Odwiedziły już Syrię i Liban, a obecnie znajdują się w Iraku.
W doświadczonych wojną i ubóstwem krajach Bliskiego Wschodu trwa niezwykła peregrynacja relikwii Krzyża Świętego. Odwiedziły one już Syrię i Liban, a obecnie znajdują się w Iraku.
„Chrześcijanie, którzy doświadczyli straszliwych prześladowań ze strony islamskich fundamentalistów odnajdują się w tym krzyżu i widzą w nim zapowiedź zmartwychwstania” – mówi Radiu Watykańskiemu ojciec Noor Tamas, który odpowiada za peregrynację. Iracki franciszkanin zauważa, że pielgrzymce relikwii towarzyszą ogromne emocje i wielkie nadzieje. „Wszędzie, gdzie przybywamy na modlitwę przychodzą tłumy chrześcijan, tak samo jest w Karakoszu, które jest pierwszym miejscem odwiedzanym w Iraku” - mówi pochodzący z tego miasta franciszkanin.
„Kościoły są pełne ludzi. Ze wzruszeniem mówią, że poczuli się ważni z tego powodu, że ktoś właśnie o nich pomyślał i właśnie zechciał im przywieźć te bezcenne relikwie. Mówili, że po wizycie Franciszka w Karakoszu jest to dla nich kolejny znak nadziei na lepszą przyszłość – mówi papieskiej rozgłośni ojciec Noor. – Od wielu ludzi słyszałem: ojcze, dziękujemy, że o nas pamiętacie. To porusza. W tym kontekście ta pielgrzymka nabiera szczególnego wymiaru nadziei. Wiele z tych osób chciałoby móc pojechać do Ziemi Świętej, ale z powodów politycznych jest to niemożliwe. Oni w swoim życiu bardzo mocno doświadczyli cierpienia krzyża, a teraz chcieliby doświadczyć zmartwychwstania. Mieszkańcy tych krajów od lat doświadczają dramatycznych skutków wojny, którą postrzegają jako swój krzyż i liczą, że dla ich rodzin oraz ojczyzn po bolesnym czasie krzyża przyjdzie wreszcie światło prawdziwego zmartwychwstania.“
Peregrynacji relikwii Krzyża Świętego po Bliskim Wschodzie towarzyszy wystawa przybliżająca najważniejsze miejsca Ziemi Świętej. Jest ona zatytułowana „Ziemia ukochana przez Jezusa”.
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.