Z powrotem do domu

Fragment książki Immaculee Ilibagiza oraz Steve Erwin „Ocalona aby mówić. Jak odkryłam Boga pośród ruandyjskiej rzezi”, wydanej nakładem Duc In Altum.

Pierwszy dzień po powrocie spędziłam na wysłuchaniu co ciekawszych ploteczek z naszej wioski, odwiedzeniu paru znajomych i na przekomarzaniu się z Vianneyem. Nazajutrz przypadała Niedziela Zmartwychwstania i tego dnia zebraliśmy się wszyscy przy wspólnym świątecznym posiłku. Dziękowaliśmy Bogu za wszystko, czym nas pobłogosławił, i modliliśmy się o pomyślność dla całej naszej rodziny i wszystkich mieszkańców wioski. Odmówiliśmy również osobną modlitwę w intencji jedynego nieobecnego członka rodziny, czyli Aimable'a. Pomimo politycznego napięcia, jakie dawało się odczuć, wszyscy mieliśmy się doskonale. Czułam się całkiem bezpiecznie, będąc z moimi rodzicami. Wiedziałam, że cokolwiek się stanie, Mama będzie przy nas, by nas pocieszać, a Tata, by nas chronić. Tak przynajmniej mi się wydawało.

Wieczór był tak zwyczajny, że trudno było nawet pomyśleć, że już zaraz nasz świat zmieni się na zawsze. Siedzieliśmy w dużym pokoju, rozmawiając o szkole, pracy i o tym, co dzieje się w wiosce. Mama opowiadała, jak udały się plony, a Tata o uczniach, którym jego spółdzielnia kawowa fundowała stypendia. Augustine i Vianney wygłupiali się razem, żartując z siebie nawzajem, a ja odpoczywałam sobie po prostu, przyglądając się temu wszystkiemu, szczęśliwa, że jestem w domu.

Jedynie Damascene był jakiś nieswój. Zazwyczaj dusza towarzystwa, teraz przez cały wieczór wydawał się zamyślony i zmartwiony.

- Damascene, co z tobą dzisiaj? - spytałam go.
Brat spojrzał na mnie i w chwili, gdy nasze oczy się spotkały, jego dotychczasowy spokój prysnął. Nerwy mu puściły i wybuchł potokiem słów. - Immaculee, widziałem ich, widziałem tych morderców! Szedłem z Bonnem do jego domu i widzieliśmy ich z daleka. Mieli ubrania w krzykliwych kolorach Interahamwe i nieśli ręczne granaty. Mieli GRANATY, Immaculee!
Głos Damascene'a był schrypnięty. W pokoju zapanowała cisza, bo wszyscy usłyszeli, co mówił. Rodzice spojrzeli po sobie, potem na Damascene'a.

- Chyba za bardzo puszczasz wodze wyobraźni - powiedział Tata, próbując uspokoić swego syna. - Dużo słyszy się teraz paskudnych rzeczy, dlatego ludzie widzą niebezpieczeństwo nawet tam, gdzie go nie ma.

- Nie, to nie moja wyobraźnia - odparł Damascene. Wstał i mówił coraz gwałtowniej: - l to nie wszystko, co widziałem. Mają listę nazwisk wszystkich rodzin Tutsi w okolicy i my też na niej jesteśmy! To lista śmierci! Zamierzają zacząć zabijać wszystkich po kolei jeszcze dziś wieczorem! Damascene przemierzył pokój dookoła i zaczął błagać ojca:

- Tato, musimy wyjechać, PROSZĘ. Musimy wydostać się stąd, póki jeszcze można. Możemy po prostu pójść w dół wzgórza, zna leźć łódkę, przepłynąć jezioro Kivu i znaleźć się bezpiecznie w Zairze przed północą. Ale musimy wyjść już teraz, zanim będzie za późno.

Damascene wybuchł tak gwałtownie i w sposób tak do niego niepodobny, że wszyscy oniemieliśmy. Jak znam mego brata, musiał przez cały wieczór rozmyślać nad tym, co widział po południu, ale nie chciał nam nic mówić, póki nie obmyślił planu ucieczki.
- Czekaj, Damascene, uspokój się na chwilę - powiedział Ojciec.
- Martwisz swą matkę i siostrę. Przeanalizujmy dokładnie, co dziś, jak uważasz, widziałeś i słyszałeś. Jeśli podejmujesz decyzje w panice albo w strachu, popełniasz błędy. Przypatrzmy się wszystkiemu jeszcze raz spokojnie. Czy sam widziałeś tę listę?

Wątpliwości Ojca zbiły Damascene'a z tropu. Przyznał, że nie widział listy na własne oczy, słyszał o niej tylko od znajomych. Za to pewien był, że ludzie, których widział, to Interahamwe.
- No widzisz, jest tak, jak przypuszczałem - powiedział Ojciec.

- Wszyscy są skrajnie podminowani i przez te nerwy wszystko wydaje ci się gorsze, niż jest naprawdę. Już widziałem kiedyś coś podobnego. Słychać pogłoski o szwadronach śmierci, opowieści o listach śmierci, a za kilka dni się okaże, że to wszystko było mocno przesadzone. Nie zamierzam pakować mojej rodziny i uciekać z powodu pogłosek. Nie opuścimy przecież domu i tego wszystkiego, na co pracowaliśmy, tylko dlatego, że niektórzy ludzie mają słabe nerwy i bujną wyobraźnię.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11