Zawodowo spełnia się jako inżynier elektrotechniki, po godzinach gra, śpiewa, komponuje. Pochodzący z Miastka Wojtek Mazurek, który właśnie wydał swoją debiutancką płytę „Kochać jak Ty”, mówi o muzyce i uwielbianiu Boga.
Karolina Pawłowska: Inżynier nadzorujący linie wysokiego napięcia śpiewa o Bogu? Od razu widać, że facet wysoko mierzy…
Wojciech Mazurek: To bardzo ciekawy wniosek. (śmiech) To prawda, mierzę wysoko – chciałbym pójść do nieba. Artystycznie też staram się zawieszać sobie poprzeczkę wysoko.
Wyrazem tego jest najnowsze, długo wyczekiwane dziecko – płyta „Kochać jak Ty”.
Trochę „zaszantażowałem” Pana Boga. Jeśli przy trzecim podejściu się nie uda i pojawią się takie trudności, jak przy dwóch poprzednich próbach, to zrozumiem, że On nie chce tej płyty. Mam zająć się czymś innym, a do tego już nigdy nie wracać. To miała być płyta typowo uwielbieniowa. Miała się składać z utworów, które powstawały podczas spotkań wspólnoty Poznanie Jezusa, której jestem liderem.
We wspólnocie łatwiej?
Zdecydowanie! Polecam każdemu niezależnie od tego, jak głęboka jest jego wiara, żeby szukał zdrowej wspólnoty, w której będzie mógł realnie rozmawiać o Bogu i wzrastać w wierze. Takiej przestrzeni, gdzie można bez kompleksów wypowiadać imię Jezusa, nie zastanawiając się, jak ktoś obok to zinterpretuje. Jeśli ugrzęźnie się w świecie, wspólnota to ratunek. Dzisiaj jestem w Swarzędzu, jutro rano muszę być w Wałbrzychu, a potem w Gdańsku. Po drodze mnóstwo spraw do załatwienia. Świadomość, że mam miejsce, gdzie mogę zaczerpnąć miłości, nie pozwala się przewrócić.
Mówiąc najkrócej: śpiewasz o miłości.
Można tak powiedzieć. (śmiech) Wiele osób, które zaczepiały mnie na przykład na Facebooku, nie miało świadomości, że to płyta religijna. A ja nie miałem świadomości, że ten tytuł można odebrać inaczej.
Byli rozczarowani?
To ciekawe, bo o ile narzekają, że tematyka monotonna (ciągle o Panu Bogu), to w warstwie muzycznej bardzo im się to podoba. Jeden człowiek, zupełnie daleko od Kościoła i Pana Boga, powiedział mi, że rzadko zdarza mu się przesłuchać całą płytę. Tej słuchał od pierwszej do ostatniej minuty, chociaż z treściami się zupełnie nie utożsamiał. Czyli to muzyka ewangelizująca? Amen. Prosiłem Boga, żeby dotykał ludzi, którzy będą słuchać tych piosenek. One są bardzo moje, dotyczą intymnych spraw: przebaczania, miłości, budowania domu, relacji, bycia słabym. Trochę uwielbienia i trochę zadumy nad tym, jak chciałbym kochać.
Mam serce Dawida. Muzyka to dla mnie najlepsza forma modlitwy. Wierzę też, że Pan Bóg namaszcza te dźwięki, po to dał mi wrażliwość, z którą czasami trudno się żyje. Najczęściej jest tak, że siadam do pianina i… gram gotową piosenkę. Ona, jak modlitwa, płynie z serca. Teksty z płyty mogłyby się złożyć w swoisty modlitewnik i zaistnieć bez muzyki.
Ale muzyka to jednak istotna część Ciebie. Potwierdzają to laury Ogólnopolskiego Konkursu Piosenki Aktorskiej czy występ w „Szansie na sukces”. Ale też sporo kompozycji z Pasją e-moll na czele. No i hymn rodzinnej parafii…
To prawda, zostawiłem w Miastku i kościele Mariackim kawałek swojego serca. Hymn to było wyzwanie. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie pisałem. W dodatku wiedziałem, że odbiorcy też będą wymagający. (śmiech) Siadałem do komponowania kilka razy i nic. Zupełnie nic. Żadnego pomysłu. Wychodziło mi skrzyżowanie „Króluj nam, Chryste” z „Czarną Madonną”. Cieszę się, że ostateczna wersja się przyjęła i jest śpiewana.
Jak mieszkańcy Miastka przyjęli płytę?
Jestem zdumiony i zachwycony. To, co działo się na koncercie, było niesamowite! Chciałbym codziennie im dziękować. Jestem zaszczycony, że z taką sympatią przyjęli koncert i płytę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Przed odmówieniem modlitwy Anioł Pański Papież nawiązał także do „brutalnych ataków” na Ukrainie.
Msza św. celebrowana na Placu św. Piotra stanowiła zwieńczenie Jubileuszu duchowości maryjnej.
„Bez faktów nie może istnieć prawda. Bez prawdy nie może istnieć zaufanie.