Pandemia zatrzymała praktycznie wszelkie dostawy pomocy humanitarnej do Sudanu Południowego.
Coraz więcej ludzi głoduje i nie widzi nadziei na lepszą przyszłość. Tak o sytuacji w tym najmłodszym państwie Afryki, które bardzo powoli wychodzi z krwawej wojny mówi bp Edward Hiboro Kussala.
Sudański hierarcha zauważa, że ograniczenia wywołane pandemią nie sprzyjają wprowadzaniu w życie wypracowanego w styczniu porozumienia pokojowego. Było ono owocem gestu Papieża Franciszka, który rok temu uklęknął przed zwaśnionymi południowo-sudańskimi politykami i ucałował ich stopy, błagając o budowanie pokoju. Bp Kussala wskazuje, że wciąż nie powołano rządu przejściowego, co może doprowadzić do ponownej eskalacji konfliktu. Przypomina, że pandemia zatrzymała też proces powolnego powrotu uchodźców, którzy schronili się m.in. w sąsiednim Sudanie.
Bp Kussala zauważa jednocześnie, że brak pomocy z zewnątrz doprowadził do totalnej zapaści systemu opieki medycznej w tym jednym z najuboższych krajów świata. „Pozbawieni pomocy ludzie żyją w lęku. Bardziej niż koronawirusa obawiają się, że ich bliscy będą umierać z głodu. To niebezpieczeństwo jest bardzo realne” – podkreśla hierarcha. W kraju działa jedynie kilka słabo wyposażonych przychodni, brakuje lekarstw, nie ma podstawowego sprzętu medycznego i testów. Bp Kussala wskazuje, że Kościół zmobilizował wszystkie możliwe środki, by nieść pomoc potrzebującym, jednak bez pilnego wsparcia humanitarnego z zewnątrz Sudańczycy sobie sami nie poradzą.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.