Zieloną Górę i Derby w Anglii dzieli ok. 1,5 tys. kilometrów. Tylko pozornie to daleko.
Owoców kursu było znacznie więcej. Zbiegł się on z założeniem grupy Odnowy w Duchu Świętym w Nottingham. – Tuż przed kursem odbyło się pierwsze spotkanie modlitewne. Wiedzieliśmy, że coś chcemy zrobić, ale dopiero ten kurs pokazał nam drogę – mówi S. Rębisz. – Moim pragnieniem jest zapełnić cały nasz kościół ludźmi pragnącymi uwielbiać naszego Pana – dodaje. Jest co robić. Szacuje się, że w Nottingham przebywa około 8–10 tysięcy Polaków, z których tylko 10 proc. chodzi do kościoła.
Nadejdzie dzień powrotu
W Anglii mieszkają trzy pokolenia Polaków, każde ma swoją specyfikę. – Pierwsza fala to emigracja powojenna, czyli głównie żołnierze armii Andersa, druga związana jest z ucieczką naszych rodaków w czasie stanu wojennego, a ostatnia emigracja jest typowo zarobkowa – tłumaczy ks. Patro. Szacuje się, że w samym tylko Derby jest ok. 10 tys. Polaków. Pomimo że na ulicach często się słyszy polski język, to tłumów w kościele nie ma. Polskie misje w Wielkiej Brytanii dla wielu są jednak kolebką wiary i patriotyzmu. – Tęsknota za krajem i świadomość polskości w tych ludziach jest bardzo silna – zauważa ks. Patro. – W Polsce przyzwyczajeni jesteśmy do księży, języka, kultury, tradycji i niejednokrotnie przechodzimy obok tego wszystkiego obojętnie. Kiedy jednak jest się na obczyźnie i kontakt z językiem polskim jest mocno ograniczony, a warunki bytowe wcale nie są takie proste, to ludzie lgną do misji katolickich – dodaje. W rodakach skupionych przy tych kościołach Bogumiła Moskaluk zobaczyła wielkie pragnienie Boga. – Każdy z katolików powinien wyjechać co jakiś czas, żeby docenić to, co mamy. W Polsce często jest kłopot z niedzielnym uczestnictwem we Mszy św., choć kościół stoi tuż obok. Tam okazuje się, że ludzie potrafią jeździć z małym dzieckiem po kilkadziesiąt kilometrów, żeby ze wspólnotą uczestniczyć we Mszy św. i spotkaniu modlitewnym – mówi Bogumiła i dodaje: – Polscy katolicy robią tam niesłychanie dobrą robotę. Dla mnie wzorem jest grupa „U Przyjaciela” z Londynu, która ewangelizuje nie tylko Polaków, ale także inne narodowości.
Życie w Anglii nie jest łatwe. Wielu ponosi porażkę, ale inni odnajdują tu swoje miejsce. – Tutaj cały system socjalny został stworzony dla człowieka, a nie dla pieniędzy. Jeśli ktoś chce umówić się do lekarza, wystarczy że doda swoje nazwisko do listy na stronie internetowej przychodni – podaje przykład Stanisław Rębisz. – Oczywiście są też problemy. Jednym z największych jest bezrobocie. Od czasu kryzysu wielu ludzi straciło pracę i nie może do tej pory jej dostać – wyjaśnia. Nasi rodacy nie ukrywają, że tęsknią za krajem. – Wiem, że w końcu nadejdzie dzień, kiedy spokojnie wrócimy na stałe do Polski, ale na razie nie liczymy dni ani lat do powrotu. Po prostu czekamy z nadzieją – mówi Stanisław Rębisz i dodaje: – Jedyne, co nas martwi, to fakt, że tak samo mówiła starsza Polonia. Niemal każdy z nas, wyjeżdżając, mówił, że to tylko na kilka miesięcy, a minęło już kilka lat.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.