Mirszczanka z urodzenia, ale Tanzanka z miłości do mieszkańców tego kraju, czyli siostra Monika Nowicka pisze do nas o najnowszym, tak bardzo wymarzonym dziele we wsi Maganzo, gdzie posługuje.
To dopiero początek
„Na co dzień nasze przedszkolaki mają też do dyspozycji gry edukacyjne, farby, wycinanki, kolorowanki itp. A to wszystko za sprawą wielkiego zaangażowania wielu ludzi w Polsce i zagranicą. Podkreślę, że nie jest to typowy obraz przedszkola w Tanzanii i jest ono dużą atrakcją nawet dla rodziców dzieci, którzy widząc pierwszy raz w życiu huśtawki, nie potrafią się oprzeć pokusie zabawy” – pisze s. Monika.
Za pobyt dzieci w przedszkolu płacą rodzice lub „rodzice adopcyjni” z Polski, którzy wspomagają ubogie lub osierocone maluchy. Koszt pobytu jednego dziecka w przedszkolu to 250 dolarów rocznie (w co wliczony jest zakup mundurka, książek, przyborów szkolnych i posiłków). Jak zapewnia s. Monika, obecnie połowa dzieci w placówce ma zapewnione wsparcie ludzi dobrej woli z Polski.
„Ciekawostką się fakt, że większość naszych przedszkolaków to chłopcy. W grupie jest tylko osiem dziewczynek. Wynika to z [tego], że w lokalnym plemieniu sukuma nacisk kładzie się na kształcenie chłopców, a nie dziewczynek, poza tym cztero-, pięcioletnia dziewczynka zajmuje się już młodszym rodzeństwem. Częstym widokiem w wiosce są małe dziewczynki z niemowlakami na plecach” – wyjaśnia misjonarka. „Także w przedszkolu można zaobserwować, że w dziecięcych zabawach lalki od razu zakładane są na plecy. Ogólnie dzieci nie potrafią się bawić zabawkami, a kiedy dostaną je do ręki, patrzą na siostry, czekając na instrukcje, co mają dalej robić. Myślę czasami, że jednym z głównych celów tej placówki jest danie dzieciom trochę dzieciństwa, z jego kolorami i radością. W Afryce dzieciństwo w naszym rozumieniu to nie etap rozwoju, ale luksus dla nielicznych”.
Siostry zdają sobie sprawę, że otwarcie przedszkola nie jest finałem, ale początkiem ich drogi. „Same czujemy się w tej dziedzinie przedszkolakami i jeszcze długa droga przed nami. Poznajemy lokalne metody wychowawcze, których nierzadko nie da się pogodzić z naszym stanem świadomości. Jednak pewne rzeczy pozostają niezmienne – potrzeby i talenty dzieci, które są takie same, niezależnie od szerokości geograficznej, a po chwilach zmagań i stawiania czoła wyzwaniom innej kultury największym pocieszeniem jest uśmiech dziecka” – podsumowuje s. Monika Nowicka.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).