W Zambii więc dzieci będą „przychodzić” na ulicę tak długo, jak długo skrajna bieda, w której żyją, nie zostanie zakończona! Myślę, że te dzieci mają prawo do poszukiwania lepszego życia. Dla zdecydowanej większości z nich, tym co w danym momencie wydaje się być „lepszym życiem”, jest właśnie ulica!
Czy można coś zmienić na lepsze?
Życie tych, którzy z takich czy innych powodów decydują się na życie na ulicy, niekoniecznie musi podążać drogą, którą powyżej opisałem.
Pod jednym wszakże warunkiem: musimy do nich dotrzeć zanim osiągną „punkt bez powrotu”; musimy być obecni tam dokąd „uciekają”, musimy być obecni „na ulicy”, bo tylko wtedy mamy możliwość jakiegokolwiek wpływu na to, jak to życie się potoczy. To właśnie jest moim zadaniem, celem i pracą. Niektórzy z tych, którzy mnie tu znają nazywają mnie „big street boy” [wielki chłopak ulicy] Praca z dziećmi na ulicy i prowadzenie ośrodka wiążą się z dość pokaźnymi wydatkami. Każdego miesiąca, tylko na pracę, którą wykonuję „na ulicy” (pomijam koszty prowadzenia ośrodka), wydaję od 200 do 250 dolarów. Gdy nie mam pieniędzy ograniczam swoje zadanie do prostego przebywania z chłopakami „na ulicy”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.