- Musimy mieć rozeznanie, gdzie skazany udaje się na przepustkę, aby nie narozrabiał, gdy będzie na wolności, i aby powrócił w terminie - mówi dyrektor Machowicz.
Ciekawostką są wywiadówki dla rodziców, organizowane pod koniec semestru. O dziwo, rodzice interesują się postępami swoich dzieci, czego często wcześniej nie robili! Jeśli nie mogą przybyć, informacji udziela się telefonicznie lub podczas widzeń.
- Z pewnością dla naszych absolwentów ważne jest, że na świadectwach nie ma notki, iż ukończyli szkołę w zakładzie karnym - podkreśla wychowawca szkolny.
Z pracą - jak wszędzie
Zakład karny nie należy do wyjątków, jeśli chodzi o pracę. Tej, jak wszędzie w kraju, brakuje. Zakłady pracy, mające już i tak kłopoty, nie chcą na ogół przyjmować skazanych, wiąże się to bowiem z dodatkowymi kosztami ze względu na konieczność zapewnienia bezpieczeństwa. Jednak niektórzy mają szansę wychodzić do pracy poza mury zakładu. Jest tak, gdy skazany pracuje indywidualnym tokiem lub grupy ludzi otrzymują ofertę pracy dorywczej. Ale na zewnątrz nie może pracować każdy. Na pewno tej szansy nie mają rozpoczynający karę.
W Wojkowicach część osadzonych znajduje zatrudnienie na terenie zakładu. Stałe etaty mają pracownicy stołówki, pawilonów porządkowych, pralni, fryzjer. Można także popracować przy porządkowaniu.
Niełatwa ewangelizacja
Od początku lat 90., kiedy to mury więzienne przestały być tak hermetycznie zamykane, istnieje możliwość uczestniczenia w praktykach religijnych. Praca kapłana w tym specyficznym miejscu nie należy do łatwych, ale ksiądz Marian Jankowski, kapelan wojkowickiego aresztu (pracuje tu od grudnia 1991 roku), uważa, że warto poświęcać czas choćby jednej osobie. W każdy czwartek około godziny piętnastej (a zimą godzinę wcześniej) dzwonek do bramy wejściowej oznajmia przybycie duchownego.
Pod koniec marca 1999 roku doszło do historycznego wydarzenia. W wojkowickim zakładzie karnym biskup Adam Śmigielski udzielił po raz pierwszy w historii tej instytucji, jak również diecezji sosnowieckiej, sakramentu bierzmowania 17 osadzonym. Do tego wydarzenia chętni przygotowywali się prawie rok.
- Ja wiem, że Duch Święty w was wstąpił, abyście mogli wyjść i realizować swoje plany życiowe - te słowa skierował wówczas do osadzonych Biskup sosnowiecki.
Ksiądz kapelan ma nadzieję, że większość z bierzmowańców wzięła je sobie do serca. Wszyscy już opuścili mury więzienne, starając się na nowo ułożyć sobie życie.
Na razie nie zanosi się, by znalazła się kolejna grupa gotowa przyjąć sakrament bierzmowania. Więźniom brakuje po prostu wytrwałości w przygotowaniach.
Zapytani o swoje życie religijne na wolności i obecnie, osadzeni prawie jednomyślnie przyznają, że wcześniej na praktyki religijne jakoś nie mieli czasu, ale życzliwość i upór księdza pozwoliły im poznać i pogłębić prawdy wiary.
Więcej na następnej stronie