Dr hab. Bartosz Jastrzębski, wykładowca Uniwersytetu Wrocławskiego, o antropologii, filozofii i chrzcie.
Maciej Rajfur: Dlaczego przyjął Pan chrzest w Wigilię Paschalną 15 kwietnia 2017 roku?
Dr Bartosz Jastrzębski: Podstawową racją było oczywiście doświadczenie wiary i łaski, bo przecież „Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec” (J 6,44). Od dawna już miałem do czynienia z religią badaną od strony naukowej. Prawie 20 lat zajmowałem się antropologią religii, filozofią religii, oglądając religię niejako z zewnątrz – jako niezwykle ważne, a zarazem tajemnicze zjawisko psychiczne, społeczne i kulturowe. Ale w którymś momencie zapragnąłem być wewnątrz katolicyzmu, choć zajmowałem się też wieloma innymi wyznaniami. Kiedy badałem buddyzm, szamanizm czy też inne wyznania chrześcijańskie, miałem wrażenie, że nie są moje.
Oczywiście, to bardzo cenne i dające do myślenia nurty religijne, ale tutaj mówimy o elementarnych intuicjach. Aż w końcu w czasie badań przed paroma laty, kiedy odwiedzałem kościoły katolickie w Mongolii, poczułem coś innego. Co ciekawe, stało się w to w 2,5-milionowym azjatyckim kraju, gdzie liczba katolików jest śladowa, a liturgię sprawował koreański ksiądz w niezrozumiałym dla mnie języku mongolskim. Wówczas myślałem, że te odczucia pojawiły się jedynie na gruncie kulturowym, ale minął jakiś czas i zdałem sobie sprawę, że chodzi o coś więcej.
O co mianowicie?
Jeżeli dana religia kształtuje wspólnotę od tysiąca lat (tak, jak się to dzieje z katolicyzmem w Polsce), to sama wnosi również swego ducha do religii. Rodzi się szczególny związek, który jest tak silny, że nie można go po prostu zanegować. Nie mogę odrzucić mojego chrześcijańskiego świata, tak jak nie mogę odrzucić swojej narodowości. Niepodobna odwiesić ich na wieszak niczym znoszonych ubrań. Osobiście dogłębnie odczuwam związek duchowości katolickiej z tym, co jest dla mnie ważne, czyli z elementem polskości, naszej tradycji, naszego polskiego przeżywania świata i własnej historii. I to wszystko złożyło mi się w jeden obraz, który spowodował, że podjąłem decyzję o przyjęciu chrztu świętego.
Jak przebiegał okres katechumenatu i jak wspomina Pan sam moment wszczepienia w Kościół katolicki?
Uroczystość przyjęcia sakramentu stała się dla mnie niezwykłym przeżyciem. Mocnym i przejmującym doświadczeniem. W moim przypadku katechumenat trwał ponad rok. Podczas cotygodniowych spotkań analizowaliśmy najważniejsze punkty wiary katolickiej m.in. Credo, ale także kwestie związane z modlitwą, Kościołem i podstawowymi momentami w życiu katolika. Częściowo te rzeczy poznałem, ponieważ zajmowałem się tym zawodowo. Istotniejsze było dla mnie odkrycie życia sakramentalnego Kościoła, obrzędów, zachowań, z którymi nie miałem wcześniej do czynienia. Gdy dziś porównuję swoje refleksje i swoje postrzeganie Eucharystii, kiedy byłem poza Kościołem i teraz, gdy jestem w jego wnętrzu, wyraźnie widzę, że wcześniejsze rozumienie było czysto zewnętrzne, powierzchowne. Nie potrafiłem zrozumieć, co stanowi o istocie Mszy św.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).