Miłość podstawą chrześcijańskiej odpowiedzi na pandemię

Chrześcijańska reakcja na pandemię i wynikające z niej kryzysy społeczno-gospodarcze opiera się na miłości, przede wszystkim na miłości Boga, który nas zawsze uprzedza – powiedział Ojciec Święty podczas dzisiejszej audiencji ogólnej. Papież zachęcił jednocześnie do troski o dobro wspólne. Podobnie jak przed tygodniem Franciszek spotkał się z wiernymi na dziedzińcu św. Damazego Pałacu Apostolskiego.

Reklama

Oto tekst papieskiej katechezy w tłumaczeniu na język polski:

Drodzy bracia i siostry, dzień dobry!

Przeżywany przez nas kryzys, spowodowany pandemią, dotyka wszystkich. Możemy z niego wyjść lepszymi, jeśli wszyscy razem będziemy dążyli do dobra wspólnego, w przeciwnym razie wyjdziemy gorsi. Niestety, jesteśmy świadkami ujawniania się interesów partykularnych. Są na przykład tacy, którzy chcieliby zawłaszczyć odpowiednie rozwiązania, takie jak w tym przypadku szczepionki, a następnie sprzedawać je innym. Niektórzy wykorzystują sytuację do podsycania podziałów: dążenia do korzyści gospodarczych lub politycznych, rodząc lub pogłębiając konflikty. Inni zwyczajnie nie interesują się cierpieniami innych, mijają, idąc swoją drogą (por. Łk 10, 30-32), są czcicielami Poncjusza Piłata, umywają ręce.

Chrześcijańska reakcja na pandemię i wynikające z niej kryzysy społeczno-gospodarcze opiera się na miłości, przede wszystkim na miłości Boga, który nas zawsze uprzedza (por. 1 J 4, 19). On nas miłuje jako pierwszy, in nas zawsze uprzedza w miłości i w rozwiązaniach, On nas miłuje bezwarunkowo, a kiedy przyjmiemy tę Bożą miłość, to wówczas możemy odpowiedzieć w podobny sposób. Kocham nie tylko tych, którzy mnie kochają: moją rodzinę, przyjaciół, moją grupę, ale także tych, miłuję tych, którzy mnie nie kochają, którzy mnie nie znają lub są obcokrajowcami, a także tych, którzy sprawiają, że cierpię lub których uważam za nieprzyjaciół (por. Mt 5, 44). To jest mądrość chrześcijańska, wypływająca z nauczania Jezusa. Wiemy, że najwznioślejszym aktem świętości jest miłość nieprzyjaciół, ale nie jest to łatwe. Oczywiście, miłowanie wszystkich, w tym nieprzyjaciół, jest trudne - powiedziałbym, że jest to sztuka! Ale to sztuka, której zawsze można się nauczyć i udoskonalać. Prawdziwa miłość, która czyni nas owocnymi i wolnymi, jest zawsze ekspansywna, a prawdziwa miłość jest nie tylko ekspansywna, lecz także włączająca. Ta miłość leczy, uzdrawia i czyni dobro. Bardzo często więcej dobra czyni akt czułości, niż wiele argumentów. Pomyślmy o przebaczeniu – akt serdeczności, niż wiele argumentów, by się bronić. To miłość włączająca, która leczy.

Tak więc, miłość nie ogranicza się do relacji między dwoma lub trzema osobami, czy przyjaciółmi, albo rodziną – wykracza dalej. Obejmuje relacje obywatelskie i polityczne (por. Katechizm Kościoła Katolickiego [KKK], 1907-1912), w tym relacje z przyrodą (Enc. Laudato si’ [LS], 231). Miłość ogarnia wszystko. Jesteśmy bowiem istotami społecznymi i politycznymi. Jednym z najwznioślejszych wyrazów miłości jest właśnie miłość społeczna i polityczna, która ma decydujące znaczenie dla rozwoju człowieka i dla stawienia czoła kryzysom wszelkiego rodzaju (tamże, 231). Wiemy, że miłość ubogaca rodziny i przyjaźnie, ale dobrze jest pamiętać, że ubogaca także stosunki społeczne, kulturalne, gospodarcze i polityczne, pozwalając nam budować „cywilizację miłości”, jak lubił mawiać święty Paweł VI [1], a po nim święty Jan Paweł II. Gdy nie ma tej inspiracji, panuje jej przeciwieństwo, to znaczy kultura egoizmu, obojętności, odrzucenia. To znaczy odrzucenia tego, którego nie lubię, którego nie mogę miłować, lub tych, którzy wydają się mi nieużyteczni dla społeczeństwa. Dzisiaj przy wejściu pewne małżeństwo powiedziało mi. „Ojcze módl się za nas, bo mamy syna niepełnosprawnego”. Zapytałem: „ile ma lat?”, „Co robicie? - pomagamy mu, towarzyszymy”. Całe życie tych rodziców jest poświęcone temu niepełnosprawnemu synowi. To nazywa się miłość. Natomiast nieprzyjaciele, przeciwnicy polityczni także naszym zdaniem wydają się niepełnosprawnymi politycznie i społecznie. Ale wydają się. Jedynie Bóg wie czy nimi są, czy też nie. Lecz mi winniśmy ich kochać. Musimy dialogować, musimy budować tę „cywilizację miłości”, tę kulturę polityczną, społeczną jedności całego rodzaju ludzkiego. W przeciwnym razie mamy wojny, podziały, zawiści, także wojny w rodzinach. Miłość bowiem włącza, ma charakter społeczny, rodzinny i polityczny. Miłość przenika wszystko.

