„Źródło” w każdym z nas

- Gdy miałem dwanaście lat, razem z rodzeństwem trafiłem do domu dziecka. Miałem trzy posiłki dziennie, swoje łóżko, ale nie opuściły mnie lęk i niepewność. Ciągle słyszałem od wychowawców, że skończę w więzieniu – wspomina Robert, świecki ewangelizator.

Reklama

Czułość Boga

Kiedy skończył szkołę górniczą na Śląsku, poszedł do pracy w kopalni – w wieku osiemnastu lat. Był dobrze zbudowanym, młodym mężczyzną. W związku z tym sztygar od razu wysłał go do przodka, miejsca niebezpiecznej i ciężkiej pracy. – Po pierwszej dniówce nie chciało mi się żyć. Pomyślałem, że moje życie nie ma sensu. Doświadczyłem śmierci duchowej – wspomina.

Robert znalazł jednak przewodnika w swoim życiu, na wzór Mojżesza, który wyprowadził Izraelitów z niewoli. Była to przyszła żona Roberta. – Pewnego razu kolega spytał mnie, czy nie zagrałbym w piłkę nożną. Potem zaprosił mnie do domu. Tam poznałem jego siostrę. Zaczęliśmy się spotykać. Po pewnym czasie powiedziała, że mnie kocha. Dla mnie był to szok. Nigdy nie słyszałem takich słów. Była osobą wierzącą, zaprowadziła mnie też do kościoła. Zrozumiałem, że Bóg dociera do człowieka najbardziej przez czułość, przez miłość drugiego człowieka – podsumował Robert.

Okazało się, że rekolekcje, w których bierze aktywny udział jako jeden z ewangelizatorów, to kolejny znak. – Dla mnie to miejsce i czas są wyjątkowe, bo na terenie parafii jest dom dziecka. Jego wychowankowie przychodzą na nasze spotkania rekolekcyjne. Wiem, że nie ma przypadków w życiu. Mam tylko nadzieję, że moje świadectwo będzie dla nich pomocą i wsparciem, którego mnie zabrakło na tym etapie mojego życia – podkreśla.

Zadanie i służba

To trzecie rekolekcje w ramach projektu „Źródło”, które prowadzi ks. dr Krzysztof Kwiatkowski. – Każda okazja, by głosić Ewangelię, jest ważna. Dobrze, że z rekolekcjami połączona jest peregrynacja relikwi Krzyża Świętego, bo to uzmysławia nam, że Chrystus jest sensem naszej działalności i centrum przepowiadania – wyjaśnia. Każde rekolekcje są inne. Wiele zależy od czasu i miejsca, w jakim są realizowane.

– Teraz szczęśliwie się składa, że mamy Wielki Post – to czas uprzywilejowany, naznaczony wezwaniem do nawrócenia. Jednak bez względu na uwarunkowania trzeba głosić Chrystusa. Trzeba się przy tym wystrzegać skrajności. Bo z jednej strony pewnie znajdą się tacy, którzy powiedzą, że nie warto się wysilać i szukać nowych form przepowiadania i docierania do ludzi. Jeszcze inni być może sądzą, że wystarczy wygłosić rekolekcje ewangelizacyjne w parafii i wszyscy się od razu nawrócą, w związku z tym nic więcej nie należy robić. A trzeba nieustannie głosić Chrystusa, w poczuciu służby i modlić się o owoce tego przepowiadania – dodaje ks. Kwiatkowski.

Proboszcz parafii miał obawy dotyczące frekwencji, bo pogoda nie była sprzyjająca. – Okazało się, że nie było tak źle. Rekolekcje cieszyły się bardzo dużym zainteresowaniem wśród młodzieży. A obecność osób świeckich w ekipie ewangelizacyjnej wywarła pozytywny wpływ na parafian. To ważne doświadczenie dla naszej wspólnoty – powiedział ks. Leszek Żelazny, proboszcz parafii w Woli Gałęzowskiej.

Zwyczajne znaki

Do grupy ewangelizatorów trafiła niedawno Teresa Stachyra z parafii Czerniejów, animatorka „domu zmartwychwstania” we wspólnocie Galilea. – Osoby ze wspólnoty zaczęły mnie namawiać do udziału w projekcie ewangelizacyjnym. Długo się wzbraniałam, ale teraz nie żałuję. Wychodzimy do ludzi, szukamy na nowo, bo istnieje potrzeba odnowienia autentycznej wiary we wspólnotach parafialnych. Chcielibyśmy, aby życie wiarą nie stanowiło w przekonaniu ludzi obciążenia, ale by niosło radość i siłę do twórczego działania – mówi T. Stachyra.

W ekipie ewangelizatorów, która przyjechała do Woli Gałęzowskiej, była również Hanna Kowalska z parafii św. Barbary w Łęcznej. Należy tam do wspólnoty o nazwie Szkoła Modlitwy, która jako charyzmat przyjęła modlitwę za parafię i za dzieło nowej ewangelizacji. Jej rekolekcyjne świadectwo dotyczyło codziennego życia. Mówiła o śladach obecności Boga, który ukazywał jej stopniowo sens wydarzeń, jakie miały miejsce na przestrzeni lat.

– Najpierw była przeprowadzka z Zamojszczyzny do Łęcznej. Marzyłam o życiu w wielkim mieście, a trafiłam niemalże na pustynię, do miasta, które dopiero było w budowie. Chciałam być aktywna zawodowo, a gdy zaszłam w czwartą ciążę, te marzenia stały się niemożliwe, świat mi się zawalił. Miałam wrażenie, że mówię do Boga, a On mnie nie słyszy. Ale okazało się, że odpowiedzi przyszły bardzo szybko. Znalazłam pracę, pogodziłam ją z wychowywaniem dzieci, a do tego zbliżyłam się do wiary. Przeżyłam swoiste nawrócenie, nie spektakularne, ale dające mi poczucie sensu i nowe siły. Teraz mówię o tym innym ludziom i podkreślam, że moje nawrócenie nie dokonało się w jakimś niezwykłym miejscu, ale w domu, podczas nawiedzenia krzyża, i w parafii, podczas rekolekcji. Nawróciło mnie słowo Boże – podsumowała Hanna Kowalska.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama