko dotychczasowym reżimom. Te nadzieje zostały bowiem „zdradzone” w obliczu ryzyka wprowadzenia islamskiego prawa szariatu. Jest to szczególnie niebezpieczne dla wyznawców Chrystusa. Ich wspólnoty już topnieją w wyniku uchodźstwa, jak to dzieje się w ogarniętej wojną domową Syrii. Wcześniej podobny los spotkał chrześcijan w Iraku.
„Nie byliśmy szczęśliwi pod totalitarnymi rządami – powiedział abp Chacour. – Ale i teraz nie jest wcale lepiej, gdy zagraża nam szariat. Jego wprowadzenie byłoby czymś potwornym”. Melchicki duchowny uskarża się też na brak solidarności między poszczególnymi wspólnotami chrześcijańskimi w Ziemi Świętej. Jako przykład podał doroczną zbiórkę organizowaną w Wielki Piątek na wsparcie Kościoła w ojczyźnie Jezusa. „Ja też jestem z Ziemi Świętej, a nawet jestem zwierzchnikiem największej tutejszej wspólnoty chrześcijańskiej – stwierdził abp Chacour. – Co się dzieje z tymi pieniędzmi? Bo ja ich nie widzę”.
Liczba dzieci pierwszokomunijnych nieco spada, jest to jednak spadek niewielki.
Magisterium Kościoła zawsze wypowiadało się przeciwko aborcji.
Papież Franciszek ogłosi jutro specjalną bullę ogłaszająca Rok Święty.