Rozmowa z pracującą od ponad 30 lat w ośrodku ośrodku Jeevodaya w Indiach dr Heleną Pyz.
Chociaż nie wynaleziono jeszcze skutecznej szczepionki na trąd, będący od wieków synonimem największego nieszczęścia, jakie może spotkać człowieka, to tę chorobę można dziś efektywnie leczyć, a ci, którzy zostali nią dotknięci mogą się uczyć, pracować, zakładać rodziny i rodzić zdrowe dzieci. Tak dzieje się w ośrodku Jeevodaya w Indiach, gdzie od ponad 30 lat pracuje doktor Helena Pyz.
Beata Zajączkowska: Obchodzimy dziś 70. Światowy Dzień Chorych na Trąd. Czy w epoce, kiedy tę chorobę można skutecznie leczyć jest on wciąż potrzebny?
Dr Helena Pyz: Tak, ponieważ przypomina on o tych, którzy z powodu okaleczającej choroby nadal muszą żyć poza swoim naturalnym środowiskiem. W wielu krajach żyją w miejscach odosobnionych bez możliwości zdobywania własną pracą środków do życia, bez możliwości godnego życia. Zepchnięci na margines społeczności z konieczności wyciągają dłonie po jałmużnę. Tak naznaczone są całe rodziny, los ich dzieci jest pozbawiony perspektyw na jakąkolwiek zmianę. Myślę, że dzisiejsze troski odsuwają w niebyt tę jedną z najstarszych chorób świata, a przecież dotychczas nie zdołaliśmy jej pokonać. Wyrosły już całe dwa pokolenia ludzi, którzy z trudem kojarzą imię św. Jana Pawła II, a cóż dopiero nazwę choroby, którą znają z kart Biblii?
Jak okres pandemicznych ograniczeń odbił się w Indiach na życiu trędowatych?
Myślę, że jest jeszcze za wcześnie na ocenę sytuacji popandemicznej w tych środowiskach. Wiem o wielkich zaniedbaniach w sensie leczenia innych chorób pojawiających się w tej grupie ludzi, ale też o przyspieszeniu pauperyzacji całego środowiska. Jeśli trędowaty nie miał od kogo otrzymać wsparcia, nawet przysłowiowej garstki ryżu, trzeba było uruchomić inne źródła utrzymania. Nieletnie dzieci, wykorzystywane na różne sposoby, musiały podejmować prace dorywcze, żeby utrzymać siebie i rodzinę. W naszym Ośrodku ponad połowa uczniów sprzed pandemii nie wróciła do szkoły i internatu, a te, które wróciły mają dwa lata zaległości w nauce. Myślę, że cofnęliśmy się o dobre dziesięć lat w rozwoju ogólnym kraju.
Kim są współcześni trędowaci? Czy to się jakoś zmieniło w ciągu lat twego pobytu?
Z ogromną radością mogę powiedzieć, że czasy, gdy każdego roku rozpoznawałam i zaczynałam leczenie (nie zawsze konsekwentnie prowadzone przez pacjentów) kilkuset nowych przypadków trądu minęły już bezpowrotnie. Dziś rzadziej też zbyt późno rozpoznajemy chorobę, gdy dochodzi do okaleczeń i zniekształceń. To naznaczenie przez trąd powodowało wydalanie chorych z miejsc ich pobytu, z rodzin. Ale oczywiście jak każda zakaźna choroba częściej dotyka ubogie warstwy ludności, gdzie nadal jest powszechne niedożywienie jakościowe, a więc niższa odporność na choroby, gorsze warunki sanitarne, słabsze wykształcenie.
W Światowym Dniu Chorych na Trąd odbywa się chrzest małej Faustyny, prawdziwego cudu życia, na który rodzice czekali bardzo długo. To chyba szczególnie radosny moment dla całej wspólnoty Jeevodaya?
