Trudny rozrachunek

Książka Romana Graczyka o infiltracji „Tygodnika Powszechnego” przez bezpiekę jest próbą rozrachunku z przeszłością ważnego środowiska.

Reklama

Przypadki osobne
Najważniejsze w książce są jednak cztery ostatnie rozdziały, które autor nazywa „Przypadki osobne”. Opisuje w nich postacie powszechnie znane, w jakimś sensie będące symbolami tego środowiska: Halinę Bortnowską, Stefana Wilkanowicza, Marka Skwarnickiego oraz Mieczysława Pszona. Każda z tych osób miała wielki wpływ na kształtowanie poglądów wielu grup inteligencji w Polsce. Wyjątkowe miejsce w tej grupie zajmuje Mieczysław Pszon, jedna z najważniejszych postaci „Tygodnika”, kształtująca jego linię polityczną od lat 70. do 90. ub. wieku, jeden z prekursorów dialogu polsko-niemieckiego. Człowiek zaangażowany po 1945 r. w walkę z komunizmem i skazany na karę śmierci. W jego przypadku rozważania o agenturalnych uwikłaniach mają wymiar nie tylko pytań o dramat człowieka, ale także suwerenność polityczną całego środowiska. Odpowiedzi na to pytanie komplikuje fakt, że w redakcji „Tygodnika” nie było tajemnicą, iż Pszon prowadził polityczne rozmowy z władzami, także z bezpieką, o których miał informować Jerzego Turowicza. Kto jednak dzisiaj może wytyczyć granice, gdzie kończyła się misja polityczna, a zaczynał się niebezpieczny poślizg w stronę informowania przeciwnika o własnym obozie? Sprawa dla Graczyka jest tym bardziej trudna, że Pszon był jego mistrzem, gdy pracował w „Tygodniku”.

Rozumiem, że nie mógł tego i pozostałych przypadków pominąć w swych rozważaniach, skoro znalazł dokumenty na ich temat. Trzeba jednak zaznaczyć, że materia dowodowa, na której Graczyk opiera swoje wywody, jest bardzo wątła. To przede wszystkim dokumenty o charakterze ewidencyjnym, zapisy z funduszu operacyjnego, odniesienia do innych spraw operacyjnych. Zasadniczy korpus dokumentów został zniszczony. To, co się zachowało, stanowi podstawę do postawienia tezy, że wszystkie te osoby przez wiele lat w jakiejś formie spotykały się z funkcjonariuszami SB; Bortnowska jako kontakt operacyjny, pozostali jako tajni współpracownicy. Czy jednak to, co oficerowie SB opisywali technicznymi terminami: tajny współpracownik, kontakt operacyjny, itd., taką współpracą rzeczywiście było – tego, z braku odpowiednich materiałów, nie dowiemy się. Czy każde spotkanie i każdą rozmowę z funkcjonariuszem SB można zakwalifikować jako formę współpracy? Mam poważne wątpliwości, skoro na ten temat nie ma materiałów źródłowych. Do tego dochodzi także tło epoki, w której to miało miejsce. Tego mi w książce Graczyka brakuje.

Autor redukuje tamtą rzeczywistość do kilkudziesięciu zapisów operacyjnych i z nich wyciąga wnioski, być może uprawomocnione, ale w dzisiejszej sytuacji mające także określony kontekst moralny. Zwłaszcza jeżeli chodzi o Halinę Bortnowską, mam wrażenie, że opis jej „przypadku” w książce jest dla niej niesprawiedliwy. W niewystarczającym bowiem stopniu, moim zdaniem, uwzględnia jej mężną postawę w grudniu 1981 r. w czasie strajku w Hucie Lenina oraz późniejszą działalność w latach 80. Oczywiście postawa z lat 80. nie jest przesłanką do negowania możliwości wcześniejszych kontaktów z SB. Chodzi o wyważenie proporcji tego „przypadku osobnego”, aby nie był opisywany głównie przez przekaz kilku zapisów ewidencyjnych czy z funduszu operacyjnego. Trzeba dodać, że Graczyk, mając świadomość ułomności bazy archiwalnej, którą dysponował, starał się z opisywanymi przez siebie osobami rozmawiać. Godzili się na rozmowę, po czym odmawiali autoryzacji, a poza Bortnowską także prawa do wykorzystania informacji z tych rozmów w książce. Z różnych powodów Skwarnicki i Wilkanowicz z tej okazji nie skorzystali, więc być może byłoby dobrze, gdyby teraz zabrali głos.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7