Niekiedy warto poczekać. Wstrzymać się przed zajęciem stanowiska, wyrażeniem oburzenia, komentowania. Sprawdzić.
Choć to niezgodne z logiką karmiących się sensacją mediów. Gdzie każdy musi być pierwszy, jednoznaczny w serwowanych opiniach, posługujący się krzykliwymi, przykuwającymi wzrok odbiorcy nagłówkami. Za ten dystans trzeba płacić. Ceną jest postrzeganie dziennikarzy i redaktorów jako preferujących wszystkie odcienie szarości konformistów.
Wiem coś o tym. Bywało w przeszłości i zapewne zdarzy się jeszcze nie jeden raz. Dlaczego nie napiszesz komentarza, nie zajmiesz stanowiska. W domyśle – krytycznego. Mijały dni, na światło dzienne wychodziły nowe fakty, a spieszący się z krytyką jakoś nie spieszyli się ze sprostowaniami. Konformista okazał się cierpliwym tropicielem faktów. Stracił co prawda znajomych i przyjaciół, ale pozostał wierny swojemu powołaniu.
O rycie Majów dowiedziałem się podczas spotkania dekanalnego. Wytrzeszczyłem oczy ze zdumienia gdy usłyszałem, że teraz będziemy odprawiać Msze indiańskie. Zamilkłem przypuszczając pominięcie jakiegoś ważnego dokumentu. Choć to mało prawdopodobne gdy każdego dnia śledzi się informacje, zamieszczane na stronie Dykasterii ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. Wróciwszy do domu sprawdziłem. Nie znalazłszy nic pomyślałem, że być może recognitio zamieszczą najnowsze Notitiae. Cierpliwość zaowocowała. Zamiast informacji o Mszy Majów Dykasteria opublikowała w środę, 27 listopada, Notę wyjaśniającą. Nie ryt, ale adaptacja. Nie dla Majów, ale dla pewnych grup ludów tubylczych. Nie taniec rytualny, ale rytmiczne poruszanie ciałem w czasie modlitwy. Nie świecki zamiast księdza, ale trudna do przetłumaczenia na język polski posługa Pryncypała. Będącego raczej pierwszym z animatorów liturgii. Znanym we wspólnocie także ze swojej odpowiedzialności za Kościół.
Nota jest reakcją na szeroko rozpowszechniane interpretacje niedawnych adaptacji, zatwierdzonych przed Dykasterię. O wspomnianej „szerokości” świadczy popularność tematu na YouTube, w mediach społecznościowych czy popularnych (także w Polsce) serwisach internetowych, wykorzystujących każdą okazję by, nie sprawdziwszy faktów, opierając się na pogłoskach i nie zawsze trafnych opiniach, uderzyć w rzymskie dykasterie i papieża. Stąd cieszy szybka i zdecydowana reakcja DKBiDS. Opublikowanie Noty na jej stronach świadczy o jednoznacznym poparciu meksykańskich biskupów.
Szeroko rozpowszechniane interpretacje dotyczą nie tylko działalności DKBiDS. Także innych watykańskich instytucji i samego papieża Franciszka. Przy czym bardziej niż z krytyką mamy do czynienia z krytykanctwem, wychodzącym z założenia, że teraz jest źle i gorzej jak jest być nie może. Oczywiście jedyną słuszną receptę na powrót do żywej i „prawdziwej wiary”, mają autorzy filmów, postów czy artykułów. Okazuje się, że popularnym „teraz my” i „tylko my” żywi się nie tylko polityka.
Na szeroko rozpowszechniane interpretacje, nieuzasadnioną krytykę i wręcz personalne ataki na Franciszka zareagowali niedawno słowaccy biskupi. W skierowanym do wiernych słowie jednoznacznie odcięli się od głosów wyrażanych przez niektóre środowiska, usiłujące prywatne opinie przedstawiać jako oficjalne stanowisko Kościoła w tym kraju.
Podobnej reakcji wielu oczekuje także w Polsce. Bowiem i u nas skala szeroko rozpowszechnionych interpretacji dawno przekroczyła ramy określane jako margines. To już nie kilku siejących zamęt i mających małe zasięgi jutuberów. To redakcje, rozsyłane w tysiącach broszury i internetowe akcje. Oddziaływujące – co trzeba ze smutkiem zauważyć – bardziej, niż opublikowana 27 listopada – Nota.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W diecezjach i parafiach na całym świecie jest ogromne zainteresowanie Jubileuszem - uważa
40-dniowy post, zwany filipowym, jest dłuższy od adwentu u katolików.