Sudan Południowy stanął w obliczu katastrofy humanitarnej głodu, podobnie jak przed sześciu laty, w roku 2011, pobliska Somalia. 100 tys. ludzi jest tam zagrożonych z tego powodu śmiercią – alarmuje ks. Dante Carraro, dyrektor organizacji pozarządowej „Lekarze z Afryką” („Medici con l’Africa CUAMM”).
„Konsekwencje suszy i głodu, które od ubiegłego roku dają się we znaki tym terenom, zaostrzyły się wobec coraz silniej odczuwanego w Sudanie Południowym braku bezpieczeństwa” – zauważył dyrektor organizacji „Lekarze z Afryką”. Zwrócił uwagę, że utrudnia to pracę i wszelkie działania rodzin oraz wspólnot lokalnych. „Nie jeździ się już samochodami, bo drogi są zbyt niebezpieczne – powiedział ks. Carraro. – Używa się tylko małych samolotów albo helikopterów sił ONZ. Kiedy ludzie nie mogą nakarmić własnych dzieci, sięgają po broń i robią rzeczy, których w innych warunkach nigdy by się nie dopuścili. Komunikacja jest zablokowana, transport niemożliwy, nie dochodzi tu ziarno na zasiew ani żywność. Zaczyna się umierać z głodu: najpierw kozy i krowy, potem dzieci i matki, dalej osoby starsze, wreszcie młodzież i dorośli. Kto może, ucieka do innych części Sudanu Południowego albo za granicę, na teren Etiopii” – dodał włoski duchowny.
Organizacja „Lekarze z Afryką” pomaga uciekającym z zagrożonych głodem terenów Sudanu Południowego, zwłaszcza matkom, dzieciom i rodzinom. Udziela im wsparcia w szpitalach i innych ośrodkach zdrowia. Istnieje potrzeba pomocy żywnościowej i medycznej, lekarstw i odpowiedniego personelu, a także transportu, kiedy w cięższych przypadkach konieczne jest przewiezienie do miejsc lepiej wyposażonych – poinformował ks. Dante Carraro.
Odnotowano ofiary śmiertelne, ale konkretne liczby nie są jeszcze znane.
Biskup zachęca proboszczów do proponowania osobom świeckim tego rodzaju posługi.
Nauka patrzy na poczęte dziecko inaczej niż na zlepek komórek.