Szczególny charyzmat, jakim Ojciec Święty się cieszył, wypływał właśnie z jego modlitwy – powiedział w rozmowie z KAI arcybiskup lwowski Mieczysław Mokrzycki.
Sam?
- Śpiewał sobie sam, a potem kiedy już nie mógł - modlił się słuchając nas. Pewne rzeczy już robił wolniej, więc żeby zdążyć ze wszystkimi zajęciami, czytało się Ojcu Świętemu różaniec, a także odmawiało się te modlitwy, które zwykle odmawiał. W swój rytm modlitwy Ojciec Święty wprowadził najpierw siostrę Tobianę. Ona najwięcej się z nim modliła.
Oprócz pacierza w życiu bł. Jana Pawła II były też wszystkie tradycyjne modlitwy. Poza Godzinkami - wszystkie litanie. Często widziałem, jak brał do ręki modlitewnik i odmawiał jedną litanię za drugą. Można by się zastanawiać, jaki był w tym sens. Ale dla niego były one ważne. W każdy piątek śpiewał Gorzkie Żale. Przez cały rok odprawiał Drogę Krzyżową. Można było się budować postawą Ojca Świętego widząc go klęczącego na posadzce kaplicy czy na tarasie Pałacu Apostolskiego, gdzie też były stacje Drogi Krzyżowej. W maju, po kolacji, przed figurką Matki Bożej na tarasie śpiewaliśmy litanię loretańską, w czerwcu - litanię do Serca Pana Jezusa. Te proste modlitwy wypełniały życie tego wielkiego człowieka i mistyka.
Jeśli dodać Liturgię Godzin, którą odmawia każdy duchowny, to cały ten program modlitewny zajmował wiele godzin. Przypomina to życie zakonnika kontemplacyjnego! Jak to możliwe, że bł. Jan Paweł II miał jeszcze czas na pisanie tekstów, spotkania z ludźmi?
- Ojciec Święty był człowiekiem bardzo zdyscyplinowanym. Miał ścisły harmonogram dnia, którego się trzymał. Dlatego mógł tak wiele zrobić. Kiedyś, już w podeszłym wieku, gdy niektóre czynności wykonywał wolniej, trzeba było przesuwać pewne zajęcia. Na przykład Msza święta w ostatnich latach była o godzinie ósmej, a początkowo odbywała się o w pół do siódmej rano! Ks. Stanisław zaproponował kiedyś: "Może Ojciec Święty by coś opuścił?". Jakieś modlitwy, lekturę książek... Papież odpowiedział: "Nie, bo to wszystko mnie trzyma". Ta samodyscyplina, a w sposób szczególny modlitwa dawały Ojcu Świętemu siłę.
Znany był także z umiłowania Eucharystii i adoracji...
- Eucharystia była najważniejsza w życiu Ojca Świętego. Kiedyś powiedział, że żadnego dnia nie opuścił sprawowania Mszy św. Często też przychodził w wolnych chwilach do kaplicy na adorację. Także przed posiłkiem i po posiłku prowadził tam swoich gości na króciutką modlitwę. W każdy czwartek odprawiał Godzinę Świętą. Były to jego prywatne modlitwy dziękczynne, przebłagalne, uwielbienia Pana Boga, często przeplatane pieśniami eucharystycznymi, które sobie sam nucił albo śpiewał. Tej Godziny Świętej nie opuszczał nawet w czasie pielgrzymek zagranicznych. Organizatorzy wiedzieli, że muszą znaleźć ten czas dla Ojca Świętego, bo inaczej cały program będzie przesunięty. Tak samo musieli w piątek zarezerwować czas na odprawienie Drogi Krzyżowej.
Papież znany był z tego, że potrafił bardzo szybko zatopić się w modlitwie, jak gdyby wyłączając się z otoczenia. Czy wynikało to z owego zanurzenia całego dnia w modlitwie?
- Tak, Ojciec Święty był w stałej łączności z Panem Bogiem. Odczuwał potrzebę bycia blisko Niego, by powierzać Mu w każdej chwili wiele spraw. Tak jak człowiek odczuwa głód pożywienia, tak Ojciec Święty odczuwał głód obecności i bliskości Boga.
Kard. Jean-Marie Lustiger wspominał, że w czasie jednej z pielgrzymek do Francji bł. Jan Paweł II po odprawieniu Mszy św. zniknął. Znaleziono go przed Najświętszym Sakramentem umieszczonym w zaimprowizowanej zakrystii pod polowym ołtarzem. Potrafił uciec z zaplanowanego schematu pielgrzymki, żeby pobyć sam na sam z Bogiem...
- Ojciec Święty po każdej Mszy św. odprawiał długie dziękczynienie. Potrzebował czasu na adorację Najświętszego Sakramentu. Jeśli czuł się słaby duchowo, szedł zaczerpnąć sił do dalszej pracy. Dawni studenci ks. prof. Karola Wojtyły wspominają, że na każdej przerwie spotykali go w kaplicy, czy to w seminarium w Krakowie, czy na uniwersytecie w Lublinie. Podobnie było w jego domu w Watykanie. Pozostała mi w pamięci postać Ojca Świętego, klęczącego i modlącego się w swojej domowej kaplicy.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).