Szkoła życia

Są przy ołtarzu nawet kilkanaście lat. Ich wytrwałość jest godna podziwu i naśladowania.

Reklama

Formacja ducha

Należenie do LSO ma swoje cele. – Najpierw celem było to, żeby wszystko robić perfekcyjnie, bez zwracania uwagi na stronę duchową służby przy ołtarzu. Ale to mnie przyciągnęło do liturgii – podkreśla Wojtek.

– Dla chłopaka różne czynności przy ołtarzu były wyzwaniem i zadaniem, coś się robiło, działało – mówi Maciek.

Z biegiem czasu ministranci stawali się coraz dojrzalsi. – Bardzo lubiłem chodzić na wieczorną Mszę św. niedzielną w sobotę, bo niewielu akurat chciało na niej służyć. Wiadomo, trwa dłużej, a w niedzielę i tak trzeba będzie przyjść. Ale ja chodziłem – przez 10 lat. Nauczyłem się lepiej przeżywać liturgię – podkreśla Paweł. I rozumieć wszystkie gesty czy postawy.

– Nie liczy się tylko „techniczna” strona służenia, ale to, że jest się tak blisko Boga – podkreśla Damian.

Jako przełom w duchowej formacji Wojtek i Maciek wspominają dni skupienia dla ministrantów w domu rekolekcyjnym w Ciężkowicach. – Zobaczyłem, jak potężne jest grono osób, które służą. Pierwsze to życie duchowe, modlitwa, ale za tym idzie bycie dobrym, obowiązkowym, spostrzegawczym, a także umiejętność reagowania na różne stresujące sytuacje – mówi Wojtek.

– Była tam modlitwa, ćwiczenia liturgiczne, nauka dyscypliny, kiedy się nie przestrzega ciszy nocnej. To uczyło dobrego zachowania, dyscypliny wewnętrznej – wspomina Maciek.

Same plusy

Pierwsze doświadczenie chłopaków to poznanie hierarchii, nauczenie się szacunku do starszych i poznanie swojego miejsca w grupie.

– Służba nie tylko daje wiedzę, umiejętności, ale przede wszystkim wychowuje. Pomaga w utrzymaniu samodyscypliny, uczy szacunku do innych osób, współpracy w zespole. Bardzo wielu ceremoniarzy działa prospołecznie, proobywatelsko. Służba pomaga też rozpoznać swoją drogę życiową, odkryć powołanie. Należenie do LSO pozwoliło mi poznać bardzo wielu ludzi, nauczyło współpracy. Nabrałem większej odwagi do wystąpień publicznych, do zaangażowania się w działalność społeczną. Nie miałbym tyle odwagi, gdyby nie posługa przy ołtarzu – mówi Maksymilian.

– I ja nie boję się stawać przed kolegami na studiach, by przedstawić im jakąś prezentację – dodaje Paweł.

LSO to także szkoła dobrego wychowania, z biegiem lat rozwija się kultura osobista. Co jeszcze podkreślają chłopaki? Czują się po prostu nieswojo, kiedy nie służą. A do jakiego ideału dążą?

– Ceremoniarz musi być jak powietrze, niewidoczny i zarazem niezbędny – mówi Maksymilian.

Promieniowanie

– LSO to bardzo dobra inwestycja w człowieka – podkreśla ks. prał. Jan Nowakowski, proboszcz par. św. Pawła w Bochni. Chłopcy są bardzo dużą pomocą duszpasterską w kościele. Ale ma to też wpływ na życie ich rodzin, kolegów. Bywa, że ministranci przynaglają rodziców, by zainteresowali się ich służbą, żeby razem z nimi byli w kościele.

– Bardzo zależy mi na pięknie liturgii i cieszę się, że ciężka praca księży opiekunów i LSO przynosi efekty – dodaje ks. proboszcz.

Dla chłopaków, którzy zostają lektorami, LSO jest szkołą pięknego czytania, obycia się z amboną, z widokiem pełnego kościoła. To ich ośmiela, dodaje odwagi w późniejszym życiu. LSO to także przestrzeń odkrywania swego powołania. Wielu z nich poszło do seminarium duchownego.

– Tak zaangażowanych chłopaków do tej pory nie spotkałem, wykonują swoje zadania przy ołtarzu z wielką gracją, chętnie i z kulturą wychodzą z różnymi propozycjami dotyczącymi liturgii. A grupa jest liczna, bo ze 60 chłopaków od I klasy gimnazjum do studentów. Nie muszę się stresować przy ołtarzu, bo wiem, że chłopaki czuwają i wszystko pójdzie dobrze – mówi ks. Paweł Skraba, opiekun lektorów i ceremoniarzy w par. św. Pawła w Bochni.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7