W kulturze wielu krajów wschodu brak potomstwa (niezależnie od przyczyny) jest uważany za brak błogosławieństwa Boga (bogów). W hinduizmie pozwala to nawet na oddalenie żony, odesłanie do domu rodzinnego, a wzięcie innej kobieta, która obdarzy potomstwem. Prowadzi to do wielu tragedii. Mała Faustyna urodziła się 25 grudnia ub.r. i została ochrzczona w Dniu Chorych na Trąd. Jest oczekiwanym, upragnionym, wymodlonym dzieckiem Premshili i Dilipa. Czekali na nią długie sześć lat, dwoje starszego rodzeństwa zmarło przed narodzeniem. To wielka radość nie tylko dla najbliższej rodziny, ale dla całej naszej wspólnoty i dla mamy chrzestnej, która czekała na ten dzień już w Polsce. Rodzice Faustynki pochodzą z rodzin dotkniętych trądem, spotkali się w Jeevodaya w szkole, pokochali Jezusa i obydwoje przyjęli Chrzest św., choć są jedynymi chrześcijanami w swoich rodzinach. Ich rodziny z trudem zaakceptowały zmianę religii swoich dzieci. Te lata oczekiwania na córeczkę były dla nich bardzo trudne, cały czas pod pręgieżem opinii otaczających ludzi, którzy negatywnie oceniali ich decyzję przyjęcia Jezusa do ich życia. A oni ufali. Mieli wielką radość uczestniczenia w Światowych Dniach Młodzieży w Krakowie, wtedy odwiedzili Łagiewniki i postanowili, że jeśli urodzi się córka to otrzyma św. Faustynę za patronkę. Podobnie myśleli o synu, gdy odwiedzili Niepokalanów. Dodatkowo mieli wielką łaskę odwiedzenia miejsc związanych ze swoimi patronami: św. Franciszkiem i św. Klarą. Ponieważ dostali zaproszenie na tygodniowy pobyt w Rzymie pojechali też, dzięki dobroci hojnej ofiarodawczyni, do Asyżu. Dar nowego życia Faustynki jest ukoronowaniem ich pragnień i za to wyrażają swoją wdzięczność! Panu Bogu przede wszystkim, ale i wszystkim, którzy ich wspomagali.
Stan Chhattisgarh, gdzie pracujesz i gdzie leży Jeevodaya, staje się sceną coraz silniejszych ataków antychrześcijańskich. Jak wygląda sytuacja, skąd to nasilenie w środowiskach hinduistycznych nastrojów antychrześcijańskich?
Dla mnie to niczym niespowodowane, bezsensowne i niepotrzebnie akty złości i przemocy wywołujące napięcia i odwetu między ludźmi, ich całymi grupami, warstwami, religiami. Chrześcijanie wszystkich denominacji to niewiele ponad dwa procent tutejszej populacji, nic nie znacząca garstka. Ale zawsze można jakieś porachunki osobiste czy grupowe załatwić rzucając hasło: oni (ci inni, chrześcijanie, muzułmanie itp.) chcą nas zabić. Niedawno słyszałam tak ogniste przemówienie działacza zbrojnego ramienia fundamentalistów hinduskich, że też byłabym skłonna uwierzyć, iż muszę się (w obronie własnej, oczywiście) uzbroić po zęby. Pokładanie zapałki pod nieco wzburzone nastroje to specjalność takich demagogów. Za chwilę tłum rozjuszonych mężczyzn (kobiet też czasem) rusza na wskazany obiekt (człowieka, dom, sklep czy kościół) łapiąc po drodze kije, butelkę benzyny, ostre narzędzia i zaczyna się walka. To nie gotowy scenariusz na film – to nasza rzeczywistość. Wszyscy „nie nasi”, każdy „nieco inny” to wróg, nie ma dla nich lepszych stanowisk pracy, żadnych przywilejów – w domyśle: i tak wspiera ich cała reszta świata. Wrogość i akty przemocy łatwo wywołać, pokój serc i zgodę między ludźmi buduje się z ogromnym trudem.
Rozmawiała: Beata Zajączkowska
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.