Koronawirus pokazuje nam, że prawdziwe dobro dla każdego jest dobrem wspólnym, a nie jedynie indywidualnym i odwrotnie, że dobro wspólne jest prawdziwym dobrem dla osoby (por. KKK, 1905-1906). Jeśli dana osoba dąży jedynie do własnego dobra – jest egoistą. Natomiast osoba jest bardziej osobą, gdy jej własne dobro otwiera ją na wszystkich, gdy dzieli się nim. Zdrowie, jest nie tylko dobrem indywidualnym, lecz również dobrem publicznym. Zdrowe społeczeństwo to takie, które troszczy się o zdrowie wszystkich.

Do wirusa, który nie zna żadnych przeszkód, granic ani różnic kulturowych i politycznych, należy podchodzić z miłością bez przeszkód, granic i różnic. Miłość ta może rodzić struktury społeczne, które zachęcają nas raczej do dzielenia się, a nie do rywalizacji, które pozwalają nam na włączenie najbardziej bezbronnych, a nie ich odrzucenie, i które pomagają nam wyrazić to, co najlepsze w naszej ludzkiej naturze, a nie to, co najgorsze. Prawdziwej miłości obca jest kultura odrzucenia, nie wie czym ona jest. Istotnie, kiedy miłujemy i rodzimy kreatywność, zaufanie i solidarność, to właśnie tam powstają konkretne inicjatywy na rzecz dobra wspólnego [2]. I to zarówno na poziomie małych i dużych wspólnot, jak i na poziomie międzynarodowym. To, co czyni się w rodzinie, co czyni w gronie sąsiedzkim, co czyni we wiosce, co czyni się w wielkim mieście i na arenie międzynarodowej, jest takie samo: to samo ziarno, które rośnie i przynosi owoc. Jeśli w rodzinie, w sąsiedztwie zaczniesz z zazdrością, z walką, w końcu będzie „wojna”. Natomiast, jeśli zaczniesz od miłości, od dzielenia się miłością, od przebaczenia, wówczas będzie miłość i przebaczenie dla wszystkich.

Przeciwnie, jeżeli rozwiązania w obliczu pandemii będą nosić znamiona egoizmu, czy to ludzi, przedsiębiorstw czy też państw, być może uda nam się wydostać z koronawirusa, ale z pewnością nie z kryzysu humanitarnego i społecznego, który ten wirus ujawnił i podkreślił. Uważajmy zatem, aby nie budować na piasku (por. Mt 7, 21-27)! Aby zbudować zdrowe, integracyjne, sprawiedliwe i pokojowe społeczeństwo, musimy to uczynić na skale dobra wspólnego [3]. Skałą jest dobro wspólne. I jest to zadanie wszystkich, a nie tylko kilku specjalistów. Św. Tomasz z Akwinu powiedział, że krzewienie dobra wspólnego jest obowiązkiem sprawiedliwości, który spoczywa na każdym obywatelu. Każdy obywatel jest odpowiedzialny za dobro wspólne. A dla chrześcijan jest to również misja. Jak naucza św. Ignacy z Loyoli, nakierowanie naszych codziennych wysiłków ku dobru wspólnemu jest sposobem przyjmowania i szerzenia chwały Bożej.

Niestety, polityka często nie cieszy się dobrą opinią, i wiemy dlaczego. Nie oznacza to, jakoby wszyscy politycy byli źli. Tego nie chcą powiedzieć. Mówię jedynie, że niestety, polityka często nie cieszy się dobrą opinią. Z tym negatywnym poglądem nie możemy się jednak pogodzić, lecz trzeba zareagować, ukazując faktami, że możliwa jest, a co więcej konieczna dobra polityka [4], która stawia w centrum człowieka i dobro wspólne. Jeśli będziecie czytali historię ludzkości, to odnajdziecie wielu świętych polityków, którzy szli tą drogą. Jest to możliwe, o ile każdy obywatel, a w szczególności ci, którzy podejmują obowiązki i stanowiska społeczne i polityczne, zakorzeniają swoje działania w zasadach etycznych i ożywiają je miłością społeczną i miłością polityczną. Chrześcijanie, zwłaszcza wierni świeccy, są wezwani do dawania dobrego świadectwa w tej dziedzinie i mogą to czynić dzięki cnocie miłości, pielęgnując jej istotny wymiar społeczny.

Nadszedł więc czas, aby pomnażać naszą miłość społeczną, - pragnę podkreślić te słowa: naszą miłość społeczną - wszyscy wnosząc wkład, wychodząc z naszej małości. Dobro wspólne wymaga udziału wszystkich. Jeśli każdy wnosi w nie swój wkład i jeśli nikt nie jest pominięty, możemy odnowić dobre relacje na poziomie wspólnotowym, krajowym i międzynarodowym, a także w harmonii ze środowiskiem (por. LS, 236). Tak więc w naszych gestach, nawet tych najbardziej skromnych uwidoczni się coś z obrazu Boga, co nosimy w sobie, ponieważ Bóg jest Trójcą Bóg jest Miłością. Bóg jest Miłością. To najpiękniejsze określenie Boga, jakie znajdujemy w Biblii, a które daje nam św. Jan Apostoł, który bardzo miłował Jezusa. Bóg jest Miłością. Z Jego pomocą możemy uzdrowić świat, pracując wszyscy razem dla dobra wspólnego. Nie tylko na rzecz mojego dobra, lecz dla dobra wspólnego wszystkich. Dziękuję.

PRZYPISY:

1. Orędzie na X Światowy Dzień Pokoju, 1 stycznia 1977.

2. Por. ŚW. JAN PAWEŁ II, Enc. Sollicitudo rei socialis, 38.

3. Tamże, 10

4. Por. Orędzie na Światowy Dzień Pokoju, 1 stycznia 2019 (8 grudnia 2018).

tłum. o. Stanisław Tasiemski OP (KAI) / Watykan

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama