Wielu diecezjan zna tych chłopaków z wystąpień w kościołach, podczas których dawali świadectwo o tym, jak Bóg wyciągnął ich z bagna nałogu. Mieszkają w Giezkowie i otwierają drzwi dla takich jak oni.
Giezkowo bardziej znane jest w innych częściach Polski, a nawet świata niż wśród koszalinian. Chociaż wielu tutejszych ma problemy z nałogami, nie chcą słuchać, że to miejsce czeka na nich, tak dotkliwie poranionych. – Koszalin to zimne miasto – ubolewają Grzegorz i Doni, którzy znaleźli tu czystość od nałogu. Przykro im, że niewiele dają ich „tournée” po szkołach i kościołach, ulotki rozdawane na ulicy. A przecież tutaj można wrócić do życia. Nie, więcej: rozpocząć nowe.
Pokochać Jezusa
Za Grzegorzem 5 lat pobytu w jednym z 56 domów, które Wspólnota Cenacolo prowadzi na świecie. Ten w Giezkowie to odnowiony poniemiecki dworek otwarty w 2001 r. staraniem ks. Wacława Grądalskiego, prezesa Fundacji Charytatywnej im. bp. Domina. Czemu Grzegorz tu przyszedł? Bo nic innego nie mogło mu już pomóc, gdy taplał się w bagnie alkoholu i narkotyków. Przyprowadziły go siostry Misjonarki Miłości, po tym jak znalazły go bezdomnego na ulicy jednego z pomorskich miast. Opierał się, tak bardzo przestraszyła go wieść, że w Cenacolo zdrowieje się dzięki modlitwie. – Bałem się, że będę tam musiał zostać księdzem – śmieje się.
– Nie umiałem się modlić, od 25 lat nie zaglądałem do kościoła. W giezkowskim domu jest kaplica, a w niej tabernakulum. Chłopców nie wychowują pedagodzy ani terapeuci, ale ukryty w nim Pan Jezus. Fakt, opierają się Mu przez pierwsze tygodnie, miesiące, ale jeśli tylko nie skapitulują i nie porzucą przed czasem terapii, co zdarza się zaledwie 20 procentom przyjmowanych, to w końcu pękają. Miejsce internetu, gazet, telewizji, komórki, których w ośrodku nie uświadczysz, zajmuje dialog. Ten najważniejszy, z Jezusem. Zanim Go pokochają, bywa, że na tę rozmowę trzeba im pomóc dojść. Wyciągnąć na spacer, zaproponować Różaniec, nowennę. Zwłaszcza gdy przychodzą pokusy, by zwiać, dać sobie spokój z tym odwykiem.
Doni, który do Cenacolo trafił przed 8 laty i przeszedł przez kilka domów w Polsce i Chorwacji, o dziwo właśnie te chwile uważa za kamienie milowe w powrocie do czystego życia. – U niejednego chłopaka obserwowałem ostrą walkę z szatanem, który chciał go stąd wyrwać. Wyciągałem go wtedy na spacer, ściskałem różaniec w kieszeni, rozmawialiśmy. I często on zmieniał decyzję: „zostaję”, mówił. To było mega: ja, który niszczyłem wszystko, mogę dać komuś coś dobrego. Uratować go.
Anioł stróż
Po Jezusie drugim do rozmowy jest anioł stróż. Z tym że taki ludzki, po prostu chłopak starszy stażem w ośrodku, który przez 24 godziny na dobę pomaga przybyłemu we wszystkim: wyjaśnia zasady, razem z nim pracuje fizycznie, je, odpoczywa, wytyka błędy i jest gotów do rozmowy nawet o 3 w nocy, gdy prycza nad jego głową trzęsie się, dając znak, że jego podopiecznego dręczą złe myśli. Ale wszystko ma swoją porę.
Dostałeś upomnienie od anioła? Nie wolno ci odszczekać się na poczekaniu, musisz zostać w ciszy. Na wytłumaczenie przyjdzie pora za… dwa dni. Tyle że wtedy już nie będziesz widział sensu zasłaniania się usprawiedliwieniami, bo sam przychylisz się do uwag przyjaciela. Regularne rewizje życia, kiedy otrzymujesz szczere opinie od grona osób, które cię obserwowały, wskazują na jakim etapie jesteś i jaki obowiązek musisz wziąć na barki.
W Cenacolo Doni zmienił zapatrywania na temat przyjaźni. – Anioł stróż zawsze miał dla mnie uspokajające słowo, zawsze był przy mnie. Najpierw podejrzewałem go o udawanie: taki superbohater, nawet wykonywał za mnie część pracy, z którą sobie nie radziłem. Ale po kolacji prowadziliśmy interesujące rozmowy. Dawniej byłyby o narkotykach, piłce nożnej. Teraz o mnie, o tym, jak przeżyłem dzień. Aż w końcu zaczynałem wyciągać na wierzch moje rany, zniszczone relacje w rodzinie, ze znajomymi. Wtedy i on wyznawał trudne rzeczy o sobie. Zaczynałem mu ufać.
– W każdej osobie tutaj wyczuwałem człowieka, który chce mi pomóc. Za nic. Nie jak na zewnątrz „coś za coś”, tam wszystko to interesy, nawet między przyjaciółmi – mówi Grzegorz. I wreszcie on, nerwus, pieniacz, brutal, chłopak z sercem zaklejonym złymi uczynkami, odnalazł pokój. – Po kilku takich miesiącach zobaczyłem: jestem zdolnym chłopakiem, nie jestem już na straconej pozycji.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.