W imieniu Jezusa przejmujemy tę ziemię – słyszę pod sklepikiem z dopalaczami. Ciarki na plecach. Wariaci. Albo chrześcijanie.
Sami jesteście modele
Budka z dopalaczami na Brackiej. Przychodzę tu, bo wierzę w cud opowiada mi ks. Misiak. Tu wyrastał o. Kolbe. Jego rodzina była uboga, nie było jej stać na posłanie syna do szkoły. I wówczas zdarzył się niezwykły epizod. Ponieważ mały Rajmund Kolbe często służył do Mszy, oswajał się z łaciną. A miał bystry umysł. Gdy jego chora mama miała wykupić w aptece leki, posłała syna. Recepta zapisana była łacińskimi nazwami, a chłopak nauczył się ich na pamięć w drodze do apteki. Gdy wyrecytował jak z nut trudne słówka, zdumiony aptekarz zapytał: „Skąd znasz te nazwy?”. „Nauczyłem się ich po drodze”. Farmaceuta zawołał jego matkę i powiedział: „Chciałbym opłacić edukację tego chłopca”.
Dorosły Kolbe oddał życie za grzeszników opowiada ks. Michał. Jego przykład uczy mnie, by wyrzucić z serca osądy, pozbyć się złości. Jezus mnie upomina. Miałem jechać kiedyś do domu właściciela sklepu z dopalaczami i modliłem się o światło. Dostałem wówczas słowo: „Nie uciskaj w bramie biedaka dlatego, że jest biedakiem”. Zrozumiałem, że to oni są biedni i ubodzy, a ja nie mogę im jeszcze dokładać. Zawsze wychodzę do takich ludzi z miłością. Ale też z prawdą. Nie boję się wymieniać konkretnych nazwisk ludzi, którzy robią ciemne interesy. Nie boję się procesu sądowego.
Opowiem o jednej akcji. Wchodzę w sutannie do sklepiku z dopalaczami. Sprzedawca, student, zbaraniał. „O co księdzu chodzi? W czym problem?” „Przyszedłem się z wami spotkać, pogadać”. „Mamy tu jedynie modele do sklejania”. „Wiecie, że się za was modlę?” „Tak, wiemy”. „Ale wiecie, że modlę się, żeby w końcu zamknęli wam ten sklep i cały interes?” „Wiemy”. Nagle wychodzi ochroniarz. „Szczęść Boże – podałem mu rękę. Za pana też się modlę”. „Tak?” zgłupiał. „Tak. Żeby był pan dobrym ojcem i mężem. I by pan dawał innym szczęście, a nie śmierć”. „Ależ księże, ja śmierci nie daję!”
Na to wychodzi jeszcze dwóch ochroniarzy. A potem kolejni chłopcy. „Pięciu chłopaków i trzech ochroniarzy sprzedaje modele do sklejania? Po to ta ściema” – rzuciłem. Chłopcy, sami jesteście modelami i trzeba was posklejać. Pan Bóg sobie z tym poradzi, tylko zaufajcie Mu”. I zacząłem im opowiadać o tym, że Bóg ich kocha. Pospuszczali głowy. Słuchali w napięciu tego kazanka. „Wrócę tu jeszcze do was. Jesteście głodni? Mogę wam przynieść jakieś jedzenie”. „Nie, dzisiaj nie jesteśmy głodni ”
Kończy się modlitwa pod sklepikiem. „Panie, wołamy do Ciebie, aby Pabianice nie były miastem śmierci. By demony nie panoszyły się na ulicach. Ogłaszam zwycięstwo Jezusa Chrystusa w Pabianicach” woła ks. Misiak. „Dzięki Ci, Jezu, za wszystkich, którzy zostają teraz uwolnieni. Za tych chłopaków, którzy przestali brać dopalacze: za Sebastiana, za Adama Dzięki, że teraz, w czasie naszej modlitwy, nikt nie kupił tego świństwa. Że to było pół godziny bez śmierci!”
Czarne chmury, które nadciągały nad miasto, rozmyły się, rozpierzchły. Burza przeszła bokiem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.