Szczególny charyzmat, jakim Ojciec Święty się cieszył, wypływał właśnie z jego modlitwy – powiedział w rozmowie z KAI arcybiskup lwowski Mieczysław Mokrzycki.
Zdaniem byłego sekretarza bł. Jana Pawła II, tak jak człowiek odczuwa głód pożywienia, tak Ojciec Święty odczuwał głód obecności i bliskości Boga. Najbliższy "Dzień Papieski" obchodzony będzie 9 października pod hasłem "Jan Paweł II – człowiek modlitwy".
Oto treść wywiadu z abp. Mokrzyckim:
W pamięci wielu ludzi pozostał obraz bł. Jana Pawła II odmawiającego Brewiarz w bazylice Narodzenia Pana Jezusa w Betlejem i w katedrze na Wawelu. Relacje telewizyjne jak gdyby się zatrzymały, nikt nie komentował tego, co wiedzieliśmy, wszyscy w ciszy patrzyli przez pół godziny na modlącego się papieża. Dla wielu jest on przede wszystkim człowiekiem modlitwy...
- Ojciec Święty nigdy nie żałował czasu na modlitwę. Można powiedzieć, że Jego życie było modlitwą. Zaczynał od niej swój dzień. Jeszcze przed poranną toaletą, leżąc krzyżem w swojej sypialni, odmawiał cząstkę różańca. Potem szedł do kaplicy na rozmyślanie i modlitwę brewiarzową przed Mszą św. Właściwie przez cały dzień trwał w skupieniu, w stałej łączności z Panem Bogiem. Każdą chwilę wykorzystywał na modlitwę. Kiedy przechodził czy przejeżdżał na audiencję, zawsze trwał w milczeniu, nie można było mu przerywać, rozmawiać z nim, bo wiedzieliśmy, że się modli. Kiedyś pod koniec jego życia, gdy zjeżdżaliśmy windą, powiedział: "Wszystko mi się myli". Najwyraźniej miał zaburzony harmonogram swych modlitw. Kiedyś ks. Stanisław Dziwisz wyczekał moment i zapytał: "Ojcze Święty, czy mogę przerwać?" To milczenie było właśnie modlitwą bł. Jana Pawła II.
Papież modlił się leżąc na posadzce. Czy tak było aż do końca?
- Było tak dopóki mógł się sam poruszać i samodzielnie wstawać. A potem już modlitwę odmawiał leżąc w łóżku, bo o własnych siłach nie mógł wstawać.
Jan Paweł II znany jest jako papież różańca - przede wszystkim dlatego, że dodał do niego pięć nowych tajemnic. Ale przecież modlił się na różańcu od swych młodych lat. Jak ważna była dla niego ta modlitwa?
- Ojciec Święty brał różaniec do ręki w wielu chwilach. Jeszcze zanim udał się na audiencję o godzinie 11.00, zawsze widzieliśmy go wychodzącego z różańcem w ręku na taras, jeśli tylko była odpowiednia pogoda, i tam modlił się. Często mówił, że modli się w intencji tych osób, z którymi się będzie spotykał - tak było także po spotkaniu z nimi. Różaniec odmawiał w każdej wolnej chwili, często podczas przejazdów samochodem czy w samolocie. Swój różaniec brał do ręki kilka razy dziennie. Widzieliśmy go chodzącego z różańcem po górach, również gdy uprawiał sport miał go przy sobie i w chwilach odpoczynku na nim się modlił.
Czy to znaczy, że każdego dnia odmawiał cały różaniec?
- Z całą pewnością odmawiał wszystkie części różańca, a może i więcej...
Czy mówił coś o znaczeniu tej modlitwy dla niego osobiście?
- Mówił, że nigdy nie opuszcza różańca, że jest to najpiękniejsza modlitwa, w której rozważa się tajemnice zbawienia, że jest prosta, a jednocześnie bardzo głęboka. Ojciec Święty był mistykiem. Można to było zauważyć w jego długim milczeniu, trwaniu na modlitwie, medytacji, w jego pismach. Ale korzystał z prostych modlitw katechizmowych. Każdego dnia odmawiał zwykły pacierz: "Ojcze nasz", "Zdrowaś Mario", przykazania, akty wiary, nadziei i miłości, wyliczał dary Ducha Świętego, a po każdym darze znów odmawiał "Ojcze nasz" i "Zdrowaś Mario". Codziennie śpiewał Godzinki do Matki Najświętszej...
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).