Fragment książki Immaculee Ilibagiza oraz Steve Erwin „Ocalona aby mówić. Jak odkryłam Boga pośród ruandyjskiej rzezi”, wydanej nakładem Duc In Altum.
Tuż przede mną, na szafce leżała kartka urodzinowa, którą kupiłam dla Damascene'a. Zbliżały się jego dwudzieste siódme urodziny i od wielu dni usiłowałam napisać dla niego wiersz, w którym mogłabym mu powiedzieć, jak bardzo go kocham i podziwiam. Rodzice nie nauczyli nas wyrażać otwarcie wzajemnej miłości, ale miałam zamiar to zmienić. A od kogo miałabym zacząć, jak nie od Damascene'a właśnie, Damascene'a, którego kochałam tak serdecznie i który inspirował mnie bardziej niż ktokolwiek na świecie. Kiedy byliśmy mali, Damascene upominał mnie, jeśli zachowywałam się niemądrze albo grymasiłam. Jego słowa kłuły i uwierały mnie, jednak później, po przemyśleniu dochodziłam do wniosku, że ma racje. Nawet jako dziecko był utalentowanym nauczycielem, a mądrością przewyższał swoje lata. Jako nastolatka modliłam się, aby Pan Bóg uczynił mnie podobną do mego brata o tak pięknej duszy i hojnym sercu. Widziałam, jak dzieli się z biedakami swoimi ubraniami, jak spędza godziny, pocieszając tych, których ludzie odrzucili czy to z powodu kalectwa, nędzy, czy choroby umysłowej.
Damascene był w naszej wiosce supergwiazdą. Tamtej nocy, kładąc się spać, rozmyślałam nad tym, jak wiele dla mnie znaczył. Wzięłam jeszcze do ręki pióro i na kartce urodzinowej dopisałam kilka linijek wiersza. Uśmiechnęłam się na myśl, jak onieśmielony i szczęśliwy będzie się czuł Damascene, czytając te słowa. Z uśmiechem na twarzy zgasiłam światło i spróbowałam zasnąć.
Wydawało mi się, ze zdążyłam zamknąć oczy zaledwie na kilka minut, gdy nagle drzwi stanęły otworem. Usiadłam natychmiast i spostrzegłam, że już świta. Skoro tylko w szarawym świetle poranka zobaczyłam przerażoną twarz Damascene'a, pomyślałam o najgorszym.
- Damascene, co się dzieje? Przyszli? - wyszeptałam. Z ledwością słyszałam własny głos.
Brat nic nie odpowiedział. Słyszałam, jak z trudnością łapie powietrze, stojąc w otwartych drzwiach. Gdy wreszcie przemówił, jego głos brzmiał tak, jakby dochodził z dna głębokiej studni:
-Wstawaj, Immaculee, na miłość Boską, wstawaj. Prezydent nie żyje!
- Co? Co to znaczy, że prezydent nie żyje? - krzyknęłam. Nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Ten prezydent przyrzekł, że przywróci w Ruandzie pokój i równość. Jak może nie żyć?
-To znaczy, że prezydent Habyarimana NIE ŻYJE! Został zamordowany dziś w nocy. Zestrzelono jego samolot.
Przyszły mi na myśl słowa, które kilka dni wcześniej słyszałam przez radio: - Jeśli coś się stanie naszemu prezydentowi, musimy natychmiast wyrżnąć wszystkich Tutsi!
Wyskoczyłam z łóżka i nerwowo zaczęłam szukać czegoś do ubrania. Wciągnęłam dżinsy pod moją długą zieloną koszulę nocną i zaczęłam dalej się ubierać, nie zważając na obecność brata, wcześniej nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła.
- Prezydent został zamordowany, ktoś zabił prezydenta... - nie przestawałam powtarzać w oszołomieniu sama do siebie. Rozsunęłam zasłony i wyjrzałam przez okno na zewnątrz. Nie wiem, może był to wytwór mojej wyobraźni, ale zobaczyłam mdłą żółtawą mgiełkę opadającą z wolna na wioskę.
- Nawet niebo się zmienia - powiedziałam, siadając ciężko na łóżku i opierając głowę na rękach. - Och, Damascene, wszyscy zginiemy. Przyjdą tu zaraz po nas i na pewno nas pozabijają.
Mój brat usiadł obok i objął mnie ramieniem.
- Słuchaj, Immaculee, NIE umrzemy - powiedział z przekonaniem. Nie mamy z tym nic wspólnego. Prezydent wracał z rozmów pokojowych z Tanzanii, leciał razem z prezydentem Burundi. Samolot został zestrzelony podczas lądowania w Kigali... w KIGALI! Nikt nie będzie obwiniać nas tutaj.
Damascene próbował być wobec mnie dzielny, ale aktorem był słabym. Wiem, że usiłował przekonać tak mnie, jak i samego siebie.
- Może teraz, kiedy prezydent nie żyje, sprawy potoczą się dla nas lepiej - ciągnął. - Tak wielu ludzi sprzeciwiało się tym negocjacjom pokojowym i planom powołania umiarkowanego rządu, że może teraz właśnie dzięki jego śmierci napięcie zelżeje. Nie bój się aż tak bardzo, Immaculee. Chodź na dwór. Wszyscy tam są i słuchają radia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.