W Czarnogórze, kraju przyklejonym do Morza Adriatyckiego, którego niemal cała powierzchnia to malownicze szczyty gór, układające się skalistymi ścianami w przepastne kaniony turkusowych rzek, Matka Boża wybrała sobie szczególne miejsce: małą skałę, wystającą z morza w Zatoce Kotorskiej.
To dla nas wszystkich katolików przecież bardzo ważne święto – Matka naszego Zbawiciela została wzięta do nieba z duszą i ciałem. Zawsze jest blisko nas, dziś chcemy Ją szczególnie uczcić – mówi zdecydowanie Sanja. – Na pewno nas dobrze rozumiecie, bo Polacy przecież też bardzo kochają Matkę Bożą. Najlepiej to było widać w życiu waszego rodaka, a naszego wspólnego papieża Jana Pawła II – dodaje z uśmiechem jej mąż Neno, kiedy dowiaduje się, skąd przyjechaliśmy.
Ufamy Po Mszy św. ks. Srecko zaprasza wszystkich na „coś dla głodnego, coś dobrego i coś do picia”. Jego parafianie podchodzą do każdego, częstując smakołykami. Przy sklepiku ustawili ogromną beczkę wypełnioną wodą z lodem i serwują zimne napoje.
Powoli opuszczamy wyspę. Na łódce z nami siedzą siostry franciszkanki Tichomira, Chorwatka z Bośni, oraz Susana i Mira – też Chorwatki. Pracują w dobrockim szpitalu.
Czarnogóra to naprawdę maleńki kraj – po kilku minutach rozmowy już odnajdujemy wspólnych znajomych: misjonarzy i misjonarki pracujących w Albanii i Kosowie. To stąd i właśnie z Kosowa po upadku komunizmu na początku lat 90. ruszyli do Albanii pierwsi misjonarze. – Nas, katolików, jest tutaj niewielu, ale ufamy, że nie będzie nas mniej... – mówi z nadzieją s. Tichomira.
Na łódce jeden z pielgrzymów, który słyszy, że próbujemy mówić po chorwacku, zagaduje: – A znacie słówko škrpio? Tak my, rybacy z Chorwacji, mówimy na rafy, skały podwodne. Dlatego nazwano tę wyspę Gospa od Škrpjela – Matka Boża na Skale. Pięknie, prawda?
Kiedy schodzimy na ląd, Sonia woła do nas: – Przyjedźcie jeszcze 15 maja, kiedy świętujemy tu zwycięstwo chrześcijan nad armią turecką w 1654 r. Perastu broniło 53 mieszkańców miasta, a natarło na nas 5 tys. Turków. Wierzymy, że pomogła nam Gospa! Inaczej nie da się tego wytłumaczyć.
A potem jeszcze 22 lipca – wtedy mamy fašinadę – ta data upamiętnia początek usypywania wyspy. Sonia pokazuje na zdjęciu w przewodniku, jak sznur kilkudziesięciu łódek, powiązanych ze sobą, płynie w stronę wysepki. Wszystkie wiozą kamienie, które umocnią brzegi wyspy. Opowiada, jak wtedy głośno rozbrzmiewają dzwony świątyni, a w jej wnętrzu płynie uroczysta modlitwa różańcowa....