Co nas czeka po śmierci? Czy w ogóle coś nas czeka? Te pytania nurtują ludzi od zawsze. Odpowiedzi dotyczące „dalekiej” przyszłości rozstrzygają o tym, czym właściwie jest życie: bezsensownym dryfowaniem donikąd albo wędrówką do Ojczyzny.
Podstawą naszej nadziei na życie po śmierci jest zmartwychwstanie Chrystusa. To jest absolutny fundament, na którym wznosi się cała konstrukcja chrześcijańskiej eschatologii. Kiedy słyszymy o życiu pozagrobowym, myślimy raczej o nieśmiertelności duszy niż o zmartwychwstaniu. To przestawienie akcentów zostało niestety utrwalone w świadomości wierzących. Owszem, zdanie: „dusza ludzka jest nieśmiertelna” należy do prawd wiary. Trzeba jednak cały czas pamiętać, że nieśmiertelność nie jest czymś naturalnym, czymś, co człowiek ma jakby sam z siebie.
Życie bez końca zawdzięczamy całkowicie i wyłącznie Bogu, który zna człowieka, kocha go i nie chce, aby zginął. Stwórcy nie chodzi wyłącznie o ludzką duszę, ale o ocalenie całego człowieka. Przez śmierć dusza zostaje wprawdzie oddzielona od ciała połączy się jednak z nim na nowo, i to już na zawsze, w dniu zmartwychwstania umarłych. „Jak Chrystus zmartwychwstał i żyje na zawsze, tak wszyscy zmartwychwstaniemy w dniu ostatecznym” (KKK 1016). Biblia powtarza tę Bożą obietnicę wielokrotnie. Przytoczmy jedno z charakterystycznych zdań św. Pawła: „Jeżeli bowiem przez śmierć, podobną do Jego śmierci, zostaliśmy z Nim złączeni w jedno, to tak samo będziemy z Nim złączeni w jedno przez podobne zmartwychwstanie” (Rz 6,5).
Czy ja też umrę?
Śmierć jest kresem ziemskiego życia. Na ogół wydaje się nam, że dotyczy innych, nie nas samych. A jednak śmierć jest obecna pośrodku ludzkiego życia przez swoich „posłańców”: krew w moczu, ukłucie w piersi, wysokie ciśnienie, chwile ciemności i niepowodzeń itd. Pamięć o śmiertelności pełni rolę mobilizującą. Ziemskie życie ma swój kres, a więc każda chwila jest cenna. Są sprawy, których nie można odkładać, które mają charakter nieodwołalny i nieodwracalny. Wiara mówi, że śmierć nie jest pomysłem Boga, ale jest konsekwencją grzechu. Jest więc czymś złym.
Śmierć została jednak definitywnie przemieniona przez Chrystusa, dlatego że On sam, jako Bóg i Człowiek, jej doświadczył, przyjął ją z miłości do nas. „Posłuszeństwo Jezusa przemieniło przekleństwo śmierci w błogosławieństwo” (KKK 1009). Odtąd z krzyża Chrystusa bije światło na godzinę mojej śmierci. Krzyż mówi: Człowieku, nie jesteś sam w mrocznej chwili swojej śmierci, jest z Tobą Chrystus, jeśli tylko nie odtrącisz Go od siebie, On Cię bezpiecznie przeprowadzi na drugą stronę! Chrześcijańską wizję śmierci trafnie wyraża liturgia: „Albowiem życie Twoich wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy, i gdy rozpadnie się dom doczesnej pielgrzymki, znajdą przygotowane w niebie wieczne mieszkanie” (Mszał Rzymski). Chrześcijańska tradycja zaprasza do modlitwy o dobrą godzinę śmierci. W każdym „Zdrowaś” prosimy Maryję, by modliła się za nami w godzinie naszej śmierci.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.