Jubileusz nad przepaścią

Od dawna denerwowało mnie mówienie o rocznicy chrztu Polski wyłącznie w kategoriach polityczno-kulturowych.

Reklama

Dwie niezależne od siebie wypowiedzi były inspiracją dzisiejszego komentarza. W tym tygodniu, w wywiadzie dla Dziennika Polskiego, ojciec Maciej Zięba mówił o pogłębiających się między nami podziałach. Delikatnie mówił, bo w Nowy Rok prezydent dużego miasta pisał o Rowie Mariańskim, pytając, czy już sięgnęliśmy dna. Na co zresztą odpowiedziano mu z humorem, sugerując istnienie pod tym dnem Szeolu. Argumenty ojca Zięby jak zwykle racjonalne. Nie czas i miejsce na ich powtarzanie. Dociekliwi z pewnością zechcą przeczytać. Ja natomiast, w kontekście wspomnianego wywiadu przypomniałem sobie to, co przed kilkoma tygodniami napisał w jednym z mediów społecznościowych Konrad Sawicki. Cytuję z pamięci. Tylko jedna instytucja w Polsce może przyczynić się do pojednania między zwaśnionymi stronami, a jest nią Kościół katolicki.

Zanim spróbujemy przełożyć powyższe stwierdzenia na język praktyki jeszcze jeden cytat. Tym razem wywiad, jakiego udzielił ksiądz biskup Grzegorz Ryś przy okazji przygotowań do jubileuszu 1050-lecia chrztu Polski i Światowych Dni Młodzieży. Pytany przez Tomasza Królaka czy wspomniane „obchody odnowią religijną świadomość młodych Polaków i przyczynią do lepszego przeżycia ŚDM” odpowiedział: „Cały czas idzie o to, żebyśmy zaczęli żyć własnym chrztem a nie bawili się w analizy historyczne. Ta rocznica jest po to, by pokazać, że chrzest jest rzeczywistością dynamiczną w Polsce dzisiaj, a nie tylko i wyłącznie ważną cezurą, kolebką naszego narodu”.

Ucieszyła mnie wypowiedź księdza biskupa z dwóch powodów. Po pierwsze od dawna denerwowało mnie mówienie o rocznicy chrztu Polski wyłącznie w kategoriach polityczno-kulturowych. Co nie znaczy, że chrzest takim wydarzeniem nie był. Owszem, był, ale równocześnie był czymś więcej. Dla całych pokoleń był i jest przede wszystkim wejściem w bardzo osobistą relację ze Zmartwychwstałym i ze wspólnotą Jego Ciała, którą jest Kościół. Był i jest przyjęciem Ewangelii jako zasady życia. Po drugie trafna uwaga księdza biskupa, stawiającego pod znakiem zapytanie „robienie takiego fajerwerku” w przypadku, gdyby nie było odniesienia do osobistego spotkania z Jezusem i kontynuacji tego, co ich uczestnicy doświadczą „w swoich wspólnotach, w Kościołach lokalnych”.

Zróbmy w tym momencie pauzę i przywołajmy postać drugiego moderatora krajowego Ruchu Światło-Życie. Ksiądz Wojciech Danielski, bo o nim mowa, został w drugiej połowie lat osiemdziesiątych wezwany na przesłuchanie. Oficer oddelegowany do sprawy zapytał w stylu charakterystycznym dla tamtego czasu: „co wy na tych oazach z młodzieżą robicie”. Na co kapłan odpowiedział: „my tam na oazach formujemy ludzi, by, gdy nadejdzie właściwy czas, miał tu, do pana, kto przyjść i powiedzieć bracie”. Głębię słów zrozumiemy, gdy uświadomimy sobie, że cała formacja oazowa to nic innego jak wejście w osobistą relację z Jezusem i odnowienie (pogłębienie) świadomości chrzcielnej.

Nie dziwi zatem, że wyrosły w tej formacji biskup wskazuje na inny, może nawet ważniejszy od poznańskiego spotkania na stadionie moment jubileuszu. Jest nim celebracja Wigilii Paschalnej i odnowienie przyrzeczeń chrztu. „Nie udział w akademii, jakiejś sesji naukowej czy czymś tam jeszcze tylko właśnie odnowienie chrztu podczas tej najważniejszej nocy w roku.”

Warto przy okazji zauważyć, że ten sam moment wskazany jest w oficjalnych pomocach duszpasterskich, przygotowanych na Jubileusz Miłosierdzia, zalecających zarówno staranne przygotowanie Triduum Paschalnego (s. 13), jak i wyeksponowanie w świątyniach chrzcielnicy. „W nich bowiem objawia się całe misterium miłości i usprawiedliwienia, którego Ojciec dokonuje dla całej ludzkości przez ofiarę Syna” (tamże).

Jeżeli mamy uznać za słuszną diagnozę ojca Macieja Zięby i przyznać rację panu Konradowi Sawickiemu, tym samym dochodzimy do ważnego wniosku. Świętowanie Jubileuszu, zarówno 1050-lecia chrztu jak i Miłosierdzia, tylko wtedy przyczyni się do zasypania coraz głębszych rowów, gdy będzie przeżywane na gruncie wiary, na fundamencie chrztu, sprawiającego, że stajemy się zdolni żyć życiem Jezusa. Bez tego fundamentu wszelkie marzenia o pojednaniu możemy odłożyć ad calendas graecas.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama