Jak długo można wspominać młodzieńcze lata, słuchać historii kolegów czy gapić się w telewizor? - zastanawia się przebywający dwa lata w zakładzie karnym Marek. Wygląda na nastolatka. - Na szczęście już niedługo wychodzę i myślę, że już tu nie powrócę. Życie na wolności jednak ma znacznie więcej plusów. Trochę się boję, aby go nie zmarnować - wyznaje.
„Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze przesuń się tam..., a przesunie się. I nic nie będzie dla was niemożliwego” - takie słowa modlitwy rozdawał podczas nabożeństwa kapelan więzienny wraz z ziarenkiem gorczycy.
Wojkowice koło Będzina po zamknięciu kopalni, cementowni i innych zakładów kojarzą się mieszkańcom Zagłębia Dąbrowskiego z zakładem karnym. Dla przebywających tu prawie 800 mężczyzn (w większości młodocianych) to monotonia dnia codziennego, odmierzana kolejnymi posiłkami, wyjściami na spacer oraz nocami na żelaznym łóżku w kilkuosobowej ciasnej celi. Jednak to oni sami na wolności nieodpowiedzialnością, często głupotą, zgotowali sobie ten los i teraz muszą odpokutować.
Nie aniołki...
- Szkoda, że poza szkołą nie mamy tu zbyt wiele do roboty - narzeka Kamil i zaraz dodaje: - Ale przecież takie są konsekwencje młodzieńczych wybryków...
O tym, że przestępczość w naszym kraju rośnie, świadczą przepełnione więzienia i zakłady karne. W Wojkowicach musiano zaadaptować na cele dodatkowe pomieszczenia, bowiem zaludnienie wynosi tutaj 120 procent (w okolicznych aresztach śledczych jest o wiele większe. Przykładowo w Sosnowcu wynosi 160 procent, a w Mysłowicach 150).
Przez ostatnie kilkanaście lat w więziennictwie zaszło wiele pozytywnych zmian. W Wojkowicach widać to szczególnie wyraźnie. Zakład jest otwarty dla społeczeństwa, niczego się nie ukrywa, można zobaczyć, jak traktowani są osadzeni. Ograniczenia i rygory są znacznie złagodzone. Każdy osadzony może w każdej chwili przedstawić swój problem czy prośbę przełożonym bez zbędnej biurokracji, jak to bywało wcześniej. Nie należy jednak zapominać, że przebywający tu ludzie to nie aniołki i należy przestrzegać obowiązujących norm prawnych.
Drogi resocjalizacji
Poprzedni wieloletni dyrektor zakładu w Wojkowicach Anatol Szydłowski, pracujący w więziennictwie ponad 30 lat, uważał, że najszybszym sposobem resocjalizacji więźnia jest jego integrowanie ze społeczeństwem. Temu mają służyć częste kontakty z rodzinami czy przepustki (od trzydziestogodzinnej do nawet kilkunastodniowej). Tę opinię potwierdza pracujący na tym stanowisku od czerwca 2000 r. kolejny szef tej placówki Krzysztof Machowicz. - Resocjalizację w zakładzie karnym musimy rozpocząć od punktu 67 kodeksu karnego, który mówi, że wykonanie kary pozbawienia wolności ma na celu wzbudzanie w skazanym woli współdziałania w ukształtowaniu społecznie pożądanej postawy. Chodzi przede wszystkim o to, aby skazany zachowywał się zgodnie z obowiązującymi normami i jego zachowanie przynajmniej w pewnym stopniu gwarantowało, że nie powróci on na drogę przestępstwa. Główny nacisk w wojkowickim zakładzie kładzie się na naukę, zorganizowanie zatrzymanym dorywczej pracy czy zajęć kulturalno-oświatowych oraz zagwarantowanie wolności w praktykach religijnych. Jest to o tyle ważne, że przebywają tu więźniowie z różnymi wyrokami - od 1 miesiąca do 25 lat. Zdarzają się jednak także osoby z jeszcze mniejszą karą. To ci, którzy mając wyrok sądu grodzkiego, skazujący na zapłacenie kary pieniężnej, zamieniają go na pobyt w zakładzie karnym.
Więcej na następnej stronie
«« | « |
1
|
2
|
3
|
4
|
5
|
»
|
»»