Spotkanie metafizyki z realnością

Możliwe tylko w poezji?

Jak tak dalej pójdzie, zrobi się z tych poniedziałkowych felietonów jakiś wiarowy kącik poetycki. Albo swoista konkurencja dla radiowej „Poczty poetyckiej Macieja Szczawińskiego”, której, mniej lub bardziej regularnie, słucham przecież od lat. Nale (cudne śląskie słowo!), widać „taki mamy klimat”. A może to jakaś forma eskapizmu? Ucieczki od tych wszystkich problemów, które nas trapią? Pandemia, inflacja, sytuacja na granicy, straszenie wojną… - idzie dostać do gowy. Zwariować można, jak to sie u nos godo.

„Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie, Dwie tylko: poezja i dobroć… i więcej nic…” – powtarzał przez lata, za Norwidem, ks. Jerzy Szymik. Takie było motto jego felietonów. Ale to wiersze pszowskiego poety-kapłana są mi jednak bliższe. Szczególnie jeden – niemal natrętnie - wraca i wraca w pamięci ostatnimi czasy. To „Moléson” napisany ponad 20 lat temu: 

Liście tańczą na pustej drodze,
na placu przed stuletnim kościołem,
pod koniec lata, w ciepłym wietrze,
nocą, w Broc.
Rankiem, kiedy słońce rozedrze bieluśką gazę mgły,
ujrzymy szafirowe niebo i wysoką górę:
Moléson.
W pustym kościele odprawimy Mszę za świat,
który kochamy. Potem wypijemy kawę,
oddalimy śmierć.
Raz jeszcze uwierzymy
Życiu.

W poezji Szymika trochę jak w esejach Jana Kotta.

…umiejętność łączenia wysokiego z niskim, poszukiwanie elementów codzienności, drobiazgów, tak jak się to dzieje w "Nowym Jonaszu", gdzie zupa z małży doprawiona cebulą smakowana na wschodnim wybrzeżu jest równie ważna, jak opowieści biblijne i komentarze do Tory. Kott wie, że w ten sposób przyciąga uwagę czytelników. Jest zawsze jednocześnie na ziemi i w powietrzu. Ciekawi go to, co w zapisie fizyczne, czego można dotknąć, spotkanie metafizyki z realnością.

To znowu słowa Marka Zagańczyka ze wstępu do „Nowego Jonasza i innych szkiców” Jana Kotta. A Feliks Netz, którego tomik wierszy dorwałem ostatnio w antykwariacie? Czyż nie „kombinował” podobnie?

Pochwalone niech będą góry
śmieci tam, gdzie stał mój dom

Idę ślepą ulicą Kopalnianą, z której
nie zostało nic poza samą nazwą
na tabliczce przybitej do mojej pamięci

- wyznawał Netz w „Ulicy Kopalnianej” i wspominał dalej. M.in. skrzypiące podłogi po których stąpały czarne anioły, „kopalniane szyby podobne do pterodaktylów”, czy:

…to nieżywe okno,
przez które odfrunęliśmy wszyscy,
moja cioteczna babcia, ojciec, mama
i ja wciąż frunę
do podziemnych światów
gdzie jeszcze nic się nie zaczęło,
a już wszystko się skończyło.

To co codzienne, zwyczajne (kawa, zupa, skrzypiące podłogi), łączy się jakimś cudem, przenika w naszych refleksjach, myślach, wspomnieniach, z tym, co nadprzyrodzone, święte, boskie. „Spotkanie metafizyki z realnością”, że raz jeszcze przywołam Zagańczyka. Może właśnie tak warto nie tylko pisać, ale i się modlić?

Coś w tym musi być. Kilka dowodów na tę tezę linkuję poniżej:

A do posłuchania proponuję dziś czeskie „Časy se mění”. Za słynne „The Times They Are A-Changin'” Boba Dylana, zabrała się tym razem Kateřina Marie Tichá & Bandjeez. I wyszło świątecznie, adwentowo, klimatycznie. Po prostu cudnie:

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11