Zarozumiałość trzyma się zawsze w pobliżu odwagi i dlatego musimy mieć się przed nią na baczności. Czyha ona na nas na każdym kroku.
Czwartym źródłem zarozumiałości może być klimat wychowawczy w seminarium. Różnego rodzaju nierozwiązane problemy w okresie formacyjnym rzutują na jakość życia późniejszego kapłana. Postulat w tej kwestii formułuje o. Józef Augustyn, który uważa, że „Bóg daje powołania kapłańskie w takich warunkach, w jakich żyje wspólnota Kościoła. Seminaria przyjmujące młodych ludzi zobowiązane są jednak do udzielania im takiej pomocy, jakiej potrzebują. (…) Pokonywanie ludzkich problemów, zwłaszcza tak głębokich jak uwikłania emocjonalne i seksualne, wymaga przede wszystkich wielkiego zaangażowania moralnego i duchowego. Pomoc psychologów bywa wówczas tylko skromnym wsparciem dla walki duchowej. Bez głębokiej modlitwy, opartej na słowie Bożym, bez Eucharystii, szczerej spowiedzi i kierownictwa duchowego rozwiązanie takich problemów jest – po ludzku rzecz biorąc – niemożliwe. Zranienia i uwikłania osób wstępujących do seminarium wymagają od nich ewangelicznego radykalizmu, dzięki któremu mogą wprowadzić w życie ideały związane z powołaniem do celibatu kapłańskiego”[9]. Kapłan mający problemy z realizacją rad ewangelicznych, ponieważ źle wykorzystał czas seminaryjny, ma wiele pokus, aby wejść na drogę zadufania w sobie.
Kolejną przyczyną powstawania pokusy wielkości u kapłana może być środowisko, w jakim się obraca. Niestety, w wielu przypadkach ksiądz jest „nadmuchiwany” różnego rodzaju komplementami, pochwałami, które wywołują w nim poczucie wyjątkowości. Są też parafie, w których wierni boją się albo nie chcą mówić nic negatywnego do swojego duszpasterza. Rośnie więc on w nimbie wspaniałości i niezastępowalności. W konsekwencji powiększa się w nim przestrzeń próżności. A przecież, jak pisał ks. Janusz Pasierb, „w księżach jest dużo cech irytujących, ale chyba najbardziej irytująca jest ta zasadnicza inność, na którą nie ma rady. Trudno załatać to największą nawet towarzyskością. W którymś punkcie ona się kończy i człowiek w sutannie pozostaje sam”[10]. Często więc próbuje ową inność zamaskować poczuciem wielkości i odrębności. W wielu przypadkach środowisko taką postawę akceptuje, a nawet podsyca.
Nie ma żadnej wątpliwości, iż ostatnim, ale chyba najważniejszym źródłem pokusy wielkości jest niska jakość życia wewnętrznego. Kapłan, który coraz rzadziej spotyka się ze swoim Mistrzem, pozwala na odradzanie się niebezpiecznych pragnień związanych z poczuciem ważności, z byciem kimś wyjątkowym. Brak jakości życia wewnętrznego likwiduje pokorę, a wzmaga nadętość i chełpliwość. Taki kapłan pielęgnuje w sobie wiele skłonności do pychy i osiągania coraz więcej sukcesów w celu zaspokojenia próżności. Zmienia się po prostu punkt odniesienia. Własne „ja” staje się najistotniejszą normą. A przecież „życie wewnętrzne to wewnętrzna wolność, piękne myślenie i pragnienia budzone w medytacji czy kontemplacji ewangelicznej, adoracji Najświętszego Sakramentu. Osoby samotne nie skupiają się wówczas, jak jest to w związkach małżeńskich, na współmałżonku, lecz na wielu osobach, z którymi wchodzą w relacje na płaszczyźnie zamiłowania do literatury, filmu, teatru, szeroko pojętej kultury. W samotności niezbędne są pasje, które wypełniają serce, czas, relacje z Bogiem i ludźmi. Nie można odczuwać bólu samotności jako doświadczenia, które trwa”[11].
Patrząc na powyższą analizę, nie mamy chyba wątpliwości, iż pokusa wielkości ma solidne korzenie zarówno w osobowości kapłana, jak i jego środowisku. Trzeba więc wejść w szczegóły i odsłonić kilka chorób kapłańskich, które wywołują pokusę wielkości.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).