Pigmenty, pędzle i deska to za mało, żeby stworzyć ikonę. Zwłaszcza gdy próbuje się zapisać największe wydarzenie w historii świata – odkupienie człowieka.
Pomost do nadprzyrodzonego
Każdemu etapowi powstawania ikony towarzyszą modlitwy. – Które trzeba czy warto odmówić? – pytam. – Zdecydowanie warto – śmieje się o. Marcin. – Zachód zawsze był kolebką prawa, które nakazywało i zakazywało, a Wschód raczej kładł nacisk na serce, podpowiadające, co warto robić. Jak w anegdotce o dwóch wielkich profesorach, katoliku i prawosławnym. Prawosławny wytykał koledze: wy chodzicie do kościoła, bo musicie, a my – bo chcemy – opowiada.
– To nie jest tak, że podczas pisania ikony nagle będę sto razy mocniej pościł i sto razy gorliwiej się modlił. Jak mnie ktoś pyta, czy się modlę podczas pisania ikon, to odpowiadam, że staram się cały czas modlić – śmieje się zmartwychwstaniec. – W starożytności ikonopisami byli mnisi, którzy całe życie modlili się, całe życie pościli, całe życie rozważali tajemnice Boże. Nie musieli podejmować dodatkowych wyrzeczeń i ascez, zabierając się do pracy – dodaje.
Ojciec Marcin żyje dwiema tradycjami: wschodnią i zachodnią. Przywilej ze Stolicy Apostolskiej pozwala mu na sprawowanie Mszy św. w dwóch obrządkach. – Obie te liturgie mają wspólne źródło. I, co ciekawe, niektóre aspekty liturgii rzymskiej, w której się wychowałem, którą studiowałem i którą celebruję, odkrywam dopiero, porównując ją z liturgią bizantyjską – mówi. Liturgia jest celem i źródłem ikony, która ma prowadzić na spotkanie z realnym Bogiem w sakramentach, być bramą, przez którą wchodzi się w to, co nadprzyrodzone.
– Ciekawe, że kiedy rzymski katolik wchodzi do cerkwi, to ma wrażenie, że ikonostas oddziela go od ołtarza. A jest dokładnie odwrotnie – ikony stoją na granicy tego, co doczesne, i świata nadprzyrodzonego, i podprowadzają człowieka do świata Bożego, umożliwiają kontakt tych dwóch rzeczywistości. Jezus, który połączył w sobie naturę boską i ludzką, jest pomostem, który pozwolił im się spotkać, dlatego ta pierwsza i podstawowa ikona przedstawia Chrystusa – mówi o. Marcin.
Jak Maria Magdalena
Ikony Wielkiego Tygodnia to podążanie za Jezusem przez Jego ostatnie ziemskie dni. – Wszystko zaczyna się od wskrzeszenia Łazarza. To brama do Wielkiego Tygodnia. Chrystus, który podchodzi do grobu Łazarza i mówi nie tylko do niego: człowieku wyjdź ze swojego grobu, zrób mi miejsce. Ja idę się w tym grobie położyć, żebyście wy nie musieli spoczywać w nim na wieki. Coś pięknego! Potem jest uroczysty wjazd do Jerozolimy, namaszczenie w Betanii, ostatnie nauki, ostatnie cuda i w końcu Ostatnia Wieczerza rozbita na dwie ikony: komunię apostołów, którą my utożsamiamy z ustanowieniem Eucharystii, i obmycie nóg. Potem są ikony pojmania, ubiczowania i – jako kulminacja – ukrzyżowanie. Ta ikona pokazuje nowe stworzenie: wtedy, kiedy Chrystus odkupia świat, stwarza go na nowo – o. Marcin przeprowadza przez kolejne ikony.
– Teologia bizantyjska nie zatrzymuje się nad męką Jezusa. Jedyna ikona, która „trochę” cierpiącego Chrystusa przedstawia, to ta, na której jest On ubiczowany, w koronie cierniowej, w czerwonym płaszczu. Używana jest raz w ciągu całego roku, w Wielki Piątek do południa. Nawet na niej nie widać ran, krwi i cierpienia. Wschód nie zatrzymuje się nad męką, odsyła do zwycięstwa i odkupienia – tłumaczy zmartwychwstaniec. Sama śmierć Jezusa to zaśnięcie.
– Ojcowie Kościoła pięknie o tym mówią, tłumacząc, że Bóg bardzo się natrudził przez 6 dni, stwarzając świat, a potem pogrążył się w głębokim śnie. A przez ten czas człowiek zdążył ten świat popsuć przez grzech. Kiedy Chrystus odkupił świat na krzyżu, to też zasnął. Zasypia tak, jak Adam w raju. I już nie Bóg otwiera Mu bok, ale człowiek otwiera Bogu bok, wydobywa z Niego nową oblubienicę: Kościół, po to, by człowiek mógł w nim zaznać nowego, odkupionego świata – wyjaśnia.
Łucja pochyla się nad zaczętą ikoną. – Żeby obchodzić Zmartwychwstanie Pańskie, musimy spotkać Zmartwychwstałego. Bo można nawet całe życie pobożnie i religijnie być ciągle w drodze do grobu. Być Marią Magdaleną, która idzie opłakać Mistrza i nigdy nie stać się Marią Magdaleną, którą biegnie, żeby obwieścić „widziałam Pana!”. Zmartwychwstanie musi dokonać się w nas – zamyśla się ikonopisarka.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).