Kardynał Robert Sarah próbuje obudzić Kościół i cały Zachód ze swoistego letargu wiary. „Wybaczcie, jeśli niektóre moje słowa wami wstrząsną” – pisze we wstępie. „Ta książka to krzyk mojej duszy”. Czy zostanie usłyszany?
Wiara Afrykanina a płynny ateizm
Druga część książki poświęcona jest kryzysowi antropologii, czyli fałszywej wizji człowieka dominującej we współczesnej kulturze. Trzecia natomiast odnosi się do pewnych negatywnych przemian zachodzących w świecie, takich jak zanikanie pojęcia prawdy, błędne pojęcie wolności, rozkład moralności i słabość polityki.
„Europa chce otworzyć się na wszystkie kultury i na wszystkie religie świata” – zauważa kard. Sarah. „Ale przestała kochać samą siebie”. Polityka multi-kulti jest zdeformowaną formą miłości uniwersalnej. Afrykanin, dla którego tak ważną wartością są korzenie, zwraca uwagę europejskim elitom, że myślą wyłącznie w kategoriach ekonomii, ignorując wartość, jaką stanowią tożsamość i kultura każdego narodu. „Wystarczy zobaczyć ostentacyjną poradę [technokratycznych władz Europy] wobec władz Polski” – zauważa kardynał.
Co najlepszego Europa może dać przybyszom? Swoją tożsamość, cywilizację dogłębnie przepojoną chrześcijaństwem. „Co jednak ofiarowała muzułmańskim przybyszom, jeśli nie bezbożność i barbarzyński konsumpcjonizm?” – pyta gorzko kardynał. „Uważam, że jeśli migranci przybywający do Europy w końcu zaczynają nią gardzić, to w gruncie rzeczy dlatego, że nie odkrywają w niej nic świętego”. I dodaje: „Afrykanin nie może pojąć świata bez Boga”.
Wiele opinii w tej książce porusza, często budzi wyrzut sumienia. Uderza w niej jakiś rodzaj prostej, powiedziałbym, afrykańskiej wiary, połączonej z erudycją. Kardynał przyjmuje Boga jako oczywistość, wiara jest dla niego światłem, które pozwala mu oceniać całą rzeczywistość. Jednocześnie w swojej refleksji sięga często po znakomite cytaty z ojców Kościoła, diagnozy Ratzingera, Chantal Delsol, de Lubaca czy Sołżenicyna. Choć sporo w tej książce krytyki Kościoła czy świata, to jednak jest ona pełna nadziei. Jest wolna od kościelnej wersji politycznej poprawności. Jest gorącym apelem o żywą wiarę.
„Jakie przesłanie chciałby Ksiądz Kardynał zostawić na zakończenie?” – pyta Diat. W odpowiedzi słyszy, że przestrogę przed zjawiskiem „płynnego ateizmu”. Cóż to takiego? To podstępna i niebezpieczna choroba. To ateizm w wersji soft, który nie wojuje wprost z religią czy Bogiem, ale łagodnie przenika chrześcijański sposób myślenia, życia i działania. Krąży w naszych żyłach, nie wyjawiając swojego imienia. I stopniowo prowadzi do letargu wiary, który wyraża się znieczuleniem na błąd, zamazaniem granic między dobrem i złem, ugodą z kłamstwem. Jak się temu przeciwstawić? „Nie mamy tworzyć stronnictw w Kościele. Nie chodzi o atakowanie czy krytykowanie. Chodzi o to, by pozostać wiernym Jezusowi Chrystusowi. Jeśli nie można zmienić świata, to można zmienić samego siebie. Gdyby każdy pokornie podjął tę decyzję, wówczas system kłamstwa rozpadłby się samoistnie. Gdyż jedyną jego siłą jest miejsce, jakie mu robimy w sobie: płynny ateizm karmi się tylko moimi kompromisami z jego kłamstwem”.
„Zachować ducha wiary znaczy wyrzec się wszelkiego kompromisu, nie zgodzić się patrzeć na rzeczy inaczej jak poprzez wiarę. Znaczy utrzymać naszą dłoń w dłoni Boga”.
Trudno wobec tej książki przejść obojętnie. Choć zapewne płynny ateizm będzie starał się ją przemilczeć.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.