Kiedy myśli o Światowych Dniach Młodzieży, zawsze uśmiecha się do wspomnień z tamtych lat. Brała udział w ŚDM trzykrotnie. To były dni młodych z Janem Pawłem II. Właśnie tak, ze świętym dziś Janem Pawłem II. Ta myśl najbardziej ją elektryzuje.
Jedne słuchawki na 15 osób
I tak ją wciągnęło. Potem był Paryż – 6 lat później. – Najpierw jednak Jan Paweł II pielgrzymował do Polski. – To był rok 1997. W czasie papieskiej pielgrzymki do Polski, w Poznaniu, Jan Paweł II pytał: „A do Paryża przyjedziecie?”. „Przyjedziemy! Przyjedziemy! Przyjedziemy!”. Zdecydowanie i głośno padały odpowiedzi. Ja odpowiadałam przed telewizorem, oglądając transmisję. Ale do Paryża pojechałam już z grupą moich uczniów. Cudowne dwa tygodnie spędziliśmy w Paryżu. Pamiętam, że nasi gospodarze nie mówili ani słowa w żadnym innym języku, jak tylko francuskim oczywiście, a nikt z nas wcześniej nie uczył się francuskiego – opowiada. I znów okazało się, że język nie był problemem. Do dziś zastanawia się, jak udało się to wszystko połączyć i nawiązać nić porozumienia. – Niesamowite było spotkanie otwarcia XII ŚDM na Polach Marsowych, pod wieżą Eiffla. Francuskie gazety dziwiły się bardzo, jak to możliwe, że młodzi Francuzi zamiast wakacji na Lazurowym Wybrzeżu wybrali spotkanie z Janem Pawłem II. On wciąż mówił o Jezusie: „Nauczycielu, gdzie mieszkasz? Chodźcie, a zobaczycie” – to było hasło XII ŚDM.
Czuwanie i Msza posłania odbywały się na podparyskim hipodromie Longchamp. – Mieliśmy jedno radio, walkman na słuchawki, na jakieś 15 osób. Ja ze słuchawkami w uszach głośno powtarzałam tłumaczenie słów papieża. Śmiesznie to wyglądało: kilkanaście osób stłoczonych głowa przy głowie wokół mnie prawie krzyczącej zdanie po zdaniu za tłumaczem z radia, ale przecież chcieliśmy wiedzieć na bieżąco, co mówi papież. Kiedy na zakończenie ŚDM Jan Paweł II zaprosił za trzy lata do Rzymu na XV ŚDM – Jubileusz Młodych, już wiedziałam, że tam będę – opowiada A. Jasińska.
Szczęśliwa Roma
A więc Rzym. Jak mówi, to były jej najwspanialsze wakacje w życiu i najpiękniejsze Światowe Dni Młodzieży, w których wzięła udział. – Papież swoim zwyczajem wyczytywał kraj po kraju i czekał na reakcję, na okrzyki, śpiewy. Czasem pozwolił sobie na krótki dialog w jakimś języku, na jakieś żartobliwe uwagi. I wreszcie powiedział po polsku: „Witam młodą Polskę!” – opowiada Agnieszka.
– Krzyczeliśmy, śpiewaliśmy, chcieliśmy sprowokować papieża, żeby jeszcze coś powiedział do nas. Lecz on oparł głowę na dłoni i patrzył tylko na to biało-czerwone oszalałe morze. Patrzył tak, jakby każdemu z nas chciał zajrzeć w serce i zobaczyć, co w nim jest… Potem przysunął do siebie mikrofon i gestem dłoni uciszył cały tłum. I już na początku postawił prowokujące pytanie: „Czego przyszliście tutaj szukać?”. Zrobił pauzę i powtórzył pytanie: „Czego lub raczej Kogo przyszliście tutaj szukać?”. Po chwili odpowiedział: „Przyszliście tutaj szukać Jezusa Chrystusa”. Uświadamiał nam, że jesteśmy w Nim, czyli w Jezusie, powołani przez Ojca. A potem powiedział, że wobec nas jako pierwszy chce dać świadectwo swojej wiary przy grobie Apostoła Piotra. Mówił wtedy: „Pragnę powiedzieć wam, że wierzę mocno w Jezusa Chrystusa, naszego Pana. Tak, wierzę…”.
Chłonęliśmy te słowa, które powoli zasiewał w naszych sercach. Ale to był dopiero początek… – mówi z uśmiechem. W Rzymie mieszkała z grupą w szkole, nieopodal bazyliki św. Pawła za Murami. Dostała wtedy do ręki egzemplarz Ewangelii, który ma do dziś. – Pamiętam wieczór czuwania z papieżem, gdy wystukiwał o poręcz fotela w rytm pieśni: „Jesus Christ, you are my life, Alleluja”, podnosił ręce i razem z nami kołysał nimi w rytm piosenki, a przecież wtedy choroba i wiek bardzo utrudniały mu takie gesty. Potem po polsku powiedział: „Kto z kim przestaje, takim się staje”.
Na koniec Mszy posłania powiedział, żeby zawieźć jego pozdrowienie do naszych domów. Moja rodzina oglądała transmisję w telewizji. Słyszała dokładnie te słowa. Kiedy wróciłam do domu i powiedziałam: „Macie pozdrowienia od papieża”, mama rozpłakała się z radości.
Właśnie takie były Światowe Dni Młodzieży z Janem Pawłem II. On nie przemawiał do masy ludzi, ale konkretnie i osobiście do każdej i każdego z nas. Można by powiedzieć, że siadał obok na karimacie, pytał: „Co słychać?”, a potem była rozmowa o tym, co ważne, a na koniec dodawał: „Tylko pamiętaj – pozdrów rodziców ode mnie – wspomina Agnieszka Jasińska.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.