Tytuł Zwycięskiej Obrończyni Moraw łączy w sobie dwa czczone tu na przestrzeni wieków wizerunki: ciskane na niewiernych gromy mówią o zwycięstwie, ale pod swój płaszcz chowa nas Obrończyni.
Schody pną się ostro w górę, a upał i ciężkie plecaki potęgują zmęczenie. Na szczęście to już ostatnie podejście tego dnia, choć wcale nie finał pielgrzymki. Trasa IX Morawskiej Composteli łączy ze sobą trzy najważniejsze sanktuaria regionu: Svatý Kopeček, Svatý Hostýn i Velehrad. My spotykamy pątników przy wejściu na Svatý Hostýn – dwie godziny autem z Katowic, 50 kilometrów na południowy wschód od Ołomuńca.
Świątynia i elektrownia
– Każde z tych trzech miejsc ma w sobie jakieś „naj” – mówi Františka Prášilová, jedna z organizatorek pielgrzymki. – Velehrad to miejsce o najdłuższej tradycji. Tu, od przybycia świętych Cyryla i Metodego, zaczęło się nasze chrześcijaństwo. Z kolei Svatý Kopeček, sanktuarium Królowej Moraw, jest przepięknie położony, rozciąga się z niego szeroka panorama. Ale to Svatý Hostýn jest najczęściej odwiedzany przez pielgrzymów.
Rocznie w miejsce to przybywa blisko 300 tys. pątników. To najwyższy wynik nie tylko na Morawach, ale w całej Republice Czeskiej. Tradycji pielgrzymkowej nie zniszczyły wojna trzydziestoletnia, XVIII-wieczne cesarskie zakazy, II wojna światowa ani komuniści, którzy zrabowali majątek sanktuarium, a jezuitów z Hostýna przetrzymywali w więzieniach. Wszystko na nic, bo Morawy mocno odbiegają od stereotypu kraju, który zwykło się uważać za najbardziej ateistyczny w Europie. O ile w całych Czechach za katolików uważa się zaledwie 10 proc. mieszkańców, o tyle na Morawach jest już to 30–40 procent. Mieszkańcy tego regionu, dumni z tego, że Państwo Wielkomorawskie powstało wcześniej od czeskiego, mają duże poczucie odrębności. „Nie jesteśmy Czechami ani Ślązakami, tylko Morawianami” – twierdzą.
Przed południem, nim przyszli pielgrzymi, słońce oświetlało oba wierzchołki zalesionego wzgórza. Na tym niższym znajduje się bazylika zwieńczona kopułą i dwiema wieżyczkami. Na wyższym dominuje elektrownia wiatrowa, a obok niej stoi stara wieża widokowa, nosząca imię Franciszka Józefa. Cesarz położył kamień węgielny pod jej budowę podczas wizyty w 1897 roku. Widok z wieży obejmuje dużą część Moraw – i nie tylko. Na pierwszym planie widzimy Bystřice pod Hostýnem, a za wielką przestrzenią zajętą przez pola i lasy można wypatrzyć Ołomuniec ze Svatým Kopečkiem. Dalej, nieco na prawo, lokują się Jesioniki ze swoim najwyższym szczytem – Pradziadem. Widok na samą bazylikę jest stąd akurat mniej ciekawy – wyłaniającą się spomiędzy skrzydeł wiatraka świątynię w dużym stopniu przesłaniają drzewa.
Nieckę pomiędzy wierzchołkami wypełnia duża polana z amfiteatrem pośrodku. Pawie całe to miejsce skąpane jest w słońcu. Dwóch mężczyzn znalazło schronienie przed promieniami pod starą lipą i w jej cieniu odmawiają Różaniec. Na drugim końcu polany (bliżej elektrowni) nieco dziwniejszy obrazek: skąpo ubrana dziewczyna ćwiczy jogę. Świat rozpięty między dwoma biegunami w miniaturze. Całość otoczona stacjami Drogi Krzyżowej. Krajobraz trwa w ciszy, ale nie całkowitej. Kto wytęży ucho, usłyszy szum obracających się na szczycie wiatracznych skrzydeł. I śpiewanie ptaków.
Zwycięska Opiekunka
Svatý Hostýn słynie z nietypowego wizerunku Matki Boskiej z Dzieciątkiem. Figura wyrzeźbiona przez Benedykta Edelego, XIX-wiecznego artystę z Brna, znajduje się nad głównym ołtarzem tutejszej bazyliki Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Jej niezwykłość polega na tym, że z dłoni Dzieciątka wychodzą błyskawice skierowane na Mongołów umieszczonych na płaskorzeźbie pod spodem. Jest to nawiązanie do legendy mówiącej o tym, że podczas najazdu mongolskiego z 1241 r. tutejsza ludność schroniła się na hostyńskim wzgórzu, z którego dzielnie odpierała ataki wroga. Lato było upalne i obrońcom szybko zaczęło brakować wody, poprosili więc o pomoc Matkę Bożą. Wtedy stał się cud – pod szczytem wytrysnęło źródełko, zaś w obozie najeźdźców miał powstać pożar wywołany piorunem. Mongołowie stracili wiarę w zwycięstwo i zawrócili w stronę Ołomuńca.
Ile w tym prawdy – nie wiadomo, podobnie jak niepotwierdzone są opowieści o tym, że Svatý Hostýn mieli wcześniej odwiedzić święci Cyryl i Metody. Pierwsze znane wzmianki o „tatarskiej” legendzie pojawiają się dopiero w źródłach XVII-wiecznych, co zwykło się wiązać z rekatolicyzacją Czech po wojnie trzydziestoletniej. Niemniej pod szczytem faktycznie znajduje się wodna kaplica ze źródełkiem. Przekazy mówią też o tym, że woda ma uzdrawiającą moc.
Stara ikonografia pokazuje jednak, że wcześniej na wzgórzu czczono inny obraz – Matki Bożej Opiekunki, chowającej wiernych pod rozpostartym płaszczem. Być może pierwszą kaplicę postawili tu górnicy wydobywający w hostyńskich górach srebro i żelazo. Pierwotny obraz został jednak zniszczony, gdy właścicielem tutejszych dóbr został luteranin Václav Bítovský. Używany dziś tytuł Zwycięskiej Obrończyni Moraw łączy w sobie niejako dwa wizerunki: ciskane gromy i stopy Maryi oparte na półksiężycu mówią o zwycięstwie, pod swój płaszcz chowa nas jednak Opiekunka i Obrończyni. – Ludzie przychodzą tu powierzać swoje problemy rodzinne, wielu z nich się spowiada. Mówi się, że Svatý Hostýn to konfesjonał Moraw – opowiada o. Jiří Šolc, jezuita, który przez ostatnich 13 lat był rektorem bazyliki. – Przez cały rok mamy pielgrzymki różnych grup. Największą z nich jest Orel, katolicka organizacja sportowa, ale przychodzą też pszczelarze, lekarze, myśliwi czy kucharze. I oczywiście liczne pielgrzymki parafialne. Głównie z Moraw, ale sporo jest także pątników ze Słowacji i Polski.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.