Heroska w habicie. Do niedawna zupełnie nieznana. Czas, by stała się wzorem nie tylko dla kobiet.
Życie s. Adelgund Tumińskiej ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek od Pokuty i Miłości Chrześcijańskiej to materiał na fascynujący film. Ale fikcji w scenariuszu nie trzeba. Wystarczą fakty i opis postaci wyjątkowej: kobiety wykształconej, mocnej, w pewien sposób awangardowej, która nie zawahała się – być może wbrew rozsądkowi i zakonnemu posłuszeństwu – ratować innych kobiet. Bestialsko zamordowana i najprawdopodobniej zgwałcona, do niedawna pozostawała niemal zupełnie zapomniana. Dlaczego jej męczeństwo przez dziesiątki lat było tematem tabu?
Zdjęcia Archiwum Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek od Pokuty i Miłości Chrześcijańskiej
W klasztorze przechowywany jest habit s. Adelgund
Kundzia z wielodzietnej rodziny
Kunegunda, a raczej Kunigunda Tumińska, urodziła się 24 lipca 1894 r. w Kwiekach k. Czerska, w zaborze pruskim. Dziewczynka była czwartym z dwanaściorga dzieci Bronisława i Julianny. Ojciec pracował jako nauczyciel, matka zajmowała się domem i dziećmi. Mimo grożących jej represji rodzina słynęła z polskości i patriotyzmu. Była pobożna, praktykująca. Gdy Kunegunda miała cztery lata, przeżyła stratę maleńkich sióstr bliźniaczek. Później na szkarlatynę zmarł jej pięcioletni brat Zygmunt, potem siostra Waleria. – W rodzinie Kunegundy śmierć przeplatała się z życiem. Po dramatycznych wydarzeniach matka Julianna urodziła jeszcze Rozalię, a po niej Alfonsa, Roberta i Jadwigę – opowiada s. Fabiola, która zajmuje się zbieraniem dokumentów i świadectw na temat zakonnicy.
Szesnastoletnia Kunegunda została posłana do dobrej i trzymającej wysoki poziom Szkoły Gospodarstwa Domowego Sióstr Franciszkanek w Chojnicach. Następnie uczyła się w podobnej szkole w Remagen, w Niemczech. – Praca, modlitwa, nauka, kochający dom – to wszystko ukształtowało Kunegundę i sprawiło, że postanowiła wstąpić do zakonu – mówi obecna przełożona prowincjalna sióstr franciszkanek, s. Mirona Turzyńska.
Życie zakonne
W 1919 r. Kunigunda Tumińska wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek od Pokuty i Miłości Chrześcijańskiej. W sierpniu 1920 r. rozpoczęła postulat w domu prowincjalnym w Nonnenwerth (zgromadzenie powstało w Holandii, przez Niemcy trafiło na tereny Polski). W lutym 1921 r. przyjęła habit i welon nowicjuszki oraz imiona zakonne: Maria Adelgund (imię Maria otrzymywały wszystkie siostry). Skąd Adelgund? – To były czasy, gdy siostry nie wybierały same imion. Obecnie jest inaczej – nowicjuszki same decydują, czy na przykład imię będzie nawiązywać do patronki albo świętej. Adelgund to imię pochodzenia germańskiego, po spolszczeniu to Adelgunda. Cząstka „adel” oznacza „szlachetny ród”, z kolei „gunt” – „walkę, bitwę” – opowiada s. Mirona. – Nietypowe imię doskonale charakteryzuje siostrę i jej życie: wyszła ze wspaniałego rodu, szlachetnie przeszła najważniejszą walkę, bitwę życia, do której wcześniej długo dojrzewała…
Formacja zakonna obejmowała nie tylko naukę i modlitwę, ale też praktyczne umiejętności: młoda siostra uczestniczyła w kursie szycia, pracowała też w klasztornej szwalni. Siostra Adelgund profesję wieczystą złożyła w grudniu 1926 r. W 1924 r. wróciła do Chojnic, gdzie pracowała do 1934 roku. – Klasztor i całe Chojnice zmieniły swe narodowościowe oblicze. Na czele wspólnoty stała matka Rafaela Schmitz z prowincji niemieckiej, doskonale rozumiejąca ducha polskiego. Mimo że była Niemką, pragnęła, aby Polki kształciły się i czyniły przygotowania do wielu zawodów: nauczycielek, wychowawczyń czy pielęgniarek. Siostry uczestniczyły w różnych kursach w Poznaniu, Toruniu i Chojnicach – mówi s. Mirona.
Zdolna, energiczna, chętna do pracy i nauki s. Adelgund najpierw pracowała w Szkole Gospodarstwa Domowego jako nauczycielka zawodu i wychowawczyni. Brała też udział w kursach dokształcających – uczyła się pedagogiki przedszkolnej oraz pielęgniarstwa. Podjęła pracę w przedszkolu prowadzonym przez siostry w Zakładzie św. Boromeusza. Do placówki tej były przyjmowane również sieroty i dzieci biedne, potrzebujące szczególnej troski. Władze miasta powierzyły również zakonnicy prowadzenie przedszkola miejskiego Chojnicach. Na początku roku 1930 stworzyła placówkę dla dzieci kolejarzy na przedmieściach Chojnic. A kiedy władze lokalne oddały w zarządzanie franciszkanek Wiejski Ośrodek Zdrowia w jednej z miejscowości, ich prace wspomagała także s. Adelgund.
– Jest to niesamowite, że w tamtych czasach młoda siostra jeździła z miejsca na miejsce, tworzyła dobre dzieła. Gdy w 1933 r. wybuchła epidemia tyfusu, razem z siostrą Willehadą zorganizowała opiekę dla chorych. Obie mieszkały wśród potrzebujących – dodaje s. Fabiola.
– To pokazuje, jak bardzo była otwartą, mężną, odważną i sprawną organizacyjnie osobą. Dlatego m.in. w 1934 r. została przełożoną jednego z domów. Pełniła też taką posługę w innych domach – mówi s. Mirona.
Siostry wspominały ją jako przełożoną dobrą, ale skrupulatną i bardzo wymagającą.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.