Są przy ołtarzu nawet kilkanaście lat. Ich wytrwałość jest godna podziwu i naśladowania.
Rozpoczął się kolejny okres formacji Liturgicznej Służby Ołtarza. Ceremoniarze z całej diecezji świętowali także jubileusz powstania szkoły, która przygotowała ich do pełnienia ważnych zadań podczas liturgii. Najliczniejsza grupa chłopaków, którzy przeszli przez szkołę ceremoniarzy, jest w par. pw. św. Pawła w Bochni. Skończyło ją aż 39 z nich, mimo że wymaga to co najmniej kilku lat…
Co oni tam robią?
Maksymilian Truś (19 lat, student, w LSO od 10 lat). – Fascynowało mnie to, co ministranci robią przy ołtarzu, podziwiałem starszych, którzy wertowali mszał. Byłem aspirantem, ministrantem, lektorem, a dopełnieniem całej formacji była szkoła ceremoniarza – opowiada.
Maciek Ostrowski (18 lat, w LSO od 9 lat) pomyślał z kolegą w II klasie podstawówki, że fajnie byłoby stanąć przy ołtarzu, spróbować swoich sił. – Z mojego rocznika było aż 19 chłopaków, którzy zostali ministrantami. Z pewnością zachętą było i to, że mój brat był w LSO – mówi chłopak.
Razem z nim do LSO zapisał się Michał Wełna (18 lat, w służbie od 9 lat). Od zawsze podziwiał starszych kolegów, a szczególnie ceremoniarzy. – Nosili takie dziwne medaliony, wtedy nie wiedziałem, że to są krzyże. Nawet postawiłem sobie za cel to, żeby taki krzyż zdobyć, nie wiedząc, że to droga na wiele lat – śmieje się.
– Zwykle stałem na Mszy św. Z początku myślałem, że zostanę ministrantem, bo będę mógł sobie usiąść. Jednak od momentu, kiedy zacząłem służyć, odkryłem głębszy sens bycia w kościele – mówi Maciek Nowak (16 lat, w LSO od I Komunii św., świeżo upieczony ceremoniarz).
Paweł Ostrowski (III rok studiów) służy przy ołtarzu już kilkanaście lat. – Niewielu moich rówieśników poszło na ministranta, więc na początku nie było lekko, ale potem stres minął – wspomina początki.
Kto ich przyprowadził?
Z pewnością nie byłoby ich przy ołtarzu, gdyby nie rodzice.
– Mój tato był ministrantem i kiedy ja chciałem nim zostać, ucieszył się – wspomina Michał Wełna.
– A ja nigdy nie chciałem zostać ministrantem czy lektorem – wtrąca się do rozmowy Wojtek Kłusek (17 lat, w LSO od 9 lat). – Wolałem bawić się z kolegami, kościół niespecjalnie mnie interesował. Kiedy przyszła I Komunia św., rodzice powiedzieli mi, że zapisali mnie na ministranta. Buntowałem się. Przez miesiąc trwała ta walka – wspomina Wojtek. W pozostaniu przy ołtarzu pomógł mu kolega Przemek, bo tylko on zapisał się z jego klasy. – Dzięki niemu poszedłem na pierwszą zbiórkę. Nie wiedziałem, co ja tam robię, aż zaczęły się ćwiczenia i służenie. Dopiero wówczas zaczęło mnie to interesować – mówi chłopak.
Największy wpływ na chłopaków mieli koledzy. – Kiedy wyrastałem już z ministranckiej komży, wahałem się, czy zostać. Koledzy zachęcili mnie do dalszej służby, bo będzie fajnie, rozwinę się, coś osiągnę – wspomina Michał Wełna.
Najkrócej w LSO, bo zaledwie dwa lata, jest Damian Wojtoń. Z kolegą Wojtkiem pojechał na oazę dla niepełnosprawnych i tam Wojtek zaproponował mu pomoc w służeniu do Mszy św. Po pewnym czasie Damian stwierdził, że chce to robić częściej, w swojej parafii. – Liturgia zaczęła mnie coraz bardziej interesować. Znalazłem przy ołtarzu swoje miejsce – mówi.
Chłopcy nie zostaliby ministrantami i nie trwaliby przy ołtarzu tyle lat, gdyby nie księża. – Bardzo sobie cenimy znajomość z nimi, rozmowy „na naszym poziomie”, życzliwość, chęć współpracy – podkreślają.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).