Owszem, jest wierność modlitwie, stały wybór – ale też otwartość na nowość, na Tajemnicę Boga, na to, że do nas co dzień mówi i coś, co wystarczało nam wczoraj, dzisiaj już nie wystarcza.
W jednej z czytanych dawniej książek (tytułu nie pamiętam, jak przez mgłę widzę okładkę), gdzieś w tle opisywanych zdarzeń jest taki powracający wątek. Bohater ma sen, z rodzaju tych, co to się powtarzają, w różnych konfiguracjach. Jest gdzieś, w rozmaitej scenerii, ale za każdym razem w doskonale znanym sobie miejscu: w rodzinnym domu lub tam, gdzie mieszka teraz. Robi też coś zwyczajnego, banalnego nawet. Dajmy na to, wchodzi do mięsnego na rogu. Kupuje to co zawsze, ta sama ekspedientka, płaci, wychodzi. Teraz skręca, jak zazwyczaj, w dobrze znaną ulicę, ale – jak to we śnie – otoczenie zmieniło się zupełnie: inne sklepy, budynki, nagle niczego nie rozpoznaje. Albo schodzi po schodach, tam gdzie studiował. Prosta rzecz, przejście z sali do sali. Korytarz skręca, prowadzi w inne miejsce. Próbuje wrócić, ale za załomem muru schody jedne, drugie, inne korytarze… Nasz bohater budzi się czasem z poczuciem, że łaził przez całą noc. Zdezorientowany w tym śnie, poirytowany: że oto wyciąga po coś rękę (a raczej nogi), a tego już tam nie ma. Co dziwne, nie było to jakoś szczególnie przerażające czy budzące niepokój. Z czasem jakoś się do tego przyzwyczaił – śnił tak, jakby już rozumiał: kiedy mijał pierwszy szok, nie próbował gorączkowo zdążyć, dajmy na to na pociąg, rozglądał się, zwalniał, nawet przysiadł na jakiejś ławce. Czuł tylko zaskoczenie, nie strach. Sen mógł być o czymś zupełnie innym, dopiero w pewnym momencie: te same koleiny w pokazywaniu zupełnie innej drogi, innego życia.
Zostawmy jednak bohatera z jego rozterkami, odkryciami. Jak to się mówi? Mleko się rozlało, nie da się cofnąć czasu. Czy i my niekiedy podobnie nie przeżywamy tego?
Czasem coś się dzieje. I po prostu nie da się żyć tak jak dotąd. Stare sposoby nie działają.
W wierze, w spełnianiu religijnych praktyk, w życiu pobożnym i prawym – myliłby się chyba ktoś, kto szuka jakiejś stabilizacji. Owszem, jest wierność modlitwie, stały wybór – ale też otwartość na nowość, na Tajemnicę Boga, na to, że do nas co dzień mówi i coś, co wystarczało nam wczoraj, dzisiaj już nie wystarcza.
To już się stało. Wydarza się na naszych oczach. W naszym życiu. Tak, zmiany nie są łatwe. Być może w młodych budzą ekscytację, w nas (doświadczonych? zmęczonych?) raczej westchnienie „co znowu?”, „co jeszcze?”. Ale przecież są – świat się nie zatrzyma, ludzie wokół nas nie tkwią w miejscu, dlatego że tak nam wygodniej.
Rozglądnijmy się wokół. Przysiądźmy chwilę na tej ławce. Zbadajmy możliwości.
Możemy dziś na nowo kochać, wierzyć, świat odkrywać. Czuć zaskoczenie, nie strach.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Opisuje swoje „duchowe poszukiwania” w wywiadzie dla„Der Sonntag”.
Od 2017 r. jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.