Maryjne obrazy - namalowane ręką ludzką, a jednak jakby nie z tego świata. Gdyby nie wiara, nigdy by nie powstały i nie przetrwały.
W zielonogórskiej diecezji znajdziemy niejeden kościół czy kaplicę, gdzie są pamiątki przywiezione przez ludzi z miejsc, z których zostali wysiedleni po II wojnie światowej. Dziś przyjrzymy się obrazom z trzech parafii.
Z Karbaczyjowa do Zielonej Góry
Ta dziś zielonogórska ikona Matki Bożej Nieustającej Pomocy trafiła najpierw z Rzymu do Karbaczyjowa na Bukowinie. Sprowadzili ją tam Roman i Emilia Krzysztofowiczowie. – Oni pod koniec XIX wieku postanowili wybudować kaplicę i umieścić w niej ten obraz. Miejscowość liczyła prawie pięciuset Polaków. Kaplica zbudowana w ogrodzie fundatorów miała jednak służyć nie tylko polskim katolikom obrządku rzymskiego, ale także Ormianom obrządku ormiańskiego i ukraińskim grekokatolikom – wyjaśnia proboszcz parafii pw. MB Nieustającej Pomocy w Zielonej Górze ks. Krzysztof Skokowski. Maryjna kaplica została zburzona podczas wojny. Potem ikona pielgrzymowała wraz z wysiedlonymi Kresowianami, aż dotarła do Zielonej Góry. Wierni przechowywali ją prywatnie w domu w oczekiwaniu na pierwszą parafialną kaplicę. Poświęcono ją 60 lat temu. W 1980 roku utworzono tu osobną parafię. – Teraz tu budujemy nowy kościół dla Matki Bożej. Wydamy też książkę o Jej wizerunku – mówi proboszcz. – To patronka nieprzeciętna – dodaje.
Z Waszkowic do Przytoku
Z Kresów Rzeczypospolitej Maryja przywędrowała także do Przytoku k. Zielonej Góry. To tutaj od II wojny światowej w ołtarzu głównym znajduje się obraz Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Wcześniej był w bukowińskim kościele parafialnym w Waszkowcach na dzisiejszej Ukrainie. Pamięta to dobrze pani Adela Donabidowicz z Zielonej Góry. Urodziła się w 1925 roku w Wiźnicy Bukowińskiej. Miała 18 lat, gdy przez jej miejscowość przechodziła linia frontu. Wtedy została wraz z rodziną ewakuowana właśnie do Waszkowic. – Pracowałam w szwalni i zawsze chodziłam do tego kościoła, gdzie była Matka Najświętsza. Jednego dnia wychodzę z kościoła, podchodzi do mnie Rosjanin i mówi, że niedługo mnie zabierze na Sybir do kopania węgla. Ogromnie się zmartwiłam, bo wiedziałam, że stamtąd dziewczęta nie wracały – opowiada pani Adela. – Pamiętam, że wtedy ofiarowałam cały piątek i pościłam. Nawet wody do ust nie brałam i prosiłam Matkę Najświętszą, żeby mnie uchroniła – kontynuuje. Tego dnia poszła na nabożeństwo majowe. W kościele był zwyczaj, że wszystkie dziewczęta klęczały przy balaskach i trzymały świece. – Tak śpiewałyśmy litanię. Cały dzień nic nie jadłam i jeszcze ta świeca… W końcu zemdlałam i poleciały na mnie wszystkie kwiaty. Prędko wynieśli mnie na dwór. Był tam ten Rosjanin. Zobaczył mnie i powiedział, że… nie pojadę – mówi pani Adela. – Na każdym kroku doświadczam cudów w swoim życiu od Matki Bożej – dodaje.
Po wojnie pani Adela trafiła do Polski, a obraz wraz z parafianami do kościoła w Przytoku. Kiedy dowiedziała się o tym, postanowiła czym prędzej tu przyjechać. Potem była tu co roku na odpust. W 2000 roku w Przytoku powstała samodzielna parafia, której proboszczem został jej syn ks. Mirosław Donabidowicz. – Modliłam się do Matki Najświętszej, żeby wybrała moje dzieci do tej posługi. Oczywiście, nikogo nie zmuszałam. Wiedziałam, że każdy musi sam wybrać, do czego jest powołany. Bardzo się ucieszyłam, kiedy najmłodszy syn powiedział, że idzie do seminarium duchownego – mówi pani Adela. – Właśnie Maryi powierzam kapłaństwo syna. Dzień i noc modlę się za niego. Bo dziś trudno jest kapłanom. Ludzie rzucają obelgi. Zamiast się modlić o świętych kapłanów, obmawiają ich – zauważa. Dziś z powodu złamanej nogi musi jeździć na wózku inwalidzkim. Cieszy się, że odwiedzając syna, może też spotykać Maryję w obrazie z rodzinnych stron. Żałuje tylko jednego: – Szkoda, że choć taki cudowny obraz jest Przytoku, tak mało tu wiernych. Ludzie mają tyle zmartwień i mogą to oddać Matce Najświętszej. Ona naprawdę pomaga jeśli ktoś się szczerze modli – przekonuje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.