- Gdy miałem dwanaście lat, razem z rodzeństwem trafiłem do domu dziecka. Miałem trzy posiłki dziennie, swoje łóżko, ale nie opuściły mnie lęk i niepewność. Ciągle słyszałem od wychowawców, że skończę w więzieniu – wspomina Robert, świecki ewangelizator.
Najpierw jest oczekiwanie i napięcie, bo to nieco inne rekolekcje niż zwykle. Oprócz księdza do parafii przyjeżdża grupa osób świeckich, które bez ogródek opowiadają o swoim życiu i działaniu Boga. To robi wrażenie. W kościele panuje cisza, niektórzy wyciągają szyję, by przyjrzeć się członkom ekipy. Zwłaszcza scenki rodzajowe, mające pomóc zobrazować treść przesłania ewangelizacyjnego, wzbudzają zainteresowanie wiernych. Potem są świadectwa, śpiewy, wspólna modlitwa. Kościół tworzy przestrzeń rodzinną i wspólnego losu osób, które przychodzą tu w jednym celu – by spotkać żywego Chrystusa. To On odpuszcza grzech i daje życie w obfitości. Rekolekcje „Przyjdź do Źródła” trwają od czwartku do niedzieli. W sobotę przybywają do parafii relikwie Krzyża Świętego.
Tego nam potrzeba
Po krótkiej przerwie rekolekcje ewangelizacyjne „Przyjdź do Źródła” kontynuowane są w dekanacie bychawskim. Po Starej Wsi ewangelizatorzy świeccy dotarli do parafii w Woli Gałęzowskiej. Przewodził im ks. dr Krzysztof Kwiatkowski, kanclerz kurii metropolitalnej w Lublinie. – To zupełnie inna forma przeżywania rekolekcji. Złapałam się na tym, że zdziwiło mnie i zaskoczyło, iż zwykli ludzie dzielą się osobistym przykładem wiary. A tak powinno być przecież na co dzień. Nasunęła mi się myśl, że wszystkie obowiązki związane ze świadectwem wiary i jej głoszeniem zrzuciliśmy na księży, a dzisiaj rzeczywiście potrzeba świadectwa ludzi, którzy żyją w świecie. Oczekujemy świadectwa od księdza, a nie przychodzi nam do głowy, że i my musimy od siebie wymagać, by stanowić przykład dla innych – mówi Monika z parafii w Woli Gałęzowskiej.
Rola świeckich podczas spotkań rekolekcyjnych jest niezwykle istotna. – Osobiste doświadczenia ludzi wierzących bardzo pomagają w umocnieniu wiary. Świadectwa pokazują również, że często nasze problemy, które uznajemy za największe na świecie, wcale takie nie są. A poza tym to spotkanie uświadamia, że Bóg jest również po to, by nam towarzyszyć w codziennym życiu – dodaje Monika. Innym parafianom uczestniczącym w rekolekcjach ewangelizacyjnych taka forma spotkań przypomniała młodość i nieskrępowaną bliskość Kościoła. – Dorastałem w atmosferze spotkań, podczas których ludzie mówili o wierze, o Bogu i starali się brać na siebie odpowiedzialność za świat w duchu chrześcijańskim. Teraz przychodzę tu ze swoim synem i cieszę się, że również on może zobaczyć radosną, autentyczną wspólnotę ludzi, którzy nie wstydzą się mówić o swoich relacjach z Bogiem. Przyznam się, że brakowało mi takiej formy spotkań i przepowiadania. Brakowało mi głosu ludzi świeckich, także w odniesieniu do komentowania Biblii – tłumaczy Piotr Barszcz.
Ciemno jak w kopalni
– Kiedy mówimy, że grzech człowieka pęta, to chcemy to też przedstawić, aby jeszcze wyraźniej uświadomić sobie stan człowieka po popełnieniu grzechu – mówi do zebranych rekolekcjonista. Na środku, przed ołtarzem, pojawia się krzesło, potem siada na nim mężczyzna, którego za chwilę zwiążą grubymi linami kobiety z grupy ewangelizacyjnej. Po jakimś czasie na jego oczach pojawi się zasłona, która symbolizuje zatracenie jasnego patrzenia i postrzegania rzeczywistości. Wtedy rozpoczyna się osobiste świadectwo Roberta. W kościele panuje absolutna cisza.
– Rodzice byli alkoholikami. Przez całe dzieciństwo byłem wraz z czwórką młodszego rodzeństwa świadkiem dramatycznych wydarzeń. Były to kłótnie, przemoc, pijaństwo. Nieustannie byłem wystraszony, ciągle się bałem. W szkole nie miałem dobrych relacji, stałem się kłótliwy, zazdrościłem kolegom i koleżankom ich rodziców, szczęścia rodzinnego i tego, że mogli się uczyć w spokoju. Gdy miałem dwanaście lat, razem z rodzeństwem trafiłem do domu dziecka. Tam się wychowałem. Miałem trzy posiłki dziennie, miałem swoje łóżko, ale nie opuściły mnie lęk i niepewność. Ciągle słyszałem od wychowawców, że się do niczego nie nadaję i skończę w więzieniu. Z takim przeświadczeniem i spojrzeniem na świat, w poczuciu braku sensu, dorastałem – opowiada Robert Cieślak z ekipy ewangelizacyjnej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.