O zaproszeniu Lecha Wałęsy, modlitwach za internowanych, Facebooku i intencjach przesyłanych esemesem mówią matka przeorysza Magdalena i siostra Agnieszka, karmelitanki bose z Gdyni.
Jan Hlebowicz: Rozmawiamy w dniu kolejnej rocznicy podpisania porozumień sierpniowych. To dla Waszego klasztoru szczególny czas...
S. Agnieszka: Narodziny „Solidarności” zbiegają się z naszą obecnością w Gdyni. Niedługi czas po Sierpniu ’80 Lech Wałęsa odwiedził klasztor w Elblągu, z którego się wywodzimy. Wyraził wielką nadzieję, że siostry karmelitanki pojawią się także na Wybrzeżu. Mówił o ogromnej potrzebie modlitwy właśnie na tej ziemi, gdzie powstał wielki ruch społeczny sprzeciwiający się totalitarnemu, bezbożnemu systemowi. Co ciekawe, pragnienie ówczesnego lidera „S” wpisało się w poszukiwania miejsca na fundację nowej wspólnoty. Siostry z Elbląga otrzymały wtedy zaproszenie także do Ameryki Południowej. Propozycje skonsultowały z ojcem generałem w Rzymie. On wówczas odpowiedział: „Po co jechać na drugi koniec świata, skoro na Wybrzeżu brakuje Karmelu”. I w taki sposób pierwsze trzy siostry pojawiły się w Gdyni już w lutym 1981 roku.
Kilka miesięcy później entuzjazm Polaków został złamany przez stan wojenny. Kontemplacyjny zakon okazał się bardzo potrzebny w tym trudnym czasie.
S. Magdalena: Z relacji sióstr fundatorek wiemy, że patrole wojskowe codziennie przechodziły koło naszego domu. Do klasztoru napływały dary z Zachodu, głównie z Francji, które następnie rozdzielałyśmy najbardziej potrzebującym. Były to głównie żywność i odzież. Ze swoimi intencjami przychodzili też członkowie rodzin aresztowanych i internowanych, którzy nawet przez kilka miesięcy nie wiedzieli, co dzieje się z ich najbliższymi. Świadomość tego, że ktoś codziennie modli się o bezpieczny powrót do domu ojców, matek, braci, sióstr, była bardzo ważna.
Charyzmatem karmelitanek jest modlitwa. Mam pewną intencję. Jak mógłbym ją Siostrom przekazać?
S. Agnieszka: Na wiele sposobów. Mógłby pan na przykład przyjść do klasztoru i przekazać swoją prośbę o modlitwę osobiście na furcie. Intencje można przesyłać także pocztą. Prośby o modlitwy przyjmujemy telefonicznie, mailowo, esemesowo. Co tydzień do naszych drzwi puka co najmniej kilkanaście osób. Najwięcej intencji przychodzi jednak mailem. Co ważne, nie otrzymujemy jedynie próśb. Dociera do nas mnóstwo podziękowań. Wzrusza nas głęboka i silna wiara ludzi w moc modlitwy.
A mógłbym swoją intencję albo podziękowanie przesłać Siostrom na Facebooku?
S. Magdalena: (śmiech) Facebook czy Twitter nie wchodzą w grę. By prowadzić życie modlitwy, niezbędne jest wyciszenie i skupienie, a portale społecznościowe wymagają zbyt dużego zaangażowania i „siedzenia w internecie”. W końcu nie po to wybrałyśmy klauzurę, by godziny spędzać na Facebooku. Mamy za to stronę internetową, którą prowadzi nasza znajoma – tam dzielimy się wieloma informacjami z życia klasztoru.
Zajrzałem na nią. Siostry napisały tam, że modlitwa jest jak oddychanie i wypełnia całe Wasze dni. A gdzie czas na pracę, posiłki, lekturę?
S. Agnieszka: Jedno drugiego nie wyklucza. Mamy ściśle określony plan dnia. Rozpoczynamy go „Aniołem Pańskim” o 6.00 rano, a kończymy Apelem Jasnogórskim. Pomiędzy są jutrznia, tercja, seksta, nona, kompleta, godzina czytań, dwie godziny rozmyślania, Różaniec, litania do Matki Bożej i wiele innych modlitw. Oczywiście najważniejszym punktem jest codzienna Msza św. Nasze dni wypełniają również praca i wspólne posiłki, którym także towarzyszy modlitwa.
Czym Siostry zajmują się na co dzień?
S. Magdalena: Nasze prace są proste i wiążą się przede wszystkim z utrzymaniem domu. Same szyjemy sobie habity, gotujemy, robimy przetwory na zimę, dbamy o ogród, sprzątamy... Można powiedzieć, że jesteśmy gospodyniami Pana Boga. Dodatkowo zajmujemy się haftem komputerowym i szyciem paramentów liturgicznych, czyli obrusów na ołtarz, ornatów, stuł, bielizny kielichowej. Robimy też różańce tradycyjne i plecione, np. ze sznurków. Część sióstr pisze ikony. A pisanie ikon to także modlitwa. Wydajemy również wiersze autorstwa naszych sióstr.
Teraz rozmawiamy, jednak takich momentów w ciągu dnia nie mają Siostry zbyt wiele...
S. Agnieszka: Możemy rozmawiać każdego dnia w czasie tzw. rekreacji, czyli ok. 2 godzin dziennie. Posiłki i prace przebiegają w milczeniu i samotności. Jedynie w czasie Świąt Wielkanocnych, Bożego Narodzenia i kilku innych uroczystości „język zostaje rozwiązany”.
„Te zakonnice to biedne są. Siedzą jak w więzieniu, rozmawiać nie mogą, wychodzić nie mogą” – często słyszą Siostry takie opinie?
S. Magdalena: Rzeczywiście, istnieje mnóstwo fałszywych stereotypów związanych z naszym powołaniem i życiem. Zazwyczaj tego typu zdania formułują ludzie, którzy z Kościołem mają niewiele wspólnego. Część osób postrzega nas jak jakieś dziwolągi nie z tej planety, mumie egipskie, które całymi dniami powtarzają tylko: „Memento mori”. „Siedzą w tym klasztorze, modlą się, biedaczki, codziennie robią to samo. Pewnie jakiś zawód miłosny przeżyły”. Ale przecież my właśnie, odkrywszy w sercu wezwanie Jezusa do tego rodzaju życia, taką drogę wybrałyśmy świadomie i jesteśmy szczęśliwe, a nasze życie tylko z pozoru wydaje się monotonne. Powiem panu z ręką na sercu, że jeszcze nie przeżyłam nudnego dnia w klasztorze...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.