Ubóstwo ma różne twarze

Andrzej Macura

publikacja 10.10.2025 11:42

W żołądku zmieści się ile zmieści. Na koncie w banku...

Dziesiąty dzień dziesiątego miesiąca roku 2025.... Mężnie odrzucam pokusę ponarzekania na to co w Polsce ;-) W świecie, prócz trzęsienia ziemi na Filipinach i kolejnych rosyjskich ataków na miasta Ukrainy, zauważam światło nadziei dla Strefy Gazy: oby po tym pierwszym, dobrym kroku, przyszły następne. A w Kościele? Prócz świętej codzienności liturgii, prócz katechezy, dzieł miłosierdzia i wielu innych, ale też codziennych działań, mamy jedno, ważne, niecodzienne. Wczoraj ukazała się pierwsza adhortacja papieża Leona. „Dilexit te”, czyli Umiłował cię. O miłości do ubogich – jak głosi jej podtytuł. Nie, nie przeczytałem jeszcze całej. Tylko wyjątki. Za mało by próbować na jej temat się mądrzyć. Ale zapraszam do czytania. Może się wszak okazać, że encyklika o miłości do ubogich stanie się niebawem także encykliką do miłości do nas, zmuszonych do migrowania czy to za chlebem czy to w poszukiwaniu bezpiecznego schronienia...

Słuchając papieża Franciszka mówiącego o ubogich – a ta adhortacja, jak wyjaśnia papież Leon na jej początku, to w dużej mierze owoc pracy właśnie jego poprzednika – często miałem wrażenie, że nie mówi do nas. Że ma przed oczyma fawele południowoamerykańskich miast czy slumsy innych regionów świata. W Polsce to chyba jednak problem marginalny. Owszem, bywają „dzielnice cudów”, jak się je czasem nazywa, ale to jednak nie to samo. Istnieje coś takiego jak powszechne ubezpieczenie społeczne, działa, często całkiem nieźle, pomoc społeczna, istnieją noclegownie dla bezdomnych, a swoje dokłada, we współpracy z różnymi podmiotami, Kościół. Ot, w mojej parafii dość prężnie działający punkt „dokarmiania” biednych.

Z racji powiązań rodzinnych i towarzyskich od lat mam sporo okazji, by o różnych przejawach tego ubóstwa słyszeć. Alkohol czy narkotyki? Też. Czasem jakaś niezaradność życiowa, albo i zaradność, tyle że nie znalezieniu stałej pracy, ale w zdobywaniu różnorakich zasiłków... To chyba jednak nie jest tak, że przeciętny chrześcijanin powinien mieć wyrzuty sumienia, że nic nie robi dla biednych. Bo dać pieniądze najczęściej problemu nie rozwiązuje. Żebracy... Różnie to pewnie jest. Ale jeśli ktoś regularnie, od lat, puka na klatce tylko do moich drzwi, to myślę, że nie o brak środków do życia chodzi, ale raczej o tę „zaradność inaczej”, która z takiego nachodzenia tych, którzy coś dają, zrobiła sposób na zdobycie dodatkowych środków.

Jeśli widzę wokół siebie problem ubóstwa w większej skali, to wśród osób w zaawansowanym już wieku: chorych, niedołężnych... To jest prawdziwe ubóstwo. Papież też zresztą o tym pisał, od 49 punktu swojej adhortacji... I nawet nie o to chodzi, że wydając na podratowanie zdrowia z trudem wiążą koniec z końcem. To nieraz samotność, trudności w załatwianiu codziennych spraw... Co z tego, że pieniędzy na podstawowe rzeczy starcza, gdy nie dają już rady sami przygotować sobie sensowniejszego niż kromka chleba posiłku? A najgorzej, gdy zaczyna się życie od zabiegu do operacji... To już nieraz przerasta siły rodziny czy najżyczliwszych sąsiadów. Pomoc ze strony samorządów czy państwa bywa w takich wypadkach niewystarczająca, a na prywatną nie bardzo stać...

Przeglądając papieska adhortację zwróciłem też uwagę na tę jej część, w której mowa o społecznej nauce Kościoła (od punktu 82) i „strukturach grzechu, które powodują ubóstwo i skrajne nierówności” (od punktu 90). To problem nie do końca jednoznaczny i wielowątkowy; łatwo się w nim w różnych „za” i „przeciw” pogubić.

Przez całe życie, aż do niedawna, uważałem, że w naszym kraju i w Europie wszyscy chcą, by wszystkim było lepiej. I tylko ten czy ów chce z tego wspólnego tortu uszczknąć więcej dla siebie. Od jakiegoś czasu jednak, np. obserwując to, co dzieje się w związku z tzw. troską o klimat, czy wokół szczepień odnoszę wrażenie, że żądza zysku stała się dla niektórych tak ważna, że gotowi są dla niego poświęcić spokojne życie innych; byle mieć jeszcze więcej dla siebie. „Poświęcić”, to chyba nawet zbyt słabo powiedziane: im przeszkadza, że inni mogą sobie pozwolić na całkiem wygodne życie. Niedorzeczne? Ha. Parę la temu też bym tak powiedział. Pamiętają jednak państwo to narzekanie „elit” na 500+, że teraz hołotę stać na więcej i przyjeżdża gromadnie w miejsca dotąd, z powodów finansowych, dla nich zastrzeżone?

Myślę, że problemu ubóstwa w świecie nie da się całkiem rozwiązać. Gdyby jednak nie ludzka chciwość...  a może raczej nawet nie chciwość w sensie posiadania, ale pragnienia odnoszenia finansowych sukcesów (nie tyle, że więcej mam, ale jestem świetny w zarabianiu) ... Tak, gdyby nie to ludzkie pragnienie pomnażania zysków,  problem ubóstwa byłby pewnie znacznie mniejszy. Ale do tego trzeba przestać ubóstwiać Mamonę, a zacząć oddawać cześć Bogu prawdziwemu...

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..