– Jeśli ktoś zajrzy do Pisma Świętego, żeby sprawdzić, czy nie napisałem głupoty, to już było warto – mówi autor.
Lectio divina to forma modlitwy oparta na pogłębionej lekturze tekstów biblijnych. Ta forma (znana już w IV–V w.) zanikła prawie całkowicie w XV w., ale obecnie korzysta z niej coraz więcej osób. Zawiera w sobie cztery podstawowe elementy: lectio (lektura tekstu biblijnego), meditatio (medytacja nad przeczytanym tekstem), oratio (modlitwa serca) i contemplatio (kontemplacja – wsłuchanie się w to, co Bóg poprzez przeczytany tekst chce mi powiedzieć).
Idę z Nim na pustynię
Marcin Kaczmarczyk postanowił na tych podstawowych elementach nie poprzestawać.
– Lectio divina pozwala wejść bardzo głęboko w Ewangelię. Wchodzimy do Starego Testamentu, wracamy, szukamy wszystkich odnośników, słów proroków, widzimy, że wszystko ma pokrycie w historii i przestrzeni, że w całości wypełnia się w Jezusie. Kiedy odkryłem tę formę modlitwy, nie mogłem tego tak zostawić. Poznałem Chrystusa na nowo, pomyślałem, że to świetna sprawa i muszę się tym z kimś podzielić – mówi Marcin. Napisał więc książkę.
– Jest to podróż przez Ewangelię św. Marka. Podróż z Jezusem wszędzie tam, gdzie On idzie. Idę razem z Nim na pustynię. Kiedy kłóci się z faryzeuszami, ja też tam jestem i swoje dorzucam. Poprzez modlitwę lectio divina wyłonił mi się obraz Kogoś, Kto jest kompletnie żywy, przeżywa te same emocje, co my: złość, radość, gniew, smutek, żal. To wszystko staram się odzwierciedlić w książce – pokazuję Chrystusa, który jest bardzo blisko, nie gdzieś tam, daleko, na górze, ale bardzo blisko, tak blisko, że dla niektórych może to być zbyt blisko – zaznacza M. Kaczmarczyk.
I faktycznie, jego książka „Charyzmatyk z Nazaretu. Brutalnie szczera opowieść o Jezusie Chrystusie” przez niektórych może być uznana za zbyt bezpośrednią, oburzającą czy nawet obrazoburczą – autor nie stroni od mocnych porównań, nazywa nawet apostołów „karierowiczami”, którzy za Jezusem chodzili dla własnego zysku. – To bardzo osobista i emocjonalna książka. Na pewno nie da się przez nią przejść bez emocji. Ale jeśli komuś choć przez chwilę zaświeci się światełko, nie będzie się zgadzał i zajrzy do Pisma Świętego, żeby sprawdzić, czy nie napisałem głupoty, to już było warto – mówi autor.
Wszystko się wypełniło
Ile razy zdarza się, że gdy poruszamy tematy polityczne albo światopoglądowe, jak aborcja, eutanazja czy nawet kwestia uchodźców, to każdy ma sporo do powiedzenia, ale kiedy zaczynamy rozmawiać o naszym Zbawicielu to brakuje konkretów? Marcin Kaczmarczyk przyznaje, że lectio divina zmieniła jego spojrzenie na Ewangelię.
– Szedłem po kolei, odkrywałem zupełnie nowe historie, ludzi, którzy spotkali Jezusa – a jeśli Go spotkali, to całkowicie zmieniali swoje życie – opowiada i tłumaczy, że właśnie z tego powodu taki jest tytuł książki. – Pojawił się on na samym końcu. „Charyzmatyk” dlatego, że gdy spotkasz się z Nim naprawdę, to stwierdzasz: „Wow, jest niesamowity!”. Myślisz, że to ktoś zupełnie nieprzeciętny, że wymyka się z wszelkich ram, w jakich możemy myśleć.
Jest mnóstwo sposobów na Jego lepsze poznanie, ja polecam lectio divina – ta forma modlitwy pozwala na wejście w bardzo konkretną sytuację, znalezienie odniesienia do siebie samego. Wiąże się to z zaangażowaniem swojego czasu i zaopatrzeniem się w pomoce, ale warto. Widać wtedy bardzo wyraźnie, że wszystko w Piśmie Świętym: przepowiednie, słowa proroków – wypełnia się w Jezusie Chrystusie – tłumaczy M. Kaczmarczyk.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).