Trzeci z wielkiej trójki

O heroicznej postawie Antoniego Baraniaka, sekretarza kard. Wyszyńskiego, więzionego i torturowanego na Mokotowie, niewiele było wiadomo, nawet w III RP.

Reklama

Niegodna decyzja, godna odpowiedź

– Nie ma przypadków, przypadki są tylko w gramatyce – śmieje się ks. Paweł Rytel-Andrianik, rzecznik Episkopatu Polski, podczas majowego pokazu nagrodzonego obrazu w siedzibie SDP. Bo jak inaczej skomentować fakt, że po każdej projekcji pojawiają się nowi świadkowie, a spontaniczna akcja zbierania podpisów pod petycjami w sprawie abp. Baraniaka zaczyna przynosić owoce liczone w tysiącach.

– Zbieranie podpisów wykracza poza ramy pracy dziennikarskiej. Ale co innego mogłam zrobić, gdy po pokazach ludzie pytali mnie, czemu arcybiskup nie został uhonorowany żadnym odznaczeniem i dlaczego nie jest prowadzony jego proces beatyfikacyjny? – pyta J. Hajdasz. – Po pierwszym filmie miałam wątpliwości, czy powinnam się w to angażować, po drugim już nie, bo uznałam, że właśnie takie odznaczenie może być godną odpowiedzią na niegodną decyzję o umorzeniu śledztwa, potwierdzeniem w imieniu państwa polskiego, że abp Antoni Baraniak był bohaterem – dodaje.

Akcja błyskawicznie się rozrosła. Gdy w grudniu 2016 r. w powstającym właśnie Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL przy ul. Rakowieckiej odbyło się symboliczne poświęcenie celi abp. Baraniaka, podpisów było już tysiąc. Dwa miesiące później na adres domowy dziennikarki przysłano kolejny tysiąc podpisów złożonych pod krótkim tekstem: „My, niżej podpisani, zwracamy się z prośbą o wszczęcie procesu beatyfikacyjnego abpa Antoniego Baraniaka ze względu na jego męstwo i niezłomność w obronie kardynała Stefana Wyszyńskiego oraz zasługi dla Kościoła”. I drugie tyle pod wnioskiem o pośmiertne odznaczenie państwowe. Adresatka przekazała wszystkie listy do Kancelarii Prezydenta RP i do kurii poznańskiej. Po pokazie zorganizowanym na Foksal obecny tam ks. Paweł Rytel-Andrianik odebrał kolejną transzę. – Jest ich 4869 na dzień 9 maja, prawie tyle samo z prośbą do prezydenta – podlicza. – Jesteśmy świadkami historycznego wydarzenia, bo jak mówi znane łacińskie powiedzenie: Vox populi vox Dei – dodaje rzecznik episkopatu.

Czyj patron?

Każda projekcja jest też okazją do dyskusji. Na przykład: czyim patronem mógłby być w przyszłości abp Baraniak? – Może pracowników wymiaru sprawiedliwości – proponuje z przekąsem ktoś z sali, nawiązując do bulwersującego umorzenia z 2011 roku. – A może więźniów – odpowiada Jolanta Hajdasz. Przywołuje przy tej okazji inną, bardzo nietypową projekcję, zorganizowaną na zaproszenie kapelana i dyrekcji Zakładu Karnego we Wronkach. – Trochę obawialiśmy się tej wizyty, ale reakcja więźniów była dla mnie zaskakująca. W trakcie filmu panowała na sali całkowita cisza. Wszyscy byli autentycznie poruszeni – wspomina.

Arcybiskup Baraniak był przez takich właśnie ludzi otaczany ogromnym szacunkiem. Są świadectwa, że byli więźniowie z Mokotowa przyjeżdżali do niego do pałacu arcybiskupiego. Ani tamtejsze siostry, ani kapłani nie wiedzieli, kim są ci panowie, a to byli „koledzy” z więzienia. Ów szacunek był głęboko uzasadniony, bo ten pokorny i niepozorny człowiek zachowywał się w sytuacjach ekstremalnych niezwykle godnie. W zapiskach Prymasa Tysiąclecia są zachowane pod adresem abp. Baraniaka słowa najwyższego podziwu.

On sam nigdy nie wypowiadał się źle o swoich śledczych, co potwierdza jego sekretarz – dziś biskup – Stanisław Napierała. – Litował się nad nimi, mówił, że to są ludzie, którzy nie wiedzą, co robią. Jemu nie chodziło o odwet, nie chciał nikogo krzywdzić, chciał po prostu, żeby ten drugi człowiek nawrócił się i zaakceptował prawdę – mówi J. Hajdasz.

Dziennikarka czytała zeznania pięciu żyjących komunistycznych śledczych. Wszyscy idą w zaparte. Jeden, który połowę przesłuchań przeprowadził osobiście, o czym świadczą jego podpisy pod protokołami, swoje zeznania zaczyna od stwierdzenia, że „nie wie, czy taki Baraniak siedział”, i dodaje: „To nie jest mój podpis, nie wiem, kto go złożył”. Choć minęło tyle lat, nie widać w nich ani skruchy, ani refleksji. – Arcybiskup mógłby być patronem i dla takich ludzi, by wiedzieli, że nie chodzi o zemstę, ale o prawdę, i że póki żyją, wciąż mają szansę się nawrócić – kończy swą opowieść Jolanta Hajdasz.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama