W Polsce ziścił się sen, którego u nas bałam się śnić – mówi siostra Jana, zakonnica z Chin, córka Czang Si, czyli pełnego nadziei. – Zobaczyłam tłumy wiernych i krzyże przy drogach.
– Przy czytaniu nie zdarzają się nieporozumienia, ale kiedy się mówi, rodzą się wątpliwości – wyjaśnia nasz tłumacz Bogusław Zakrzewski, były ambasador w Chinach. – Dlatego mówiący dialektami często dla lepszego zrozumienia piszą poszczególne słowa na swoich rękach. W chińskim jest wiele głosek fonetycznie podobnych do naszych „dz”, „sz” „cz” „z”. Ale żadna z sióstr nie umie wymówić zmiękczonego „z” w wyrazie „zima” i wychodzi im „ima”. – Do „r” też nie układa się język – śmieje się s. Franciszka.
– Z jednej strony są bardzo otwarte, z drugiej nieufne – charakteryzuje podopieczne s. Huf. – Dlatego wcale nie rozmawiamy o polityce. W Chinach po rewolucji w 1949 r. wszystkie zakony zostały zniszczone.
Ich członkowie wrócili do domów, byli przymuszani do zakładania rodzin, wielu trafiło do więzień. Dopiero po 1980 r. odrodziło się życie zakonne. Ale przerwa zrobiła swoje. Okazało się, że w zakonach są tylko siostry staruszki i nowicjuszki. – Od 1980 r. przybyło nam 140 zakonnic, zgromadzenie się odtwarza – cieszy się s. Huf. – Ale brakuje mu sióstr formatorek. Dlatego ta czwórka przyjechała do nas, żeby przez kilka lat doświadczać życia zakonnego, studiować teologię, uczyć się plastyki na poziomie akademickim, w tym także wyrobu witraży, które teraz składają z kolorowych szkiełek. Te praktyczne umiejętności przydadzą się, kiedy będą zdobić budujące się chińskie świątynie.
Taka mała, też mogę
W Chinach habity wkładają na ubranie – zwykle spodnie i T-shirt – tylko od święta, bo chodzenie w stroju zakonnym jest zakazane. Tu wyglądają jak uczennice ubrane w granatowe garsonki i białe bluzki. Z uśmiechem i bardzo szczegółowo odpowiadają na zadawane pytania. Podkreślają, że w Polsce popularne jest słowo „proszę”. A tłumacz dodaje im jeszcze „dziękuję”, którym z szacunkiem puentuje każdą odpowiedź sióstr. – To inny świat, stale trzeba się go uczyć – opowiada. – Na przykład w Chinach trzeba unikać używania liczby cztery, bo symbolizuje śmierć. A ludzie 70-letni, tak jak ja, uważani są starców, którzy dziwne, że żyją.
Wszystkie pochodzą z odległych od Pekinu wiosek. Ich rodzice zajmowali się rolnictwem. Tam, gdzie mieszkają, na północ od Rzeki Żółtej, nie uprawia się ryżu, ale pszenicę. To z niej robią podobne do na-szych kluski na parze. Sadzą dużo kapusty pekińskiej, ogórków, pomidorów, kartofli, soi i warzyw strączkowych. To też ich podstawowe pożywienie. – Tylko na duże święta zarzyna się kurę – opowiada s. Iwona. – Rodzice nauczyli mnie, że w robocie trzeba być dokładnym – mówi s. Hiacynta. – Każdy rządek w ziemi ma być równy. Jej mama Li Cioujin, co oznacza dziewiątkę, symbol doskonałości, poświęcała się rodzinie. Ona też daje z siebie wszystko, robiąc teraz różańce i święte figurki, a w czasie wakacji katechizując. – On też się poświęcał – pokazuje na Chrystusa. – Ja, taka mała, też mogę. Jej tata Czang Szy Siou, czyli Znakomity Żołnierz (katolik, to on ją ochrzcił), i mama najpierw nie chcieli, żeby wstąpiła do zakonu. Mama planowała wydanie jej za mąż, a tata bał się, że będzie szykanowana.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek spotkał się z wiernymi na modlitwie Anioł Pański.
Symbole ŚDM – krzyż i ikona Matki Bożej Salus Populi Romani – zostały przekazane młodzieży z Korei.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.