Sezon burzowy trwa

xwl

W przestrzeni kościelnej burza zapewne trwała będzie długo. Pytanie, czy stany dobrej pogody należały do częstych i długotrwałych.

Reklama

Od ubiegłego czwartku zmieniło się niewiele. Temperatura co prawda spadła. Ale jedynie powietrza. W przestrzeni publicznej i  w kościelnej debacie nawet wzrasta. Woda zalewa nowe obszary, wywołując panikę i powodując olbrzymie straty, a widok każdej zbliżającej się chmury napawa lękiem. Odkrywamy to, o czym przez dziesięciolecia próbowaliśmy zapomnieć. Że człowiek jest kruchą, maleńką cząstką natury, a przekonanie o władzy nad nią jest złudzeniem. Możemy wysyłać w kosmos kolejne rakiety, ale dni nasze, jak pisze Izajasz, i tak będą jak trawa na łące, chwilą w trwającej miliony lat historii wszechświata. Możemy tę chwilę wykorzystać na jałowe spory, ale też mamy szansę przeżyć ja twórczo. Ostatnie nie zawsze nam dobrze wychodzi. Mimo dobrych chęci.

W przestrzeni kościelnej burza zapewne trwała będzie długo. Pytanie, czy stany dobrej pogody należały do częstych i długotrwałych. Jeśli na historię Kościoła zaczniemy patrzyć uczciwie obecność sporów i burz odkryjemy już w pierwszych dziesięcioleciach. Rzekome zaniedbywanie wdów przy rozdawaniu jałmużny, obrzezanie, „jeden od Pawła, drugi od Apollosa”. I tak, zaczynając od tak zwanego Soboru Jerozolimskiego, na Watykańskim II kończąc, Kościół to nieustanny spór. Nie tylko o dogmaty. Nie mając dobrych narzędzi krytycznych, historycznych, wiedzy źródłowej, łatwo się w tym wszystkim pogubić. Przy okazji dając pierwszeństwo emocjom i własnym, subiektywnym wizjom i odczuciom.

Przed ostatnimi przestrzegała cała duchowa tradycja Kościoła. Żyjący w połowie X wieku na Peloponezie Paweł, biskup Monembasii, zebrał w jednym dziele tworzone od IV wieku „Opowiadania budujące” w jeden zbiór: „Opowiadania dla duszy pożyteczne”. Rozdział X jest historią mnicha w jaskini. O bracie pragnącym gorąco zamieszkać w jaskini, znajdującej się w przepaści. Na nic zdał się sprzeciw przełożonego klasztoru. Gdy już tam się osiedlił, dopadł go diabeł. „Wiedz – powiedział świeżo upieczonemu pustelnikowi – że z powodu twego czystego sumienia i wzniosłego sposobu życia równego aniołom, posłał mnie Pan, abym ci pomagał w twoim uświęceniu”. To na dobry początek. Na końcu była obietnica: „Wiedz, czcigodny ojcze, że z powodu twojego nienagannego postępowania i sposobu życia podobnego do anielskiego, przyjdą po ciebie inni aniołowie, aby ciebie zanieść do nieba”. Na swoje szczęście, a diabła nieszczęście, „Bóg miłujący ludzi pełen miłosierdzia, nie chcąc aby ktokolwiek zginął, zesłał mu do serca myśl, aby to wszystko opowiedział igumenowi”. Jak zakończyła się historia pisał nie będę. Książka dostępna jest w języku polskim. Co prawda od jej wydania upłynęło dwadzieścia osiem lat, ale pewnie gdzieś się znajdzie. Z całą pewnością w mojej prywatnej bibliotece.

Dobre narzędzia, pozwalające Tradycję odróżnić od tradycji. O nich z przymrużeniem (boć to wakacje, czas odpoczynku, także od burz intelektualnych) oka.

Pytany o ciągłość tradycji liturgicznej Kościoła Ksiądz Blachnicki mawiał z przekąsem: zanim zaczniemy wprowadzać w życie postanowienia Soboru Watykańskiego II weźmy się za Sobór Trydencki. Ten usilnie zaleca, by Komunii świętej udzielano z Hostii, konsekrowanych podczas celebracji, w których wierny uczestniczy. Tymczasem w naszych kościołach jest to rzadko stosowana praktyka. Więcej, nawet w małych wspólnotach przechowuje się często po kilka tysięcy konsekrowanych Hostii „na wszelki wypadek”. Co na poziomie psychologicznym daje efekt odwrotny do zamierzonego. Przyjęcie Komunii świętej większości wiernych nie kojarzy się z tym, co dokonało się tu i teraz na ołtarzu. Tymczasem w całej tradycji judeochrześcijańskiej do istoty ofiary należy jej spożycie. Co do dziś praktykowane jest w Kościołach Wschodnich. Tam sprawuje się liturgię uprzednio poświęconych Darów, podczas której spożywa się Hostie z tak zwanej rezerwy eucharystycznej. Jeżeli coś domaga się powrotu do Tradycji, to właśnie jedność Ofiary i Uczty. W parafiach, gdzie od lat obecna jest wspomniana praktyka obserwuje się systematyczny wzrost  przystępujących do Komunii świętej.

Patrząc dalej z przymrużonym okiem na liturgiczne dziedzictwo odwołam się do dzisiejszego wpisu księdza Bartka Rajewskiego na Facebooku. Przypomniał w nim dekrety… Soboru Laterańskiego IV (1215 r.), a  w nich między innymi: „Duchowni niech noszą szaty wierzchnie zapięte, niezwracające uwagi na siebie nadmierną krótkością ani długością. Niech nie używają sukna czerwonego ani zielonego, długich rękawic ani zdobionego haftem lub z długimi nosami obuwia, uprzęży, siodeł, pektorałów ani ostróg pozłacanych. (...) Kapłani i inne osoby pełniące urzędy kościelne niech nie (...) noszą klamer, zapinek zdobionych złotem czy srebrem, ani pierścieni, chyba że przysługują im z racji dostojnego urzędu”. Cóż, zatem warto przypomnieć, że czcigodna piuska na początku miała chronić przed świątynnym zimnem wyciętą na głowie tonsurę, traktowany jak świętość manipularz, co przypomniał nie tak dawno redaktor Macura, był na początku chusteczką do nosa, wszelkiej maści koronki są owocem barokowej, zatem już potrydenckiej wyobraźni liturgicznej, wreszcie Mszał, jakiego używano na początku XX wieku jednak różnił się od promulgowanego przez św. Piusa V. Tyle w kwestii „obciążonej tradycją” kościelnej mody, po wielokroć usiłującej nadać teologiczny sens raczej mało liturgicznym drobiazgom. Choćby takim, jak długie treny, niesione za kardynałami przez służbę liturgiczną. One też podobno miały swoją i swoistą „teologię”.

Po tym nieco przydługim wywodzie szykujmy się na kolejną burzę. Z przymrużeniem oka…

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7