Wśród znacznej części katolików utarło się powszechne przekonanie, że przyjmowanie komunii na rękę jest świętokradztwem. Odpowiedź na najczęściej stawiane zarzuty.
8. Przeciwko praktyce komunii na rękę przemawia podobieństwo do praktyki protestanckiej.
Taki argument wytoczył ksiądz Wawrzyn z bractwa św. Piusa X w swoim filmie „Komunia św. na rękę - ratunek przed tzw. pandemią czy klęska Kościoła?” argumentując, że taka forma komunii jest do złudzenia podobna do praktyki protestanckiej i że mamy do czynienia z protestantyzacją Kościoła katolickiego. Niestety taka logika myślenia nie jest poprawna, ponieważ upodobnienie się pod pewnymi względami pewnego zjawiska do innego, które nie jest uznawane za prawdziwe, nie oznacza od razu że to pierwsze z automatu też nie jest właściwe, oraz nie oznacza, że ci, którzy spowodowali to upodobnienie, kierowali się tym, aby właśnie to podobieństwo zaszło – czyli zrobili to w celu upodobnienia, a nie z tego powodu, że za tym stały jakieś konkretne racje. Tutaj wystarczyłoby zwrócić uwagę tradycjonalistom, że podobnego argumentu używają Świadkowie Jehowy - aby podważyć nasze katolickie zwyczaje, to przytaczają podobieństwa do praktyk pogańskich. I tutaj oczywiście nie oszczędzają żadnych naszych świąt katolickich – od Wielkiej Nocy aż po Boże Narodzenie. I faktycznie, jeśli by się przyjrzeć niektórym zwyczajom, które w naszej tradycji są od niepamiętnych czasów, to może się okazać że część z nich mogła być zainspirowana takimi praktykami. Dlatego przypuszczam, że zwrócenie uwagi na to tradycjonalistom nie musiałoby skutkować tym, że takie praktyki zostałyby przez nich odrzucone. Z drugiej strony warto zaznaczyć, że przyjęcie pewnych praktyk od protestantów nie jest dla nas żadną nowością. Weźmy chociaż Biblię – zarówno w języku narodowym, jak i przekłady z języków oryginalnych. Po soborze trydenckim było zabronione drukowanie Biblii w językach narodowych. Robili to wyłącznie protestanci. Zakaz ten został zniesiony dopiero w XVIII wieku przez papieża Benedykta XIV. Ale i tak dalej można było publikować tłumaczenia jedynie z Wulgaty. Z języków oryginalnych tłumaczyli dalej – towarzystwa biblijne, które były prowadzone przez protestantów. I co więcej, przez długi czas Kościół się temu sprzeciwiał i surowo potępiał[10]. To ograniczenie zostało zniesione dopiero przez papieża Piusa XII, czyli jak widzimy – nawet przed Soborem Watykańskim II, czyli domniemywam, że co do tego aktu nie powinni mieć zastrzeżeń nawet tradycjonaliści. Tak więc po tym zniesieniu nagle wszyscy przyklasnęli i stwierdzili, no że jednak protestanci mieli rację… No cóż... Pozostaje mieć tylko nadzieję, że nikomu nie przyjdzie nagle do głowy pomysł, aby jednak wrócić do łaciny, co by zbytnio nie upodabniać się do nich. Jednak pamiętajmy, że w tym wszystkim najważniejsze jest to, że dla nas po dziś dzień ta konsekrowana hostia nie jest symbolem, ale prawdziwym, substancjalnym Ciałem Naszego Pana Jezusa Chrystusa. I pod tym najbardziej fundamentalnym i tak naprawdę – jedynym istotnym względem nic się nie zmieniło. Tym samym nie ukrywam swojego rozgoryczenia postawą tradycjonalistów, dla których chyba jednym z najważniejszych celów jest podkreślanie i mocne akcentowanie odmienności wobec protestantyzmu, pokazywanie im zaciśniętej pięści na znak, że to oni są heretykami i jak chcą zgody, to muszą pokornie wrócić do Kościoła – czasem mam wrażenie, że taka postawa bierze górę nad tym, co jest najbardziej istotne w naszej wierze.
