Noc Walpurgii postrzegana jest dziś – zwłaszcza w niemieckim kręgu kulturowym - jako czas kostiumowych imprez i festynów, porównywalnych z amerykańskim Halloween.
Warto jednak przypomnieć, iż ten „zawłaszczony” obecnie przez popkulturę dzień, miał przez wieki szczególne znaczenie – najpierw dla pogańskich ludów germańskich, a z czasem także dla chrześcijan.
Dla Germanów noc z 30 kwietnia na 1 maja była momentem, w którym za pomocą magicznych zaklęć próbowano przegnać zimę, witając tym samym letnią porę roku. Wtedy też, na „łysej górze” Brocken – najwyższym szczycie gór Harz, leżących w środkowych Niemczech – odbywały się ekspresyjne tańce wokół ognisk oraz rytuały związane z kultem płodności. Ich wykonanie miało poganom przynieść zarówno pomyślne zbiory, jak i liczne potomstwo. Warto dodać, iż zwyczaje te Germanie przejęli najpewniej od Celtów, którzy w tym samym terminie witali porę letnią, urządzając podobne ogniska i stosy na których płonęły kukły jednego z ich „zimowych bogów”.
Dlaczego więc górę Brocken zaczęto postrzegać jako miejsce, w którym odbywać miały się sabaty, a pierwszą majową noc określać mianem Nocy Walpurgii? Dlaczego na Brocken ciągną rokrocznie tłumy turystów poprzebieranych za diabły i czarownice, by tam imprezować do bladego świtu? Wszystkiemu winni są Goethe, pewna niemiecka święta rodem z Anglii oraz… meteorologia. Na początek przyjrzyjmy się tej ostatniej.
Filip Frydrykiewicz na łamach „Rzeczpospolitej” pisał tak: „w Górach Harzu panuje specyficzna pogoda. Średnio w roku są 304 dni pochmurne, a nawet deszczowe. Dzieje się tak dlatego, że góry zatrzymują chmury płynące z zachodu, znad Atlantyku. Trudno więc trafić na słoneczną pogodę.
Zdarza się i tak, że chmury snują się nisko, poniżej szczytu Brockenu, a zarazem nad głowami wędrowców świeci słońce. Jeśli słońce jest nisko, stojący na szczycie widzą na białym ekranie chmur własny wyolbrzymiony cień, często w jasnej aureoli (tzw. glorii) powstałej przez rozproszenie światła w niewidocznych kroplach wody. Zjawisko to, występujące także w innych górach, w świecie znane jest jako widmo Brockenu (…) Widmo Brockenu w średniowieczu budziło strach, powodowało, że górę uważano za miejsce magiczne. Nic więc dziwnego, że pojawiła się legenda, iż na Brockenie raz do roku czarownice spotykają się z diabłem”.
Do owych spotkań-sabatów miało według ludowych podań dochodzić właśnie w nocy z 30 kwietnia na 1 maja. Kiedy więc 1 maja 870 roku wyniesiono na ołtarze przeoryszę Walburgę z Heidenheim, okoliczna ludność uznała ją za swoją patronkę.
Ta miała skutecznie chronić mieszkańców przed chorobami oraz złymi duchami, które rzekomo upodobać miały sobie szczyt góry Brocken oraz pobliskie skały zwane Ołtarzem Czarownic, czy Kazalnicą Diabła. Stąd też wzięła się nazwa „Nocy Walpurgii” - od imienia mniszki Walburgi, którą w manuskryptach - najpewniej omyłkowo - określano także czasem mianem Walpurgis.
W średniowieczu, w Niemczech, bito tej szczególnej nocy w dzwony kościelne, wieszano przed drzwiami domostw krzyże i posypywano progi stajni poświęconą solą – wszystko po to, by wezwać na pomoc świętą Walburgę oraz aby przegnać złe moce, których upatrywano we wspomnianych tu wcześniej – niepojętych dla ówczesnej ludności - zjawiskach atmosferycznych.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.