Noc Walpurgii postrzegana jest dziś – zwłaszcza w niemieckim kręgu kulturowym - jako czas kostiumowych imprez i festynów, porównywalnych z amerykańskim Halloween.
Z czasem pojawiła się także legenda, zgodnie z którą pewnego dnia mniszka Walburga miała namówić demony, by pomogły jej przy budowie niewielkiej, górskiej kaplicy. W zamian za pomoc przy wznoszeniu świątyni, złe duchy otrzymać miały od późniejszej świętej przyrzeczenie, iż raz do roku – właśnie ostatniej, kwietniowej nocy – będą mogły bezkarnie wyczyniać, co im się żyw nie podoba.
Ile w tym wszystkim prawdy, a ile zmyślenia i fantazji ludowych gawędziarzy – dziś już pewnie nie zdołamy rozstrzygnąć. Faktem jest jednak, iż owe folklorystyczne opowieści zafascynowały na przełomie XVIII i XIX wieku niemieckich romantyków, w tym samego Johanna Wolfganga von Goethe. W jego najsłynniejszym dziele - „Fauście” - opisany jest szczegółowo sabat na górze Brocken, który ostatecznie rozpalił masową wyobraźnię.
Od czasu publikacji dramatu rozpoczęła się „światowa kariera” tego miejsca, która trwa w najlepsze do dziś. Przez kilka dekad, za czasów NRD, szczyt Brocken był co prawda niedostępny dla turystów – za sprawą powstałej nieopodal tajnej, wojskowej bazy nasłuchowej – ale po 1989 roku turyści znów mogli bez przeszkód wędrować w tych okolicach. Powrócono także do świętowania Nocy Walpurgii, która dziś zmieniła się w ludyczny festyn dla wielotysięcznych tłumów, z wyborami miss i pokazami sztucznych ogni na dokładkę.
A co ze świętą Walburgą z Heidenheim? Bez wątpienia nadal „należy do najbardziej czczonych i najbardziej ‘ludowych’ postaci świętych głównie na obszarze niemieckojęzycznym” – zauważają Vera Schauber i Hanns Michael Schindler na kartach „Ilustrowanego leksykonu świętych”.
Ta urodzona około 710 roku w Anglii mniszka, pochodziła z prawdziwie królewskiej rodziny. Jej ojcem był monarcha, św. Ryszard Angielski z Wessex, braćmi zaś - także święci - Willibald i Wunibald.
Początkowo Walburga przebywała w angielskim Wimburn, w zakonie św. Scholastyki. W 750 roku - na życzenie św. Bonifacego - udaje się, wraz z 30 innymi siostrami do Niemiec, gdzie wstępuje do zakonu benedyktynek w Tauberbischofsheim. Z czasem przenosi się do założonego przez Wunibalda opactwa w Heidenheim, w środkowej Frankonii. Po jego śmierci to właśnie ona kieruje klasztorem i doprowadza go do rozkwitu - zwłaszcza tamtejszą przyklasztorną szkołę, do której zostają wysyłane po nauki dzieci notabli i arystokratów.
Nie sposób nie wspomnieć w tym miejscu o cudach, jakich dokonać miała za życia późniejsza święta. Zdarzyło się, iż czuwając przy łóżku konającej dziewczynki, tak gorliwie modliła się całą noc o jej uzdrowienie, że rankiem, u śmiertelnie dotąd i obłożnie chorej, nie było widać śladu nękających ją od miesięcy schorzeń.
Walburga zmarła 25 lutego 779 roku w Heidenheim, gdzie do dziś można oglądać jej gotycki grobowiec. Także po śmierci przeoryszy dochodziło do cudownych zdarzeń. Do dziś słynny jest płynny osad zbierający się na kamiennej płycie relikwiarza w bawarskim Eichstätt, gdzie w 870 roku przeniesiono jej szczątki. Ta oleista ciecz ma mieć moc uzdrawiającą - rozsyła się więc ją z Eichstätt na cały świat. Ojciec Anselm Grün w książce „Pięćdziesięciu wspomożycieli” scharakteryzował świętą Walburgę następująco:
„Reprezentuje ona wiele świętych kobiet, które razem z Bonifacym szerzyły chrześcijaństwo w Niemczech. Przed potęgą wiary, którą niosły z sobą, czmychały złośliwe chochliki i czarownice. Światło wiary przezwyciężyło wszelkie mroki zabobonów”. Warto o tym pamiętać – zwłaszcza, gdy światowe media znów z zachwytem zaczną relacjonować kolejne „święta” Halloween, Noce Walpurgii i inne, podobne im współczesne popkulturowe sabaty, z wyborami miss festynu, jako głównym punktem programu…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
"Każdy z nas niech tak żyje, aby inni mogli rozpoznać w nas obecność Pana".
Franciszek spotkał się z wiernymi na modlitwie Anioł Pański.
Symbole ŚDM – krzyż i ikona Matki Bożej Salus Populi Romani – zostały przekazane młodzieży z Korei.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.