9. Forma Komunii na rękę sprzyja większej profanacji polegającej na zanoszeniu hostii do ławek, porzucaniu cząstek na podłogę pod tymi ławkami, czy też w skrajnych przypadkach umożliwia wynoszenie ich z Kościoła przez satanistów.
W tym momencie trudno nie zgodzić się z takim zarzutem, ale jednak i w takim rozumowaniu można dostrzec jeden bardzo poważny błąd. Otóż nie walczmy z formą komunii na rękę, ale walczmy z praktyką zanoszenia Najświętszego Sakramentu do ławek. Podobnie jak pozwolenie na jazdę samochodem powoduje łamanie przepisów drogowych. Nie zabraniajmy jeździć samochodem, ale walczmy z łamaniem tych przepisów. Metodą zaradzenia tego problemu może być egzekwowanie, aby wierni spożywali Ciało Pańskie bezpośrednio przy szafarzu. W przypadku oddalania się kogoś z hostią, szafarz powinien wstrzymać rozdawanie komunii i podążyć za taką osobą (albo poprosić wiernych o jej zatrzymanie) i wyegzekwować, aby przy nim to Ciało Pańskie zostało spożyte. Jeśli chodzi o satanistów – to argument jest o tyle słaby, że podobnie jak nie jesteśmy w stanie zapobiec świadomej profanacji w przypadku komunii na rękę, to dokładnie tak samo nie jesteśmy w stanie zapobiec takiej samej profanacji w przypadku przyjmowania Komunii do ust – bo przecież taka osoba zawsze może po przyjęciu hostii wyjąć ją sobie z ust i wsadzić do kieszeni.
10. Ludzie którzy to biorą na rękę robią to ze strachu przed zakażeniem się koronawirusem i jest to zwykły przejaw braku wiary, że Jezus ma moc uchronić nas przed chorobą.
Nie ma wątpliwości, że są sytuacje, w których mimo braku naszej wiary, to jednak cuda się dokonują. Mam tutaj na myśli przede wszystkim cud Eucharystii - przemiany chleba i wina w Ciało i Krew Chrystusa. On zawsze się dokonuje nawet, jeśli nie dajemy temu wiary. Jednak w tym przypadku dzieje się tak, ponieważ sam Chrystus nas zapewnił, że to się będzie działo zawsze i bez wyjątku niezależnie od tego, czy wierzymy, czy też nie. Lecz niestety jest to jedyne takie zapewnienie Boga jakie znam, że ten cud dokonuje się zawsze bez względu na wielkość naszej wiary. Nigdzie nie słyszałem o Jego zapewnieniu, że zawsze podczas sakramentów uchroni nas od wszelkiego zakażenia nawet mimo braku powzięcia elementarnych i zalecanych środków ostrożności. Przypomina to trochę słynną anegdotę, kiedy to podczas powodzi Kowalski wchodzi na dach z wiarą, że Bóg go uratuje. Podpływa łódź i ludzie mówią mu: "wskakuj do łodzi, bo się utopisz". A on mówi: "nie, ja wierzę, że Bóg mnie uratuje". Woda podchodziła coraz wyżej i wyżej i ta sama łódź podpływała do niego jeszcze 2 razy, a on za każdym razem mówił, że nie, bo on wierzy, że Bóg go uratuje. No i w końcu zatonął. Staje przed Bogiem z pretensjami, że on przecież w Niego wierzył, a Bóg go nie uratował. Na to Bóg do Kowalskiego: "3 razy posyłałem po ciebie łódź, a nie chciałeś wsiąść". I taki też przykład dał nam sam Jezus Chrystus na kartach swojej Ewangelii. Mimo iż dysponował mocą boską, to jednak w przypadku zagrożenia, widząc prostą i naturalną metodę na odsunięcie tego niebezpieczeństwa, podejmuje te środki ostrożności. Zobaczmy:
Mt 12:14 Faryzeusze zaś wyszli i odbyli naradę przeciw Niemu, w jaki sposób Go zgładzić. Gdy się Jezus dowiedział o tym, oddalił się stamtąd. [...]
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
13 maja br. grupa osób skrzywdzonych w Kościele skierowała list do Rady Stałej Episkopatu Polski.